9// Jakby to było czymś normalnym

681 42 0
                                    

Zaleta mieszkania samemu? Zdecydowana wolność, jeżeli chodzi o wszystko co można robić. Samemu podejmujesz decyzję, nikt ci się nie przeciwstawia. Możesz zjeść śniadanie nawet o 14 i nikt cię za to nie skrytykuje. Na obiad możesz sobie zrobić co tylko zechcesz, a jeśli nie masz ochoty gotować, to możesz sobie coś zamówić. Nikt nie marudzi, że muzyka jest puszczana za głośno. 

Jednak najgorszą rzeczą, jaka istnieje jest sprzątanie. I tak jak nikt ci nie mówi, że masz posprzątać swój pokój, tak wreszcie nadchodzi dzień, kiedy musisz wreszcie wysprzątać syf, który masz w całym mieszkaniu. I nawet ulubiona playlista nie pomaga, gdy z każdą minutą jest tego coraz więcej. Bo nagle okazuje się, że śmieci jest strasznie dużo, pranie zalega na podłodze w łazience, a gdzieś w rogu salonu zamieszkał sobie pająk. I po siedmiu godzinach sprzątania masz dość, a to nawet nie jest jeszcze koniec. 

Jednak najgorszym pomieszczeniem jest garderoba. W pomieszczeniu, które było puste, zrobiłam największą garderobę, jaką w życiu miałam. I niestety, jest tego dużo.  Na sam widok porozrzucanych ubrań i butów odechciewało mi się wszystkiego. Bo jak niby mam to posprzątać w jeden wieczór? 

I szczerze, ucieszyłam się gdy mój telefon zaczął grać melodię informującą, że ktoś dzwoni. Na wyświetlaczu pojawiło się imię i nazwisko Leny, a moje ciało automatycznie się spięło. Chyba jednak wolałabym sprzątanie niż rozmowę, która miała za chwilę się odbyć.  Lubiłam ją, ale po tym jak zobaczyła mnie w jednym samochodzie z Vincentem, miałam lekkie obawy. 

Niepewnie odebrałam telefon, czując jak węzeł zaciska się wokół mojej szyi. Jeżeli im powiedziała, to już koniec. 

-Halo? - mój głos był obojętny, co całkowicie przeczyło temu, co działo się wewnątrz mnie. 

-Za dziesięć minut na plaży obok ciebie. Musimy poważnie porozmawiać. 

Gdy usłyszałam dźwięk przerwanego połączenia, westchnęłam. Dlaczego ludzie nie mogą tak po prostu zadzwonić i powiedzieć, że zapraszają mnie na pizzę? Przecież to byłoby o wiele prostsze niż poważne rozmowy. 

Nie mogłam odwlekać tej rozmowy, bo pomimo wszystko chciałabym wiedzieć na czym stoję. I czy Andre już wie. W końcu był pierwszym chłopakiem tutaj, który okazał się być kimś więcej niż zwykłym znajomym. On i Lena stali się dla mnie naprawdę bliscy, choć nie wróżyłabym nam dłuższej znajomości. Wyglądają raczej na takich, którzy wolą towarzystwo własnych znajomych. 

Postanowiłam się jakoś nie stroić na to spotkanie. Zwykła, szara bluza z logiem Nike i czarne jeansy były idealne na szybkie wyjście. Na nogi wsunęłam ciemne adidasy i wyszłam z domu, zatrzaskując za sobą drzwi. W kieszeni spodni spoczywał mój telefon i klucze do mieszkania. Szybkim krokiem pokonałam swoje osiedle i znalazłam się na plaży. Blondynka już tam była. Siedziała na piasku, a delikatny wiatr rozwiewał jej włosy. Gdy tylko zbliżyłam się na odległość około trzech metrów, odwróciła głowę w moją stronę i posłała mi wściekłe spojrzenie. 

-Możesz mi powiedzieć, co robiłaś w jednym samochodzie z tym mordercą? 

Stanęła na równe nogi i przyglądała mi się naprawdę uważnie. Czułam się jakbym byłą na jakimś przesłuchaniu, choć to była zwykła dziewczyna, której nawet dobrze nie znałam. I ten fakt uderzył we mnie tak szybko, jak zdążyłam się do niej zbliżyć. Nie muszę jej niczego wyjaśniać. 

-A mogę wiedzieć co cię to obchodzi? Od kiedy mam ci się z czegokolwiek tłumaczyć? - uniosłam brew do góry. 

-Mojego kuzyna może i zdążyłaś oszukać, ale nie mnie. Jesteś taka jak oni wszyscy. Dziewczynka z dobrego domu, która próbuje wyrwać się od rutyny i spróbować nowych wrażeń. Ale zmartwię cię, księżniczko. - ostatnie słowo wręcz wypluła, a ja zaczynałam się irytować, co nie wróciło nic dobrego. Dla niej. - Przejrzałam cię i tym razem nie wywiniesz się tak łatwo. Andre o mało co nie został złapany, bo szukał biednej dziewczynki, która go wychujała i odjechała z pieprzonym Vincentem Cottano. A to jest chyba gorsze od bycia bogatą suką. 

Róża CottanoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz