3// Dlaczego miałabym się ciebie bać?

1K 56 0
                                    

Po zajęciach wybrałyśmy się z Seline nad jezioro za miasto. Umówiła się tam ze swoim ukochanym i bardzo chciała, bym go poznała. Opierałam się, bo jednak byli mi to obcy ludzie, a ja zawsze miałam obawy przed poznaniem kogoś nowego. Wcześniej przerażała mnie myśl, że każdy kto mnie pozna, zginie. Mój ojciec taki już był, dlatego trzymałam się od ludzi z daleka. Może nie od wszystkich, ale od zdecydowanej większości.

Teraz jednak ojciec nie może wtrącać się do mojego życia, dlatego po długich namowach, zgodziłam się. Seline jest uparta i groziła mi nawet, że zaciągnie mnie tam siłą. Wie, że przeprowadziłam się tutaj niedawno i ma obsesję na punkcie poznania mnie z jak największą ilością ludzi. Proponowała nawet wyjście do klubu w piątek razem z jej znajomymi z Los Angeles.

- Uwielbiam ten kawałek. Słucham go zawsze, nawet po kilka razy z rzędu. Jest idealny na takie wycieczki za miasto - mówiła o piosence, której niestety nie rozpoznawałam. Wpadała w ucho, i to całkiem dobrze. - Rose, mogę o coś zapytać?

- Jasne, i tak nie mam wyboru - uśmiechnęłam się.

- Co słyszałaś o Rosewood? Zanim tutaj przyjechałaś? - spojrzała na mnie, ale miała okulary na nosie, więc nie mogłam nic wyczytać z jej wzroku.

- Fajne miasteczko nad oceanem. W sumie to nie wiedziałam za dużo. Chciałam po prostu urwać się z domu - wzruszyłam ramionami, choć tak naprawdę nie wybrałam tego miejsca przypadkowo. Dokładnie przemyślałam każdy swój krok, aby tylko uciec i być nieznajomą. Jednak nie każdy musi o tym wiedzieć.

- A co wiesz o rodzinie Cottano?

- Co? - zmarszczyłam brwi. - Dlaczego pytasz?

- Muszę ci o czymś powiedzieć.

- Słucham?

- Adrian, mój narzeczony, jest związany z tą rodziną. Przyjaźni się z Vincentem, synem bossa. Błagam, nie panikuj, oni są naprawdę w porządku. Może na początku będą trzymali dystans, ale musisz zrozumieć, że to nie są tacy źli ludzie jak wszyscy mówią - zatrzymała samochód gdzieś pośrodku lasu. Zdjęła okulary i spojrzała mi w oczy. Nie byłam zadowolona z takiego obrotu spraw. - Wiem, powinnam powiedzieć ci wcześniej, ale nie chciałam byś zmieniła zdanie. Daj mi szansę, a udowodnię ci, że możesz z nimi normalnie rozmawiać i spędzać czas. I nie musisz obawiać się przy tym o swoje życie.

- Obiecaj mi tylko, że gdy poproszę, odwieziesz mnie do domu.

- Obiecuje - przytuliła mnie. - Chodź, poznasz ich.

- Ich? - wysiadłam z samochodu lekko spanikowana i zaczęłam podążać za rudowłosą. - Przecież miał być tylko Adrian.

- Będzie jeszcze Veen i Jasmine. Nie bój się, będę tuż obok ciebie. Póki się nie oswoisz z sytuacją, możesz na mnie liczyć - złapała mnie za rękę i pociągnęła dalej.

Dosłownie chwilę później byłyśmy na miejscu. Nie było tu żadnej plaży ani piasku. W zamian, koce rozłożone na niewielkim, drewnianym pomoście. Na uboczu leżały piwa i jakieś napoje. Obok ułożono sporą kupkę drewna, więc zapewne planowali zrobić ognisko. Bardzo podobała mi się ta wizja. Całe to miejsce było wręcz idealne. Spokój, cisza, brak dźwięku samochodów i miasta. Tylko natura i grupka przyjaciół. I ja. Jak zwykle niepasująca do tego sielankowego obrazka.

Jednak wzrok szatyna spoczywający na mnie znowu sprawiał, że czułam się po prostu tak, jakbym nagle się zmniejszyła. Cholera, jakbym była małą dziewczynką, która nie wie co ma robić. To już trzecie spotkanie z nim, a moja reakcja na niego się nie zmieniła. I co gorsze, zaczęło mi się to podobać. Pomimo jego wtargnięcia do mojego domu i wszystkiego co się wtedy wydarzyło, intrygował mnie. Już od tego spotkania w klubie. Znacznie różnił się od każdego kogo znałam, a jednocześnie był tak podobny do ojca. Tajemniczy, poważny, groźny, niebezpieczny. Ani krzty innych, dobrych uczuć. Jakby żył po to, by sprawiać innym ból. Dlatego nie mogę pozwolić, by wtargnął do mojego życia. Przy nim muszę być suką, zero emocji i litości. Tak jak  wychował mnie ojciec.

Róża CottanoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz