Rozdział 28

25.1K 859 79
                                    


Czułam jak słone łzy spływają po moich policzkach. Nie wiem ile czasu siedzę już na podłodze, ale zaczynają mi drętwieć nogi. Nie jestem, jednak gotowa wstać. Nie jestem gotowa na nic. Nie potrafię zrozumieć jak spokojny dzień mógł tak szybko przerodzić się w koszmar. Fakt, że wystarczyło jedno zdjęcie, żeby Tayler zrozumiał, że nie ma siły być ze mną dłużej, tylko sprawiał, że czułam się gorzej. Najgorsze jednak w tym wszystkim było to, że nie czułam żalu do Taylera, miałam pretensje do samej siebie.

-Jezu, Alisha! Co się dzieje.- usłyszałam głos Jaysona.

Podniosłam głowę i spojrzałam na brata. Wystarczyła chwila, żeby mój brat zorientował się o co chodzi. Momentalnie ruszył do drzwi Taylera.

-Jayson stój.- powiedziałam stanowczo i o dziwo Jayson wziął mój rozkaz na serio.- To moja wina. Spierdoliłam wszystko.

-Czy jest coś co mogę dla ciebie zrobić?- powiedział Jayson.

Mój brat chyba zauważył, że nie jestem jeszcze gotowa aby opowiadać co się stało. 

-Po prostu mnie przytul.

Mój brat usiadł obok mnie i mocno mnie przytulił. 

-Nie traktuj go inaczej. On mnie nie skrzywdził. Tayler to wspaniały chłopak.- zaszlochałam w jego koszulkę zostawiając zapewne na niej mokrą plamę.

-A ty jesteś wspaniałą siostrą. Nie ważne co się wydarzyło, wiedz, że możesz na mnie liczyć.

-Dziękuję, że jesteś Jayson.

Kilka minut później Jayson pomógł mi wstać, a następnie odwiózł mnie do akademika. Przez całą podróż nie rozmawialiśmy ze sobą, jednak cisza nas otaczająca była mi potrzebna. Kiedy podjechaliśmy pod budynek mój brat wyłączył samochód i odprowadził mnie pod same drzwi. 

-Dzwoń jeśli czegoś będziesz potrzebowała.- powiedział na pożegnanie i pocałował mnie w czoło. 

Kiedy już zostałam sama łzy ponownie wypełniły moje oczy. Położyłam się na łóżku i  zaczęłam wpatrywać się w sufit z taką intensywnością, jakbym chciała go zburzyć. 

Płakałam jeszcze kilka godzin. Nie wiem, w którym momencie zasnęłam, ale musiało to być zdecydowanie późno, ponieważ kiedy mój budzik zadzwonił rano nie byłam jeszcze gotowa wstać, więc wyłączyłam telefon.

***

Obudziłam się późnym popołudniem. Na początku nie zdawałam sobie sprawy co się dzieje. Kiedy jednak moją pamięć zalały wydarzenia wczorajszego dnia poczułam ucisk w klatce piersiowej. Naprawdę spierdoliłam. Zamiast walczyć o uczucia Taylera i udowodnić mu, że jestem gotowa na szczęście, to uciekłam jak szczeniak z podkulonym ogonem. Teraz kiedy już trochę ochłonęłam zdałam sobie sprawę, że powinnam wczoraj powiedzieć Taylerowi, że przeszłość nie ma dla mnie znaczenia. Z jakiegoś powodu, jednak tego nie zrobiłam. 

-To się nie może tak skończyć.- powiedziałam do siebie i wreszcie wstałam z łóżka.

Poczułam, że jestem gotowa zawalczyć o miłość i udowodnić Taylerowi, że się mylił. Chciałam jak najszybciej pobiec do drzwi i pojechać do Taylera, ale wtedy zdałam sobie sprawę, że mój samochód został pod domem chłopaków. Chwyciłam telefon i wybrałam numer Kate.

-Hej, potrzebuje pomocy. Strasznie schrzaniłam i muszę się dostać do domu chłopaków!-powiedziałam tak szybko jak tylko potrafiłam.

-Będę za 20 minut.-odpowiedziała moja przyjaciółka nie zadając zbędnych pytań i natychmiast się rozłączyła.

Przez następne dwadzieścia minut próbowałam doprowadzić się do stanu, w którym będę gotowa walczyć o chłopaka, którego kocham. 

***

Niecałą godzinę później podjechałyśmy pod dom futbolistów. Kiedy Kate zatrzymała samochód na przeciwko ich domu, poczułam zalewającą mnie determinację. Podczas jazdy razem z Kate ustaliłam co chcę powiedzieć oraz jak ma się potoczyć cała rozmowa. 

-Dziękuje Kate, jesteś wielka. Zadzwonię późni..- przerwałam, ponieważ zauważyłam samochód zatrzymujący się pod domem chłopaków. Był to prawdopodobnie uber. Nie wiem dlaczego, ale zaczęłam mieć najgorsze myśli. Niestety okazało się, że moje przeczucie mnie nie myliło. Z samochodu wysiadła Morgan, cheerleaderka i dziewczyna, z którą Tayler się spotykał. Zamurowało mnie. Nie mogłam uwierzyć, że to może być prawda. Kate jakby czytając mi w myślach powiedziała niepewnie:

-Może przyjechała do kogoś innego...

Chciałabym w to wierzyć. Do końca miałam nadzieję, że przyjechała do kogokolwiek innego, jednak kiedy chwilę później drzwi wejściowe się otworzyły, a przed dom wyszedł Tayler wszystkie moje nadzieje zniknęły. Nie mogłam oderwać od nich wzroku. Tayler wydawał się przybity, nawet nie dotknął Morgan, jednak nie miało to znaczenia. Skoro dzień po naszej kłótni już zadzwonił do swojej byłej to mieliśmy zdecydowanie więcej problemów niż mi się wydawało. 

-A to dupek!-powiedziała wściekle Kate.

-Jeźdzmy.- wyszeptałam.

-Jesteś pewna? Możesz iść tam i zrobić mu awanturę.

-Nie chcę. Wczoraj wyraził się jasno, że to koniec. Może robić co chce i z kim chce.

Kate nie zadawała już więcej pytań włączyła samochód i odjechała. Tayler i Morgan dawno już zniknęli w domu. Nawet nie chciałam myśleć co będą robić. Oparłam głowę o szybę okna samochodowego i spojrzałam w niebo. Zaczęło się chmurzyć. Zapewne zaraz będzie padać. Na razie jednak poczułam jedynie zbierające się łzy pod moimi powiekami. Pozwoliłam im spływać po moich policzkach. Czułam się zraniona. Cała sytuacja była dla mnie jak policzek. Tayler wczoraj obwiniał mnie, że nie potrafię mu zaufać i nie wierzę w jego uczucia, jednak dzisiaj sam pokazał, że nie ma do mnie za grosz szacunku. 

-Wytrzyj łzy. Musimy się upić.- powiedziała Kate parkując pod jednym z akademickich barów.

-Nie mam ochoty teraz nigdzie wychodzić.-odpowiedziałam niezadowolona.

-Wiem, że jest ci ciężko, ale zamykanie się w sobie i odseparowywanie tylko pogorszy wszystko.- powiedziała Kate i podała mi chusteczkę.

Kilkanaście minut później już siedziałyśmy przy barze i zamawiałyśmy pierwsze drinki.

-Dwa razy wódka z colą.- powiedziałam.

-Na mój koszt.- odpowiedział ktoś za mną. 

Kiedy się odwróciłam zobaczyłam stojącego za mną Finna. Uśmiechał się do mnie serdecznie zza oprawek okrągłych okularów.

-Nadal jesteś mi winna piwo, Alisha.- powiedział i usiadł obok mnie.

Uśmiechnęłam się do Finna najmilej jak potrafiłam, jednak zapewnie wyglądało to raczej jak grymas. Poczułam jak Kate szturcha mnie w bok.  Mimo tego, że nie chciałam dzisiaj nigdzie wychodzić i najchętniej zaszyłabym się w pokoju i płakała w samotności to muszę przyznać, że Finn chociaż na chwilę poprawił mi humor, a to już coś.

-To chyba będę musiała wreszcie spełnić swoją obietnicę.- powiedziałam niepewnie.


Kick-off. RozgrywającyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz