Chłopaki pojechali, a my zaczęliśmy oglądać mieszkanie. Wybraliśmy sobie pokoje i zaczęliśmy wszystko planować. Od tego, co kto będzie robił w domu, aż do tego, czym będziemy się zajmować w wolnym czasie, którego mieliśmy aż nadto. Siedzieliśmy kolejne kilka godzin i zastanawialiśmy się, do jakiej roboty pójść. Shane chciał mieć mnie na oku cały czas, więc szukał czegoś w jednym miejscu. Na jego szczęście, w jednej knajpie potrzebowali barmana i kelnera. Szatyn zdecydował, że zadzwoni tam.
― Już dzisiaj nie dzwoń. ― powiedziałam. ― Jest już późno, pewnie nikt i tak nie odbierze. ― westchnął, opierając się o blat w kuchni. ― Może wyjdziemy na spacer? Zwiedzimy miasto? Zjemy coś? Nie możemy siedzieć całymi dniami w domu, to nie kwarantanna.
― Zbieraj się, idziemy. ― uśmiechnęłam się szeroko, po czym pobiegłam do swojego pokoju. Z torby wyciągnęłam krótki, koronkowy top na cienkie ramiączka i różową spódniczkę, która standardowo sięgała mi do połowy ud. Na stopy założyłam czarne botki na słupku. ― Bardziej wyzywająco się ubrać nie mogłaś? ― burknął w moją stronę, po czym podszedł do mnie, łapiąc mnie za rękę. ― Zdecydowałem, że będziemy się przedstawiać jako para. ― uniosłam brew. ― Pamiętaj, że jakiś czas temu mi coś obiecałaś. ― wskazał na swoje usta, uśmiechnęłam się cwanie i cmoknęłam go delikatnie w usta. Chłopak nie pozwolił mi się odsunąć i jeszcze bardziej wpił się we mnie. Zarzuciłam ręce na jego kark i oddałam się pieszczocie. ― Tak lepiej. ― uśmiechnął się słodko.
Wyszliśmy z domu, chłopak cały czas trzymał mnie za rękę, co bardzo mi odpowiadało. Szliśmy wolnym krokiem i każdy był zajęty własnymi myślami. Mówiąc szczerze, to ucieszyłam się, że tak zdecydował. Przez ten krótki czas bardzo się do niego zbliżyłam i zaufałam mu bardziej, niż powinnam. Miałam nadzieję, że nie będzie to żaden fail i nasza znajomość przetrwa dłużej.
― Idziemy na pizze? ― zapytałam, a on od razu kiwnął głową. Nieopodal nas była pizzeria, do której weszliśmy. Przywitał nas przystojny chłopak, który do mnie mrugnął oraz nawet ładna laska, która zrobiła to samo do chłopaka.
Chciało mi się śmiać, ale nie skomentowałam tego. Usiadłam do pierwszego lepszego stolika i zaczęłam przeglądać menu, które leżało. Miałam ochotę na coś ostrego, więc wskazałam na pizze z papryczkami, które umownie miały mi wypalić gardło. Byłam przyzwyczajona do ostrego jedzenia, bo mój tata, jak już chciał coś ugotować dla swoich dzieci, to zawsze przesadzał z przyprawami, papryczkami i tak dalej. Mało co robiło na mnie wrażenie i miałam lekką nadzieję, że ta pizza mnie pozytywnie zaskoczy.
― Na pewno chcesz to zamówić? ― kiwnęłam głową. ― Nie mam tolerancji na ostre rzeczy. ― mruknął niezadowolony. ― Może zwykłą pepperoni?
― Nie zjem za dużo. ― powiedziałam. ― Weź mi może tą małą, a sobie pepperoni. ― kiwnął głową i poszedł zamówić. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu, dzwonił mój brat.
Sara: Co tam?
Gabriel: Wszystko w porządku? Chłopaki Wam wszystko załatwili? Mieszkanie, pracę?
Sara: Tak, wszystko jest załatwione. Jutro załatwimy sobie robotę.
Gabriel: Sorella, obiecaj mi, że nie wpakujesz się już w żadne gówno. Próbuje ojca przekonać, abyś wróciła do domu. On jest na Ciebie wściekły, że zwiałaś. Powiedział, że jak tylko Cię zobaczy, to go chyba znienawidzisz.
Sara: Wiem, że przegięłam. Może pozwól mi z nim pogadać w któryś dzień. Wszystko mu wyjaśnię.
Gabriel: Pogadasz z nim, jak wrócisz do domu. Jak się dowie, że wiem, gdzie jesteś i jeszcze Ci pomagam, to oberwę i to trzysta razy bardziej niż Ty.
Sara: Dobra, obiecuje, że będę grzeczna i nie wpakuje się w nic nielegalnego. Wiesz, że dla Ciebie zrobię wszystko.
Gabriel: Muszę kończyć, odezwę się jutro. Ti amo.
Nim zdążyłam mu odpowiedzieć, rozłączył się. Nawet nie zauważyłam, kiedy Shane wrócił do stolika. Uważnie m się przyglądał, wiedziałam też, że chciał wiedzieć, o czym rozmawiałam z bratem. Powiedziałam mu tylko, że Gab pytał o to, czy wszystko mieliśmy załatwione i poinformował mnie o tym, że jak wrócę do Włoch, to będę przejebane.
― Właściwie, to przydałoby się przyzwyczaić do nowych nazwisk. Zmienili Ci imię? ― kiwnął głową i powiedział, że od tamtej pory nazywał się Alec Collins. ― Miło mi, Maya Moon. ― wystawiłam do niego rękę i zaczęłam się śmiać.
Posiłek zjedliśmy w miłej atmosferze. Dziwne jedyne było to, że mi pizze przyniósł chłopak, a Shanowi, ta laska. Może to dziwne, ale mnie to bardzo śmieszyło, zwłaszcza że na rachunku chłopak dostał numer od tej dziewczyny. Dla żartów założyłam się z nim, że jakbym podeszła do kasy i poprosiła o napój, sosy lub cokolwiek innego, ten chłopak zacząłby mnie bajerować i również zostawiłby mi swój numer. Zdaniem Shana, nie zrobiłby tego, bo jak zamawiał pizze, to go nastraszył. Ogólnie założyliśmy się o to, kto będzie mył naczynia i robił pranie przez cały miesiąc.
― Co pięknej Pani podać? ― uśmiechnęłam się i oparłam o ladę. Wypytywałam o te papryczki na pizzy, bo były bardzo dobre i chciałam wiedzieć, czy mogłam je kupić tak normalnie w sklepie. ― Lubisz na ostro? ― zapytał, co mnie całkowicie rozśmieszyło. ― Jedzenie. ― puścił do mnie oczko.
― Od dziecka lubię ostre jedzenie. ― powiedziałam zgodnie z prawdą. ― Dasz mi dwie lemoniady? ― kiwnął głową. Kiedy podsunął mi lemoniady, wydrukował rachunek i chwilę coś bazgrał. Kiedy wróciłam do stolika, zwycięsko się uśmiechnęłam i pokazałam mu papierek, na którym nie dość, że był jego numer, to jeszcze propozycja spotkania "na ostro".
#####
CZYTASZ
Strach to siła? *ZAWIESZONE*
Teen FictionOd dziecka byłam rozrabiaką. Nigdy nie słuchałam ojca, brata, rodziny, a nawet nauczycieli. Moja rodzina była specyficzna. Życie ze świadomością, że każdy z moich przyjaciół w każdej chwili może zginąć, załamuje. Chciałam im wszystkim pokazać, że to...