Perspektywa Annabeth
Tej nocy miałam pierwszy od dłuższego czasu sen. Byłam w Obozie Herosów. Mając nadzieję, że to jest jeden ze snów, które pozwoliłyby mi się komunikować z kimkolwiek, pobiegłam do Wielkiego Domu.
- Chejron! – zawołałam. Stary centaur obrócił się.
- Annabeth? – zapytał, zmieszany. – Gdzie jesteście? I dlaczego masz trzy lata?
- Wygląda na to, że ja i Percy znaleźliśmy się w innej galaktyce. – oznajmiłam. – Jest trochę dziwna. Nie ma w niej bogów tylko Moc... Ale to na inną okazję. Chodzi o to, że nie mamy pojęcia, jak wrócić, a co gorsza, oboje czujemy, że na razie nie powinniśmy wracać. Dołączyliśmy na szkolenie do Zakonu Rycerzy Jedi. Najwyraźniej potrafimy manipulować Mocą. Zobaczymy, czy możemy się kontaktować przez wiadomość Iris. Jak na razie zadowolimy się snami.
- Kiedy posłałem po was Connora i Travisa, chodziło o nową przepowiednię. – powiedział Chejron. – Szła mniej więcej tak:
Syn morza i córka mądrości znów w podróż wyruszą,
Staną się rycerzami, wygrać wojnę muszą.
Jeśli się nie uda, nadal jest nadzieja,
tymczasową siedzibą Zakonu stanie się Ziemia.
Półbogowie i rycerze razem się sprzymierzą
I z Imperium wspólnie się zmierzą.
Po wypowiedzeniu przepowiedni mentor półbogów zaczął znikać.
- Uważajcie na siebie! – krzyknął jeszcze i obudziłam się.
- Annabeth. – usłyszałam. – Annie, obudź się. Mądra Dziewczyno?
- Już wstaję... - mruknęłam i odrzuciłam kołdrę.
- Ktoś pukał i powiedział, że za chwile przyjdzie i zaprowadzi nas do jadalni. – oznajmił Percy. – Więc ubieraj się!
- Tak, już... - wstałam z łóżka, przecierając oczy. Odszukałam wzrokiem mojego chłopaka. – Co ty masz na sobie? – zmarszczyłam brwi. Syn Posejdona był ubrany w kremową tunikę z brązowym paskiem, a na nogach miał kremowe spodnie i brązowe, wysokie buty.
- Najwyraźniej w szaty dla młodzików. – wzruszył ramionami. – I nie śmiej się, dla ciebie jest coś podobnego. – Percy podał mi strój. Rzeczywiście: moje ubranie było praktycznie takie samo.
Po tym, jak się przebrałam, ktoś zapukał do drzwi. Otworzyliśmy, a naszym oczom ukazała się rycerz Antilles.
- Chodźcie. – powiedziała. – Zjemy śniadanie, a później oprowadzę was po świątyni.
Wyszliśmy z naszych kwater i skierowaliśmy ku jadalni. Po trzech minutach drogi dotarliśmy na miejsce. Nałożyliśmy sobie jedzenia usiedliśmy przy stole. Nie powiem, śniadanie było smaczne. Percy'emu chyba najbardziej zasmakowało niebieskie mleko. To tylko potwierdzało zasadę „gdy coś jest niebieskie, smakuje lepiej".
- Gdzie pójdziemy najpierw, pani Antilles? – zapytałam, gdy skończyliśmy jeść.
- Najpierw do części, gdzie młodzikom wolno wchodzić. – powiedziała. – Dopiero później zajrzymy do miejsc dla wyższych rangą Jedi.
Ruszyliśmy w drogę. Pierwszym odwiedzonym przez nas miejscem były sale lekcyjne, gdzie już jutro mieliśmy zacząć naukę. Następnie były sale treningowe i ogromna biblioteka, w której od razu się zakochałam.
Jednak miejscem, które spodobało się mi najbardziej, była Komnata Tysiąca Fontann. Była przepiękna! Nie dziwię się, że jest to jedno z miejsc najchętniej odwiedzanych przez Jedi.
Następnie odwiedziliśmy sale treningowe przeznaczone dla rycerzy i padawanów. Nie różniły się wiele tych dla młodzików.
Na końcu rycerz Antilles pokazała nam, gdzie są pokoje rady i wróciliśmy do swojej kwatery.
- Jutro rano ktoś przyjdzie po was na pierwsze zajęcia. – powiedziała. – Do zobaczenia!
Staliśmy w ciszy przez chwilę. Później podeszłam do drzwi i zamknęłam je.
- Miałam dzisiaj sen. – powiedziałam. – Kolejna przepowiednia.
Percy jęknął.
- To jest właśnie nasze szczęście. – mruknął. – O co chodziło?
- Nie martw się, tym razem przynajmniej jest dość łatwa do zrozumienia. – uspokoiłam go. – To szło mniej więcej tak:
Syn morza i córka mądrości znów w podróż wyruszą,
Staną się rycerzami, wygrać wojnę muszą.
Jeśli się nie uda, nadal jest nadzieja,
tymczasową siedzibą Zakonu stanie się Ziemia.
Półbogowie i rycerze razem się sprzymierzą
I z Imperium wspólnie się zmierzą.
- Okay, no to syn morza i córka mądrości to ty i ja. – zaczął zgadywać chłopak. – Już wyruszyliśmy w podróż. Musimy stać się rycerzami... Na pewno chodzi o Jedi. Będzie jakaś wojna, którą prawdopodobnie przegramy. Wtedy razem z Zakonem wrócimy na Ziemię, sprzymierzymy się z półbogami i razem zmierzymy się z Imperium, cokolwiek to będzie. Proste.
- Jak tak to ujmujesz... - zastanowiłam się. – W sumie masz rację. Pozostaje jeden problem. Jak wrócimy wtedy na Ziemię?
- Myślę, że jak proroctwo będzie się wypełniać, to otworzy się jakiś portal, czy coś. – wzruszył ramionami.
- Nie do końca. – usłyszałam. Przed nami pojawiło się jasne światło, a po chwili na jego miejscu stał niebieskowłosy człowiek o jasnej skórze. W jego oczach świeciły miliony gwiazd i galaktyk. – Jam jest Chaos, twórca wszechświata. – przedstawił się. Ja i Percy skłoniliśmy się. – W związku z zaistniałą sytuacją, chciałbym dać wam obojgu moc potrzebną do wypełnienia proroctwa. Jest to zdolność do tworzenia portali i udawania się w jakiekolwiek miejsce we wszechświecie. Dzięki temu nie stracicie kontaktu z przyjaciółmi i będziecie wiedzieć, co dzieje się na Ziemi.
Chaos stworzył dwie kule światła i podał je nam. Gdy tylko wzięliśmy je do rąk, moc weszła w nasze ciała.
- Dziękujemy, lordzie Chaos. – powiedziałam i skłoniliśmy się znowu. – Mam jednak jedno pytanie. Czy ktoś może wiedzieć o naszym dziedzictwie?
- Na razie nie. – odpowiedział. – Zakon i inni nie mogą wiedzieć, skąd i kim jesteście, ani jakie macie moce. Jednak wyczuwam, że ktoś wkrótce dowie się o was i będzie to bardzo dobra rzecz. – mrugnął do nas, a później zniknął w błysku światła, tak szybko i niespodziewanie, jak się pojawił.

CZYTASZ
Another World
FanfictionPo Wojnie Gigantów wszystko miało się ułożyć. Niewiele osób zginęło, a oba obozy otworzyły się na i Greków i Rzymian. Jednak dla Percy'ego i Annabeth los jak zawsze ma inne plany... Crossover Percy'ego Jacksona i Star Wars! Opowieść zaczyna się w ro...