Czwartek jest dla mnie najcięższym dniem na uczelni. Pierwsze zajęcia zaczynam już o ósmej, natomiast ostatnie kończą się o siedemnastej. W środku dnia mam tylko godzinę przerwy, którą wykorzystuję na zjedzenie obiadu.
Właśnie wchodząc do stołówki usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Sięgnęłam po telefon i kliknęłam w ikonę nowego powiadomienia.
Od: Kate
Ali! Niespodzianka! Będę u ciebie razem z Noah o 18 i zostaje na cały weekend!
Szybko wstukałam odpowiedź podekscytowana spotkaniem z przyjaciółmi.
Kończę zajęcia o 18, ale Cass powinna być u nas w pokoju, więc wam otworzy. Pokój 27, budynek 6. Już nie mogę się doczekać!!!! xoxox :)))))
Z Kate znałam się od podstawówki. Mieszkałyśmy na tej samej ulicy i spędzałyśmy razem każdy wolny czas, aż do momentu pójścia na studia. Miałyśmy i na nie iść razem, niestety Kate nie dostała się na University of Portland. Natomiast Noah był od nas o rok młodszy. Jako dzieci zawsze się ze sobą bawiliśmy. Noah na początku zadawał się z Jaysonem i Cadem, ale kiedy w piątej klasie uznał, że jest gejem i woli spędzać czas z nami, a nie chłopakami zostaliśmy nierozłączną trójką przyjaciół.
Całą moją uwagę pochłonęła rozmowa z Kate, więc przez stołówkę szłam wpatrując się w telefon. Nie była to jak się okazało zbytnio mądra decyzja.
Nagle poczułam, że uderzam w coś dużego, a nawet nie w coś, a kogoś. Kiedy zaczęłam podnosić wzrok na chłopaka, który stał mi na drodze poczułam ja zimny napój spływa po mojej koszulce.
-O kurwa, przepraszam!- powiedział chłopak.
Kiedy wreszcie na niego spojrzałam miło się zaskoczyłam. Był to wysoki, dobrze zbudowany chłopak. Był zdecydowanie przystojny, a uroku dodawały mu okulary o okrągłych oprawkach.
-Nie to ja przepraszam, patrzyłam w telefon i na ciebie wpadłam.- odpowiedziałam.
-Ale to ja wylałem na ciebie napój.
Spojrzałam na swoją koszulkę. Była cała przemoczona, a ja nie miałam dzisiaj czasu, żeby wrócić do pokoju i się przebrać.
-Kurde.- powiedziałam.-Nawet nie mam czasu wrócić i się przebrać.
-Ej, jak chcesz to mogę ci dać swój T-shirt. Mam bluzę w plecaku, więc sobie poradzę.
Poczułam się trochę niezręcznie zaistniałą sytuacją, ale nie mogłam odmówić, ponieważ nie miałam innego wyjścia.
-No okej, to miłe z twojej strony.
Następnie chłopak chwycił mnie za rękę i zaczął prowadzić do jakiegoś stolika. Kiedy tam podeszliśmy grupka chłopaków przerwała rozmowę i zaczęła nam się przyglądać. Chłopak postawił jedzenie na stole i wyjaśnił, że zaraz wraca i co się stało z moją koszulką. Następnie ruszyliśmy do łazienki.
Było to bardzo śmieszne, ponieważ weszliśmy tam razem, a chłopak szybko zaczął się rozbierać. Kiedy ściągnął koszulkę mogłam podziwiać jego świetnie wyrzeźbiony tors. Podał mi koszulkę, a ja zaczęłam się śmiać.
-O co chodzi?- spytał trochę zmieszany.
-Wyobraź co muszą sobie pomyśleć ludzie, którzy nas widzieli. Zaciągasz jakąś dziewczynę do łazienki, a ja nawet nie znam twojego imienia.
Teraz nie tylko ja się śmiałam, ale on również do mnie dołączył.
-Jestem Finn.- powiedział i wyciągnął w moją stronę dłoń.
-Alisha.
Spoglądał na mnie w wyczekiwaniu i zerkał na koszulkę. Ja natomiast próbowałam dać mu do zrozumienia, że chciałabym trochę prywatności.
-Aaaaa, no tak, przepraszam.- szybko powiedział i odwrócił się.
Ja natomiast przebrałam się. Jego koszulka sięgała mi prawie do kolan i przedstawiała logo zespołu Queen.
-Już.- powiedziała.- Tak w ogóle to mój ulubiony zespół, więc nie wiem czy dostaniesz z powrotem tą koszulkę.
Chłopak prześlizgnął wzrokiem po moim ciele i powiedział zadowolony:
-Możesz ją zatrzymać, na tobie wygląda lepiej.
Finn wziął ode mnie moją koszulkę i zaskoczył mnie, ponieważ zaczął ją czyścić w zlewie.
-Nie no coś ty, poradzę sobie.
-Nawet nie ma takiej opcji, ja zniszczyłem, więc i ja to naprawię.
Jak się okazało Finn jest prawdziwym dżentelmenem, ponieważ nie pozwolił sobie pomóc.
Kilka minut później już zmierzałam w stronę wolnego stolika z jedzeniem w ręku i mokrą koszulką w drugiej ręce. Razem z Finnem wymieniliśmy się numerami i obiecałam mu piwo za koszulkę.
Nagle usłyszałam swoje imię i rozejrzałam się wokoło. Zauważyłam Jaysona wołającego mnie do stolika, przy którym siedział razem z innymi futbolistami. Im bliżej ich byłam tym więcej z nich zaczęło się przyglądać mojemu strojowi. Od razu można było rozpoznać, że nie są zadowoleni, że mam na sobie męski T-shirt, szczególnie że nie należy on do żadnego z moich braci.
-Co ty masz do cholery na sobie?!- powiedział Cade i Jayson jednocześnie.
Ja natomiast ciężko opadłam na wolne krzesło. Stało ono akurat obok Taylera, jednak nie zwróciłam na to uwagi, ponieważ wiedziałam, że zaraz moi bracia będą bawić się w udawanie moich obrońców.
Wskazałam na moją mokrą koszulkę i powiedziałam:
-Jakiś chłopak niechcący wylał na mnie napój i zaproponował pożyczenie koszuli, ponieważ nie mam dzisiaj czasu wrócić do pokoju.
-Jak to obcy chłopak oblał cię napojem?- zapytał tym razem Tayler, a wszyscy spojrzeli na niego zdziwieni.
-Boże uspokójcie się! Nic się przecież nie stało!- powiedziałam wściekła.
Moi bracia zaczęli mówić mi dlaczego im się to nie podoba. Miałam przed sobą jeszcze cały dzień, więc postanowiłam wstać i wyjść. Nie miałam ochoty się teraz z nimi kłócić.
Kiedy byłam już w połowie drogi na następne zajęcia usłyszałam za sobą wołanie Taylera. Postanowiłam się jednak nie zatrzymywać. On i tak dał radę zrównać się ze mną krokiem.
-Alisha, nie będę udać, że podoba mi się, że chodzisz w koszulce jakiegoś chłopaka, jak jakieś pieprzone trofeum!- krzyknął.
Wtedy już nie wytrzymałam. Zatrzymałam się i powiedziałam chłodno:
-Z tego co wiem to nie jesteś moim ojcem, bratem, czy mężem, więc nie masz nic do powiedzenia co noszę. A nawet jeśli byłbyś którymś z nich to i tak to czy jestem czyimś cholerny trofeum to nie twoja sprawa. Odczep się ode mnie Tayler!- krzyknęłam.
Twarz Taylera zaczęła wyrażać coraz więcej emocji. Chyba zaczęło do niego docierać, że się źle zachował, ponieważ dotknął mojej dłoni i powiedział smutno:
-Masz rację. Przesadziłem. Przepraszam.
-Ciesze, że zrozumiałeś, ale nie chce żebyś mnie dotykał i za mną biegał.- powiedziałam już spokojniejszym tonem.
Następnie zabrałam rękę z jego uścisku i zaczęłam iść w stronę budynku w którym mam zajęcia. Tayler jednak nie dawał za wygraną.
-Spotkajmy się w weekend?
-Nie Tayler, na cały weekend mam już plany.
-Z kim niby?- zapytał wściekle.
-Nie twoja sprawa.- powiedziałam nie zatrzymując się.
Tym razem Tayler już za mną nie pobiegł, nic też nie powiedział. O to go prosiłam, jednak poczułam delikatne ukłucie rozczarowania.
CZYTASZ
Kick-off. Rozgrywający
RomanceAlisha Ross jako najmłodsza z rodzeństwa wcale nie cieszy się faktem wyjazdu na studia. Wie, że po roku spokoju znowu wraca w centrum zainteresowania. Jej obaj starsi bracia, Cade i Jayson to nie tylko gwiazdy uniwersyteckiej drużyny futbolowej, ale...