Rozdział 4 ~ Pierwsze lekcje

52 3 0
                                    

Perspektywa Percy'ego

Następnego dnia znów obudziło mnie pukanie do drzwi.

- Percy? Annabeth? – rozpoznałem głos rycerz Antilles. – Przebierzcie się. Za dwadzieścia minut przyjdę po was. – powiedziała i chyba odeszła.

Usiadłem na łóżku i spojrzałem na Ann. Była już rozbudzona. Podszedłem do szafy i wziąłem nasze ubrania. Podałem jej szaty, a sam poszedłem do łazienki.

Tak jak zapowiedziała rycerz Antilles, około dwudziestu minut później przyszła i zabrała nas do Sali lekcyjnej. Najwyraźniej to ona będzie nas uczyć.

Byliśmy jednymi z pierwszych w pokoju. Zajęliśmy jedną z ławek z tyłu. Kobieta wyszła i co jakiś czas wracała z innymi młodzikami.

Szczęście nam dopisało. Rzeczywiście uczyliśmy się czytać. Szczerze mówiąc, poszło to całkiem łatwo, biorąc pod uwagę, że pisaliśmy i czytaliśmy wcześniej, po prostu w innym języku.

Pierwsze zajęcia się skończyły, a naszą grupę zabrano do Sali treningowej. Jednak nie chodziło o szkolenie w walce na miecze lub w walce wręcz. Mieliśmy poznać podstawy manipulacji mocą.

Usiedliśmy w kole, krzyżując nogi. W środku koła była kupka kamieni, po jednym dla każdego z nas.

- Zamknijcie oczy i połączcie się z mocą. – poleciła rycerz Antilles. – A później przywołajcie do siebie kamień. Nie myślcie o tym, po prostu zróbcie to.

Tak jak powiedziała kobieta, zamknąłem oczy i sięgnąłem w głąb siebie. Wyobraziłem sobie, jak kamień podlatuje do mojej ręki. W dłoni poczułem ciężar.

Otworzyłem oczy. Kamień był w mojej ręce.

Spojrzałem na Annabeth. Skała zaczęła podlatywać w jej kierunku.

Antilles patrzyła na nas w szoku, ale szybko otrząsnęła się.

- Bardzo dobrze! – uśmiechnęła się. – Kto wykona zadanie, tak jak ta dwójka, niech spróbuje odesłać kamień z powrotem. I powtórzyć.

Przez następną godzinę robiliśmy to ćwiczenie. Udało się jeszcze pięciu młodzikom. Byłem z siebie naprawdę dumny, biorąc pod uwagę, że jeszcze tydzień temu nie wiedziałem, co to jest Moc, i że w ogóle istnieje.

Następne były ćwiczenia medytacyjne. Cóż, to było już nieco trudniejsze. Moje ADHD nie pozwoliło mi się skupić tak, jak przy podnoszeniu kamieni. To było dziwne. Nie miałem pojęcia, od czego zależało to, że raz się skupiam, a innym razem jest to prawie niemożliwe.

Annabeth wydawała się naturalna w medytacji. Być może to kwestia tego, że jest córką Ateny, nie wiem. Dzieci bogini mądrości generalnie z reguły są spokojniejsze.

Po tej lekcji wiedziałem, że medytacja to będzie dla mnie katorga. Przynajmniej przez pierwsze lata.

Później były zajęcia o historii. Szczerze? Nie spodziewałem się, ale trochę mnie to zainteresowało. Mieliśmy tylko zarys tego, czego będziemy się uczyć później i już wiedziałem, że najbardziej interesująca będzie Wielka Wojna Sithów.

Następnie mieliśmy czas wolny.

- Chodź do biblioteki. – Annabeth złapała mnie za rękę i pociągnęła ku wspomnianemu miejscu.

- Co musimy odkryć najpierw? – spytałem.

- Coś o Jedi. – wzruszyła ramionami. – A później rasy i planety w tej galaktyce.

- Okay. – otworzyłem drzwi. Weszliśmy do środka.

Na samym początku Sali było duże biurko, przy którym siedziała główna archiwistka – Jocasta Nu, wraz ze swoimi dwoma pomocnikami. Biblioteka, to znaczy Archiwa Jedi, bo taka była jej profesjonalna nazwa, przypominała nieco biblioteki na Ziemi, z kilkoma istotnymi zmianami. Po pierwsze – była OGROMNA. To znaczy... Serio. Miała dwa piętra i była tak wielka, jak Akademia Yancy. Po drugie – była pięknie zdobiona. Trochę jak Grand Central Terminal, jeśli wiecie, o co mi chodzi. Chociaż... Była ciemniejsza niż on.

Annabeth wyjęła kartkę z tutejszym alfabetem przetłumaczonym przez nią na grecki. Minęliśmy archiwistów i zaczęliśmy szukać informacji o Jedi.

- Tam! – blondynka wskazała wielki napis sekcji. – Najpierw kodeks i ideologia.

W związku z tym, że nie byliśmy jeszcze biegli w czytaniu w alfabecie Aurebesh, mieliśmy trochę trudności ze znalezieniem tego, czego szukaliśmy. Więc nic dziwnego, że nasze pierwsze poszukiwania zakończyły się po pół godziny.

- W końcu. – Annabeth wyjęła wielki podręcznik Jedi. – Masz kartki? Musimy to gdzieś zapisać.

- Nie. – pokręciłem głową. – Ale zaraz przyniosę.

- Okay. – powiedziała. – Będę przy tamtym stoliku. – wskazała go.

- Jasne. – ruszyłem ku naszym kwaterom. Z szafki wyjąłem czarny zeszyt i wróciłem do Archiwów.

- A długopis? – zapytała Ann, nawet na mnie nie spoglądając.

- Mam Orkan. – wyjąłem miecz z kieszeni. Odetkałem go pod stołem i szybko zamieniłem w długopis z otwartą końcówką. Chase wzięła go do ręki. Podałem jej również zeszyt. Zaczęła pisać.

- Dobra... - zaczęła. – Podstawą filozofii Jedi jest ich kodeks, czyli:

Nie ma emocji - jest spokój.

Nie ma ignorancji - jest wiedza.

Nie ma namiętności - jest pogoda ducha.

Nie ma chaosu - jest harmonia.

Nie ma śmierci - jest Moc.

- Mhmm... - przytaknąłem. – Trochę jak... Stoicyzm w naszym świecie.

- Zapamiętałeś to? – spojrzała na mnie w szoku. Skinąłem głową. – Niemożliwe!

- Nie doceniasz mnie, Mądra Dziewczyno. – mrugnąłem do niej. Annabeth przewróciła oczami.

- Tak naprawdę w ideologii Jedi jest jeden, istotny problem. – powiedziała. – Rycerze nie powinni okazywać ogromnych emocji, ale co najważniejsze... Nie wolno im kochać.

- No to po prostu złamiemy tą zasadę. – stwierdziłem. – To znaczy, będziemy ukrywać naszą miłość. W końcu przepowiednia mówi, że musimy zostać Jedi, nie możemy się wycofać.

- Masz rację... - przytaknęła niechętnie córka Ateny. – Wygląda na to, że nie będziemy standardowymi Jedi...

- Czy my kiedykolwiek mieściliśmy się w jakichkolwiek standardach? – zaśmiałem się.

- Nie, chyba nie... - zgodziła się ze mną Annabeth. Zapisała wszystko, co musieliśmy wiedzieć z tej książki, odłożyła ją i ruszyliśmy w dalsze poszukiwania.

Gatunków w tej galaktyce było mnóstwo. Dominującą rasą byli ludzie, ale było też wiele Twi'leków (na przykład rycerz Antilles), Togrutanów, Wookiech, Mirialanów i innych.

Planet było o wiele więcej niż w Układzie Słonecznym. Oprócz Coruscant, Alderaan i Naboo są jeszcze na przykład Tatooine, Lothal, Dantooine, Dathomir czy Geonosis.

Z prawie całym zapisanym zeszytem wróciliśmy do pokoju.

- To będzie... Ciekawe przeżycie. – stwierdziła Annabeth. Pokiwałem głową.

- Kiedy spróbujemy otworzyć portal? – zapytałem. – Pewnie martwią się o nas.

- Spróbujmy jutro po lekcjach. – zaproponowała. Zgodziłem się.

Ten dzień to dopiero początek...

Another WorldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz