-Może Rokkin Club? Mój bratanek często tam chodzi i mówi, że bardzo dużo młodzieży się tam kręci.- kierowca próbował pomóc mi rozwiać moje wątpliwości.
- Niech będzie, i tak nie znam tej okolicy, więc skoro pana bratanek poleca, to musi być warty uwagi. - wzruszyłam ramionami i po pokrzepiających słowach mężczyzny, odjechaliśmy w kierunku plaży.
***
Weszłam do klubu, który polecił mi taksówkarz. Często grają tu znani DJ-e i przychodzi tu dużo młodzieży. Musiałam się odstresować po całym tygodniu szkoły, w której przez chwilową nieobecność, miałam ogromne zaległości. Siedziałam całe popołudnia i wieczory nad książkami, aby to wszystko nadrobić. Jednak dzisiaj był dzień, który postanowiłam poświęcić zabawie. Bardzo chciałam, by Seline ze mną wyszła, ale niestety. Cały weekend miała spędzić w Las Vegas ze swoją paczką. Proponowała, bym pojechała z nimi, ale na tą chwilę miałam dość jakichkolwiek wyjazdów, tym bardziej w towarzystwie Cottano. Od czasu śniadania nie rozmawialiśmy i wolałabym tego nie robić. Zbyt dużo się wydarzyło.
Zamówiłam przy barze kilka szotów truskawkowych i natychmiast po dostaniu ich, opróżniłam wszystkie kieliszki. Po chwili obok mnie pojawił się przystojny brunet, który zaczął ze mnie żartować.
-Późno się zaczyna, to trzeba się od razu wstawić? - uśmiechnął się szeroko, a pode mną ugięły się kolana. Był cholernie przystojny i ten uśmiech. Marzenie.
-Bardziej odstresować niż wstawić. Jak wypiję od razu, to ludzie stają się mniej irytujący. - starałam się grać obojętną, ale przy nim było to prawie niemożliwe.
-Nieźle. W takim razie może nie powinienem się do ciebie odzywać, żebyś się przypadkiem nie zirytowała? - dalej się ze mnie nabijał, na co pokręciłam głową.
-Wiesz, skoro już się odezwałeś i jeszcze mnie nie zirytowałeś, to wypadałoby może zaprosić mnie na parkiet?
-Wow, jaka bezpośrednia. No ale skoro taka pani wola, to jak to mówią, pan chce, sługa musi. Zatańczysz, piękna nieznajoma? - wyciągnął do mnie dłoń, którą z chęcią ujęłam i już po chwili byliśmy na parkiecie. I musiałam mu to przyznać, ruchy miał niesamowite.
Tak przyjemnie mi się z nim tańczyło, że spędziliśmy w swoim towarzystwie całą noc. Kiedy o 4 zaczęli zamykać klub, powiedział, że zabierze mnie w niesamowite miejsce.
I w tamtym momencie postawiłam wszystko na jedną kartę. Kiwnęłam pewnie głową, a wtedy on złapał mnie za rękę i zaprosił do taksówki. Z jego ust nie schodził ten niesamowity uśmiech, który z każdą sekundą przyciągał mnie coraz bardziej. Ten chłopak był idealny. Przez całą drogę opowiadał mi ciekawostki na temat Kalifornii, Rosewood i okolic. Jednak chyba największą z nich zdradził mi, gdy znaleźliśmy się gdzieś w biedniejszej dzielnicy. Samochód zatrzymał się pod trzypiętrową kamienicą z odpadającym tynkiem i obdartymi drzwiami. Brunet zapłacił kierowcy i złapał mnie za rękę.
-A niedaleko tego miejsca, znajduje się plac, gdzie organizujemy wyścigi samochodowe. A pośrodku lasu, gdy tylko jest ciepło, co tu praktycznie zawsze się zdarza, - zerknął na mnie, więc uśmiechnęłam się lekko. - urządzamy najlepsze imprezy pod gołym niebem. Nasza lokalna kapela często na nich gra kilka kawałków, a później wszyscy kończymy pijani gdzieś w krzakach.
-Nigdy w życiu bym się nie spodziewała, że tak dużo dzieje się w tak małym miasteczku. Zwłaszcza, że są tu organizowane wyścigi. Musisz mnie tam zabrać, Andre. - uśmiechnął się do mnie i pociągnął w stronę wejścia do klatki.
-Wszystko w swoim czasie, słoneczko. Najpierw poznam cię z ludźmi, których w tym mieście powinno się znać.
Pokiwałam głową i zaczęłam wchodzić po schodach. Było trochę ciężko, bo światło było tu znikome, a w dodatku byłam po dużej dawce alkoholu. Na szczęście, z pomocą chłopaka, udało mi się wejść na drugie piętro, skąd dochodziła muzyka. Bez pukania weszliśmy do środka, a wtedy uświadomiłam sobie, że właśnie wbiliśmy na jakąś małą domówkę u jego znajomych. W salonie siedziało z dziesięć osób, które właśnie paliły papierosy i popijały je piwem prosto z butelki.
CZYTASZ
Róża Cottano
Teen FictionNazywam się Lynette Noraynan i właśnie uciekłam ze swojego domu. Przemierzam Stany, aby dostać się do miejsca, gdzie kontakty mojej rodziny nie sięgają. Do miejsca, gdzie być może zginę, jeśli ktoś odkryje kim jestem. Do miejsca, w którym chcę zac...