12.

6 2 0
                                    


    Jechaliśmy w kompletnej ciszy do miejsca, gdzie mieliśmy się spotkać z Alanem. Czy się bałam? Może troszkę. Znaczy co ja pierdolę. Idę się spotkać z jakimś psycholem i raczej bać się nie powinnam co nie?  Po 10 minutach byliśmy na miejscu. Przytuliłam się do brataa on powiedział:

- Będzie dobrze, kocham cię. Dasz radę, obiecuję że po tym wszystkim kupuję ci cały sklep z żelkami.

- Też cię kocham i mam nadzieję, że dotrzymasz obietnicy.- odpowiedziałam mu. Przytuliłam się jeszcze do Caluma i Mike. Z ust Clifforda wyleciało ciche dziękuje. Podeszłam do Ashtona, a chłopak momentalnie mnie pocałował. Po"pożegnaniu" się poszłam do Alana samochodu i pojechaliśmy na wyścigi.

- Ja się nazywam normalnie Alan, mojego nazwiska nie mówisz. Jeżeli cie o nie ktoś spyta powiedz, że Tomson. Ty jesteś Mary Adams, lat 18, przyjechałaś tu z Los Angeles. Jesteśmy starymi kolegami z obozu. Ok?- zapamiętałam wszystko, ale boję się że ze stresu zapomne.

- Ok. - i już nikt się nie odezwał. Cisza. I nagle zaczełam myśleć o wszystkim....

Zawsze chciałam udowodnić ludziom, a głownie rodzinię, że jednak na coś się nadaję i kimś jestem. Wszystkie 5 w szkole, które dostawałam były dla rodziców. Cieszyłam się z nich, bo myślałam, że mama w końcu będzie dumna, ale tak nie było. Gdy dostawałam 4 byłam zawiedziona, mama mówiła, że to dobra ocena itp. ale mi to nie wystaczyło, bo myślałam, że  to dla nich za mało. Kiedy mój brat zamieszkał sam w tedy wszystko się zmieniło oni chcieli same 5, a ja strałam się jak najlepiej je mieć. Wymagałam od siebie za dużo, ale jakimś cudem to pokonywałam. Teraz też dam radę, wierzę w siebie. Muszę chłopakom pomóc i wyciągnąć ich z tego piekielstwa . W tak krótkim czasie przyzwyczaiłam się do nich. Bez zastanowienia mogę stwierdzić, że to moja własna rodziną, którą kocham nad życie. Cóż co do moich rodziców to nie wiele do myślenia, wciągnął ich wir pracy i zapomnieli o mnie i Luke'u. Rodziców i rodziny się nie wybiera, ale można ją zamienić na ludzi, których naprawdę za nią uważamy. Julia, Anastazja i Susan to moje jedyne prawdziwe przyjaciółki, ale teraz spędzamy coraz mniej czasu. Julia i An mają szkołę, a w wolnych chwilach są ze swoimi chłopakami. Susan jest cały czas z Lukiem i czsto odwiedza swoją rodzinę. Brakowało mi tych wspólnych chwil, ale przecież to nie tragedia co nie? Angażowały bardziej się na spotkaniach wykluczając mnie, nie miałam im tego za złe, ale nie powiem przykro mi było. Pierwszy raz też się naprawdę zakochałam.... W najbradziej nie oczekiwanym momencie. Podobno miłość wymaga wiele trudów, bólu, łez..


Nagle z wiru moich myśli wyciągnał mnie Alan i oznajmił, że jesteśmy już na miejscu. Dam sonie radę, robię to dla chłopaków i siebie.  Szliśmy z brunetem w ciszy, wszędzie było głośno. Ryk motecykli, wszędzie plastikowe glonojady. Podeszliśmy do jakiejś grupy chłopaków i się zaczeło:


- Ooo nasz Alanek przyprowadził jakąś piękną panią- powiedział któryś. JAPIERDOLE NIECH TO SIĘ SKOŃCZY.

- Mary, poznaj...- i zaczął wymieniać ich imiona, w sumie nie słuchałam.

- Niezła z niej sztuka- CHUJ DUPEK CWEL - Zayn pewnie się nią zainteresuje.- i o to chodziło panowie.

- Chyba już się zainteresował- KURWA MAMY TO!

- Witaj szefie- przywitali się wszyscy nawet Alan.

- Cześć- powiedział oschle- a kto cię tu przyprowadził?-zapytał mnie.

 -To jest moja stara znajoma z obozu, Mary- powiedział za mnie mój przyjaciel.

- Jedziesz ze mną w wyścigach za 30 minut, a w między czasie pójdziesz ze mną- NO I ZAJEBIŚCIE. Będzie idealna okazja do przypięcia tego czegoś. Widziałam też strach w oczach Alana, ale ja  się nie bałam. CHYBA. 

Jeżeli nadejdzie jasność - 5SOSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz