4// Lynette, co ty zrobiłaś?

860 48 3
                                    

Wstałam wcześnie rano z nową energią do działania. Rozmowa z Charlie'em pomogła i dała mi pewnego rodzaju pewność, że dopóki nikt nic o mnie nie wie, jestem bezpieczna. Rose Hamilton już nigdy więcej nie stanie się Lynette Noraynan. Muszę wreszcie nauczyć się żyć normalnie. Teraz to ja decyduję o tym kim jestem, co robię, jak się zachowuję.

Kiedy promienie słońca wpadły do mojej sypialni, uśmiechnęłam się i wstałam, wyciągając ręce do gory, żeby rozprostować swoje ciało. Było jeszcze dosyć wcześnie, a ja miałam ochotę na małą wycieczkę do Los Angeles, więc żwawym krokiem poszłam do łazienki wziąć prysznic. Chłodna woda spływała po moim ciele, powodując dreszcze. Jednak nie przestawałam się uśmiechać. Byłam pewna, że ten dzień będzie bardzo przyjemny i nic ani nikt mi tego nie popsuje.

Owinęłam ręcznik wokół ciała i wróciłam do sypialni. Wyciągnęłam z szafy białą sukienkę z odkrytymi plecami i pięknym, ażurowym wzorze na talii. Wzięłam jeszcze białe majtki i szybko się przebrałam. Planowałam naprawdę dużo zwiedzania, więc zamiast sandałków, założyłam beżowe trampki. Włosy zaplotłam w dwa warkocze, a z makijażu całkowicie zrezygnowałam.

Włożyłam najpotrzebniejsze rzeczy do dużej torby w odcieniu delikatnego różu i opuściłam swój apartament. Zjeżdżając windą na parking, poznałam swoją sąsiadkę z czwartego piętra, Kami. Była bardzo urocza, trochę starsza ode mnie. Miło nam się rozmawiało, więc wymieniłyśmy się numerami telefonu, żeby umówić się na kawę, może w przyszłym tygodniu.

Wsiadłam do Ferrari i od razu po wyjeździe z garażu, włączyłam ulubioną playliste. W rytmie piosenek Lany skierowałam się na północ. Oczywiście po drodze wstąpiłam do knajpki, w której poznałam Patricka. Tym razem go nie było. Za to przywitał mnie tłum młodzieży. Musiałam trochę poczekać na swoją kolej, dlatego postanowiłam zrobić coś pożytecznego i poszukałam w internecie najlepsze galerie sztuki w Los Angeles. Znalazłam kilka, ale zdecydowałam się tylko na jedną, bo nie miałam też zbyt dużo czasu. The Huntington Library, Art Collections, and Botanical Gardens wyglądało bardzo ciekawie na zdjęciach, więc od razu po wyjściu z knajpki, wpisałam to miejsce w GPS-a.

***

Po całodniowym zwiedzaniu miasta aniołów, byłam wyczerpana. Jednocześnie czułam też wielką ulgę i radość. Dawno nie spędziłam całego dnia sama ze sobą. Zero stresu, niepokoju i natrętnych ludzi. Tylko ja i kawa. Nie mam pojęcia ile jej wypiłam, z pewnością za dużo. Jednak wracając już do domu, byłam zmęczona. Niebo przybierało coraz ciemniejszą barwę, a księżyc świecił nad horyzontem. Wyglądało to bardzo pięknie, ale było niczym, w porównaniu do zachodu słońca, który oglądałam ze wzgórza Hollywood. Kolory na niebie, które zmieniały się z każdą kolejną minutą, od pomarańczu, przez czerwienie i róże, do niesamowitego, liliowego odcienia. Siedziałam jak zaczarowana i podziwiałam ten cud natury, całkowicie się wyłączając.

Było warto, to mogę szczerze przyznać. Cały dzień spędzony poza domem był czymś, czego niezwykle potrzebowałam. Z dala od tego całego zamieszania, które zajmowało natrętnie moje myśli.

Przejeżdżając obok parku, do mojej głowy wpadł pomysł, który postanowiłam zrealizować. Zaparkowałam na najbliższym, wolnym miejscu i skierowałam się w głąb drzew. Po zaledwie kilku metrach, dostrzegłam plac zabaw dla dzieci. Nikogo już nie było, bo pora była na to nieodpowiednia. Moje wewnętrzne dziecko obudziło się we mnie, a na twarzy zagościł delikatny uśmiech. Usiadłam na huśtawce i odepchnęłam się od ziemi, wprawiając moje ciało w ruch. Wiatr delikatnie muskał moją twarz, jednocześnie rozwiewając moje włosy.

Poczułam w sobie tą dziecięcą radość, która od razu wprawiła mnie w lepszy nastrój. Dawno tego nie robiłam, a od zawsze kochałam huśtawki. Mimo iż teraz byłam może trochę za stara na takie zabawy, sprawiało mi to niezłą frajdę.

Róża CottanoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz