Rozdział 12 ~ Kamino

52 3 0
                                    

Perspektywa Percy'ego

- Mistrzu? – Nakkie rozejrzał się po otoczeniu. Byliśmy właśnie na jednym ze środkowych poziomów Coruscant, szukając pewnego złodzieja. Nic poważnego, naprawdę, ale koleś zaczynał działać mi na nerwy i bardzo chciałem go złapać. – Czuję, że coś jest nie tak. Bardzo nie tak.

- Tak, ja też to czuję. – skinąłem głową. – Ale nie ma to nic wspólnego z osobą, której szukamy.

- To coś poważniejszego niż drobny złodziej, mistrzu. – odparł Roan. Przez chwilę szliśmy w ciszy, aż w końcu nasz spokój przerwał głośny dźwięk statku pędzącego z ogromną prędkością. Za nim leciał inny statek, z podobną prędkością.

- Pościg! – zatarłem dłonie. – Coś, co lubię. Chodź Nakkie, zatrzymajmy go!

Po tych słowach skoczyłem prosto na pojazd.

- Jestem zaraz za tobą, mistrzu! – zawołał mój padawan.

- Wiem, że tak! – krzyknąłem do niego. Zapukałem w szybę statku. – Nie ma się gdzie tak spieszyć, proszę pani. – powiedziałem spokojnie do kierowcy. Ona w odpowiedzi zaczęła strzelać. – Hej, to niegrzeczne! – wyrwałem jej blaster z rąk. Ona jednak nie poddawała się. Manewrowała pojazdem naprawdę sprawnie i gdyby nie to, że jestem Jedi, już dawno bym spadł i się zabił. Na szczęście w końcu użyłem swojego doświadczenia jako heros i ogłuszyłem ją rękojeścią miecza. Zupełnie nie w stylu Jedi, ale trzeba sobie jakoś radzić, prawda?

Zatrzymałem statek kobiety na uboczu i wyciągnąłem ją z maszyny. Wkrótce obok mnie zatrzymały się dwa ścigacze. W jednym z nich siedzieli Anakin i Nakkie, a w drugim Obi-Wan.

- Zgaduję, że was wyręczyłem. – uśmiechnąłem się do nich.

- Dobrze, że akurat tu byliście, Percy. – odpowiedział z ulgą Kenobi. – Miałem wrażenie, że jej nie złapiemy.

- Co zrobiła? – zainteresował się Nakkie.

- Jest odpowiedzialna za zamachy na senator Amidali. – wytłumaczył mu Skywalker, a później spojrzał na mnie znacząco. Moje oczy rozszerzyły się. Zamachy?

- Ale nic jej nie jest, prawda? – spytałem. Anakin potrząsnął przecząco głową. Odetchnąłem z ulgą. Nie chciałem, żeby jedna z moich przyjaciółek umarła przez łowcę nagród.

Uciekinierka w końcu zaczynała się budzić. Obi-Wan ukląkł przy niej.

- Kto cię wynajął? – zaczął ją wypytywać.

- Nie odpowiem... Jedi... - wycharczała.

- Kto cię wynajął? – zapytał jeszcze raz, tym razem dodając trochę mocy. Łowczyni zaczynała się łamać, lecz zanim odpowiedziała, ktoś strzelił i zabił ją zatrutą strzałką. Skywalker zaklął po starogrecku. Jego mistrz i mój padawan spojrzeli na niego dziwnie.

- Język, Anakinie. – zwróciłem mu uwagę.

Kenobi wyjął strzałkę z ciała kobiety.

- Już nic tu po nas. – powiedział. – Percy, Nakkie, wróćcie do Świątyni. Anakin musi pilnować Senator, a ja... Muszę gdzieś zajrzeć.

- Dobrze, Mistrzu Kenobi. – skinąłem głową. – Możecie nas wezwać, jeśli będziemy potrzebni.

Po tych słowach ja i Nautolan udaliśmy się we wskazane miejsce.


Od razu skierowaliśmy się do Komnaty Tysiąca Fontann na medytację. O tej porze nie było tam wielu Jedi, ale, jak można się było spodziewać, zastaliśmy tam Annabeth i jej padawana, Rowan. Porozmawialiśmy chwilę i opowiedzieliśmy o wszystkim, co się stało. Później chwilę robiliśmy to, po co ja i Nakkie tu przyszliśmy – medytowaliśmy. Jednak nasz spokój nie potrwał długo. Do Komnaty wbiegł zdyszany Obi-Wan.

Another WorldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz