-Podobno ludzie z Meksyku chcą twojej śmierci.
-Muszę Ci coś powiedzieć, ale to ma pozostać między nami. - spojrzałam na niego. - Jeżeli masz mi pomóc, powinieneś coś o mnie wiedzieć.
-Robi się ciekawie. - mruknął i uniósł delikatnie kącik ust do góry.
-Alessio żyje. - przeniósł na mnie wzrok, jednocześnie zwalniając.
-Przecież dostałaś wiadomość. - zatrzymaliśmy się na poboczu, gdzie szatyn zgasił silnik i cała jego uwaga przeniosła się na mnie. - Co się zmieniło?
-Rozmawiałam z kuzynem i podobno mój brat jest cały i zdrowy w naszym rodzinnym domu. Pilnują go ludzie ojca. - Westchnęłam. - Mój ojciec robił interesy z pewnymi ludźmi z Meksyku. Tymi samymi, którzy zabili matkę Alessio i chcą zabić teraz mnie. Najprawdopodobniej zabili także moją matkę. - wyszeptałam ostatnie słowa.
-Co to za ludzie?
-Estrella azul.
Po tych słowach Vincent poruszył się niespokojnie. Jego twarz zbladła, a on sam stał się jakby nieswój. Patrzył przed siebie, a ja wręcz czułam jego strach. Jego dłonie były mocno zaciśnięte na kierownicy, aż pobielały mu knykcie.
Skoro on się bał, ja też powinnam. Chociaż tak naprawdę nie wiem co to za ludzie, wydaje się jakby każdy wokół ich znał. Co prawda wiem, że opinia o nich nie jest najlepsza, ale w końcu tutaj nikt nie jest bez winy.
-Vincent?
Nawet na mnie nie spojrzał. Zaczęłam się trochę martwić. Wpatrywanie się w jeden punkt nie jest dobrym znakiem. Powiedziałabym, że wręcz przeciwnie.
Niepewnie położyłam dłoń na jego przedramieniu. I chyba to wybudziło go, bo powoli przeniósł wzrok na mnie. I kiedy jego czarne oczy zderzyły się z moimi zielonymi, nie wiedziałam jak zareagować. Tak olbrzymiego strachu nie widziałam chyba jeszcze nigdy. I z pewnością nie spodziewałabym się tego po nim. Ten, którego wszyscy się boją, sam jest przerażony.
I to był jeden z niewielu momentów, kiedy widziałam w nim normalnego człowieka. Takiego, który ma uczucia. I strach, każdy się czegoś boi, ale żeby komuś to pokazać, trzeba być naprawdę odważnym. Bo pokazanie drugiemu człowiekowi swoich obaw jest aktem olbrzymiej odwagi i zaufania.
-Musisz mi zaufać.
Gdy z jego ust wydostały się wreszcie słowa, nie chciałam by były prawdziwe. Nie mogę mu tego obiecać, bo nie potrafię.
-Rose, posłuchaj. Wiem, że nie chcesz być od kogoś zależna, ale z tymi ludźmi nie ma zabawy. Albo wypełniasz obietnice albo giniesz. Estrella azul to najbardziej niebezpieczni ludzie na świecie. Nawet mój ojciec nie ma takiej władzy jak oni. I ja też nigdy nie będę miał.
-Czego ode mnie oczekujesz? - zabrałam rękę i odwróciłam wzrok. - Nie potrafię ci od tak zaufać. Dobrze wiesz, że nie stanie się to ani teraz, ani w najbliższej przyszłości.
-Posłuchaj mnie uważnie. Mario, ich przywódca, jest bezlitosny i nie liczy się z nikim. - szczerze, chciało mi się płakać. Przez swojego ojca i jego interesy jestem w niebezpieczeństwie, od którego nie mogę uciec. Nawet jeśli bym próbowała, w końcu ktoś z nich mnie znajdzie i zabije. - Musimy powiedzieć mojemu ojcu.
-Sam powiedziałeś, że nic nie może zrobić. Nikt nie może. Jestem skazana na śmierć przez własnego ojca.
Wysiadłam z samochodu, głośno trzaskając drzwiami. Miałam ochotę wyć. Wszystko to, nad czym pracowałam, legło w gruzach. Nigdy nie ucieknę od swojego nazwiska. Nie stworze dla siebie nowej, lepszej przyszłości. Bo zanim cokolwiek zacznę, wszystko runie. Wyląduje kilka metrów pod ziemią, najpewniej na jakimś pustkowiu z kulką w głowie.
CZYTASZ
Róża Cottano
Roman pour AdolescentsNazywam się Lynette Noraynan i właśnie uciekłam ze swojego domu. Przemierzam Stany, aby dostać się do miejsca, gdzie kontakty mojej rodziny nie sięgają. Do miejsca, gdzie być może zginę, jeśli ktoś odkryje kim jestem. Do miejsca, w którym chcę zac...