Traciłem nadzieję,
gdy byłem jeszcze dzieckiem.
Uśmiechałem się,
gdy poniosłem klęske.
Płakałem nocami,
prosząc o koniec.
Poznałem uczucia,
których dzisiaj się boję.Wewnątrz umarłem,
na zewnątrz było dobrze.
Walczyłem przez lata,
a było coraz gorzej.
Sięgnąłem po leki,
czując tylko pustkę.
Ona wróciła,
nadzieja że usne.Pocięte ręce,
psychika w kawałkach.
Nie chciałem już czuć,
przestałem płakać.
Została obojętność,
wszystko inne odeszło.
Poznałem piekło,
jeszcze przed śmiercią.Stracona nadzieja,
dała życie artyście.
Powiedziała bym walczył
i odeszła na zawsze.
Dzisiaj widzę światło,
idę w jego stronę.
Musiałem umrzeć,
żeby ujrzeć drogę.