Rozdział 31

24.9K 952 62
                                    


-Dobrze. Dean, Alisha teraz wasza kolej.-powiedział prawie pół godziny temu profesor.

Aula była wypełniona po brzegi, ponieważ dzisiejszy wykład był otwarty dla wszystkich. Każdy mógł przyjść i posłuchać prezentacji. Oprócz liczniejszej niż zwykle grupy studentów zjawili się również przedstawiciele różnych lokalnych drużyn sportowych. Dzisiejsze zajęcia były świetną okazją na zdobycie kontaktów, które mogłyby nawet przerodzić się w jakąś współpracę. Nie ukrywam, że byłoby to dla mnie świetna perspektywa, żeby móc powoli rozpoczynać swoją pracę w przyszłym zawodzie. 

Nasza prezentacja zbliżała się do końca. Dean właśnie kończył swoją ostatnią kwestię. Przyszedł czas na moje zakończenie i podsumowanie całej pracy. Zanim zaczęliśmy czułam wewnątrz siebie paraliżujący strach, jednak w momencie kiedy zaczęłam opowiadać o psychice sportowców całkowicie zatraciłam się w temacie. Czułam się jak ryba w wodzie mogąc opowiadać o tym czym interesuję się od lat.

Kiedy Dean skończył mówić podał mi mikrofon. W jego spojrzeniu zauważyłam, że jest dumny z naszej pracy.

-Jak na pewno większość z was tutaj wie kilka miesięcy temu świat obiegła informacja o szwedzkich sportowcach. Opinia publiczna była zszokowana, kiedy dowiedziała się, że ponad 300 zawodników poprosiło o pomoc. Zmagali się oni ze stresem, depresją, ale również uzależnieniami od alkoholu i hazardu. Jest to jedna z wielu takich historii. Kiedy na naszych oczach kolejna gwiazda sportowa osiąga wspaniałe sukcesu, ustanawia nowe rekordy, wręcz przekracza ludzkie możliwości, większość z nas patrzy na liczby, a zapomina o człowieku stojącym za nimi. Czy kiedykolwiek oglądając kanał sportowy zamiast cieszyć się sukcesami lub denerowować kiedy wasza ulubiona drużyna przegrywa, czy ktoś z was zastanowił się, że przecież to nie jest film, a bohaterowie na naszych ekranach to prawdziwi ludzie, którzy tak jak my wszyscy mają czasem gorszy dzień. Pochodząc z rodziny sportowców na własnej skórze przekonałam się jak wygląda dzień po przegranym turnieju, jaka atmosfera panuje w najbliższym otoczeniu zawodników bo zdobyciu trofeum. -powiedziałam. - Celem dzisiejszej prezentacji nie było to, aby udowodnić komukolwiek, że sportowcy nie są tak wielcy jak nam się wydaje. Wręcz przeciwnie chciałabym, żeby każdy z was nadal widział w nich swoich bohaterów z dzieciństwa, jednak nie pozwólmy na to, żeby słabości tych superbohaterów nie zniknęły w cieniu ich chwały. -dodałam.

Kiedy szłam w stronę Deana, żeby razem podziękować za wysłuchanie usłyszałam jak mój partner mówi coś czego nie było w naszym planie.

-Chcielibyśmy teraz oddać głos zawodnikowi naszej uniwersyteckiej drużyny futbolowej, który pomógł nam lepiej zrozumieć cały problem.-powiedział pewnie i puścił w moją stronę oczko.

Ja natomiast stanęłam w jak najdalszym kącie sceny, aby móc dobrze zobaczyć co się zaraz wydarzy. Na scenę wszedł Tayler. Trzymał w ręce mikrofon. Wyglądał na bardzo zestresowanego. Nie mogę uwierzyć, że widzę go na scenie. Pamiętam jak opowiadał mi kiedyś, że mimo, że gra na boisku przed tysiącami osób to paraliżuje go strach, kiedy ma wypowiedzieć się przed liczniejszym gronem.

-Witam wszystkich. Nazywam się Taylor Jenkins i tak jak już mogliście usłyszeć gram w naszej drużynie futbolowej. Nie ukrywam wolę grać na boisku niż opowiadać o sobie przed wami, ale czego nie robi się dla najbliższych.-powiedział żartobliwie za co nagrodzony został brawami.- Kiedy Alisha i Dean zaproponowali mi, żebym opowiedział o tym jak czuję się jako sportowiec miałem wrażenie, że jest to najgłupszy projekt w jakim w życiu będę brał udział. Jednak już na pierwszym spotkaniu musiałem ominąć odpowiedzenia na jedno z pytań. Alisha zapytała mnie bowiem o to o co nikt, nigdy mnie nie zapytał. Przez lata grywałem w różnych zespołach. Brałem udział w małych wywiadach do gazetek szkolnych i lokalnej telewizji. Wszystkie zawsze brzmiały tak samo. "Jak to jest wygrać turniej stanowy?" "Czy spodziewaliście się, że rywal zmieni taktykę?" "Jaki plan zastosujecie, żeby odrobić straty" Kiedy więc usłyszałem pytanie: " Co poczułeś kiedy nie zostałeś kapitanem w uniwersyteckiej drużynie?". Nie wiedziałem jak mam zareagować na pytanie o mnie. Nikt nigdy nie interesował się tym co ja czuję. Wtedy nie odpowiedziałem na to pytanie. Oczywiście nie musiałem, ale właśnie to pytanie zasiało pewną myśl w mojej głowie. Mam dwadzieścia lat, a nikt nigdy nie zadbał o to jak się czuję. I wiecie co, zdałem sobie wtedy sprawę, że nie chciałem odpowiedzieć na to pytanie, bo ta kwestia wciąż mnie bolała. Kiedy nie zostałem kapitanem poczułem się jakby ktoś podstawił mi nogę podczas maratonu. Zamiast być na pierwszej pozycji spadłem o wiele niżej. Po tym wydarzeniu przestałem się spotykać tak często z moją drużyną, ponieważ czułem się upokorzony. Możecie uznać, że przecież to nic takiego, ale dla mnie w tamtym momencie to było wszystko. Kiedy wkłada się w coś całe serce ciężko nie poddać się kiedy wszystkie wysiłki idą na marne. Dopiero kilka dni temu, ponad rok po tym wydarzeniu zdałem sobie sprawę, że przeżyłem wtedy załamanie nerwowe. Gdyby nie to jedno pytanie Alishy pewnie wciąż rozpatrywałbym całą sytuację jako jedynie moją porażkę. Zacząłem wtedy zastanawiać się nad problemami innych chłopaków z którymi grałem w drużynie w gimnazjum, liceum oraz w tej obecnej. Każdy z nich. Każdy z ponad piędziesięciu zawodników miał jakiś problem. Oczywiście ja nie mam pojęcia na czym te problemy polegały, ale widziałem dokładnie ich skutki. Widziałem na własne oczy osoby zapijające swoje problemy, te które sięgały po narkotyki oraz te które wyżywały się na innych. Wtedy też stanąłem twarzą z myślą prześladującą mój umysł już od lat. Kiedy bowiem byłem w gimnazjum to konkurowałem z pewnym chłopakiem z innej szkoły. Każde zawody. Każdy turniej. Każda możliwość rywalizacji z nim napędzała mnie do działania. Kiedy więc wygrałem ze swoją drużyną turniej Florydy i otrzymałem statuetkę najlepszego rozgrywającego sezonu czułem się jak w siódmym niebie. Kilka tygodni później dowiedziałem się, że mój rywal próbował popełnić samobójstwo.-powiedział Tayler, a na sali zapadła głucha cisza. 

Poczułam jak w moich oczach zaczynają się zbierać łzy. Nigdy nie słyszałam tej opowieści, a patrząc na zachowanie Taylera, to chyba jest pierwszy raz kiedy komukolwiek ją opowiada.

-Pamiętam jak dowiedzieliśmy się o tym. Siedzieliśmy całą drużyną w szatni. Nikt nie wiedział jak ma się zachować. Wtedy powiedziano nam, że był to nieszczęśliwy wypadek. Nikt nie zapytał żadnego z nas jak my radzimy sobie z presją. Nikt nie zadbał o to, żeby to się już nigdy nie powtórzyło. Jonas już nigdy nie wyszedł na boisko. Nigdy nie wrócił do sportu, który tak kochał. Wczoraj udało mi się z nim skontaktować. Dowiedziałem się, że to wcale nie był nieszczęśliwy wypadek. Jonas nie potrafił podnieść się po porażce. On chciał zakończyć swoje życie. Gdyby jego młodsza siostra nie znalazła go wtedy Jonas nie przeżyłby, a powodem jego śmierci byłby przegrany mecz.  Gdybyśmy wtedy mieli wsparcie ze strony psychologów do takiej sytuacji by nie doszło. Jest to jedynie jeden z wielu takich przypadków. Dlatego też zdałem sobie sprawę jak wiele zmienił we mnie ten projekt. Chciałbym w tym miejscu podziękować Deanowi i Alishy za wspaniałą lekcję, a wam wszystkim za to, że może w przyszłości losy mojego kolegi Jonasa się nie powtórzą. Nie możemy zmienić przeszłości, ale możemy zbudować przyszłość od nowa.

Ostatnie zdanie z wypowiedzi Taylera głucho odbija się od ścian mojego umysłu. Mój były chłopak ma rację. Nie da się zmienić przeszłości, ale za to przyszłość jest w naszych rękach.

Tayler wyłączył mikrofon, schodzi ze sceny i prawie wybiega  z auli. Następnie razem z Deanem dziękujemy za uwagę i poświęcony czas i również zchodzimy ze sceny. Dean rusza w stronę wolnych miejsc, ja natomiast idę w stronę drzwi wyjściowych. Zbiegam szybko po schodach mając nadzieję, że dogonię Taylera. Chciałabym porozmawiać z nim. Podziękować mu za to, że podzielił się tak prywatnym wyznaniem. Podziękować, że przyszedł.

 Niestety kiedy wychodzę przed budynek jego już nie ma.  Rozglądam się dookoła. Nigdzie go nie ma. Czuję uczucie bezsilności. Czuję, że tracę ostatnią szansę na rozmowę z Taylerem. Boję się, że dzisiejszym wyznaniem on również chciał zamknąć naszą przeszłość. 

Nie wracam już do środka. Nie zależy mi już na żadnych kontaktach. Ruszam do swojego pokoju i od razu wyciągam z szafy małą walizkę. Pakuję do niej najpotrzebniejsze rzeczy i wychodzę. Wsiadam do samochodu i ustawiam nawigację w telefonie.  Wszystkie czyności wykonuję mechanicznie, ponieważ moje myśli nie są tu i teraz, a raczej błądzą gdzieś daleko.  Gdzieś, gdzie jest Tayler.

***

Kiedy po kilku godzinach wreszcie docieram do celu czuję się strasznie zagubiona. Ostatnie kilka godzin myślałam tylko o jednym. O tym, że straciłam najwspanialszą osobę jaką w życiu poznałam. Straciłam Taylera. Moje emocje względem niego zdecydowanie mnie przerastały. Pukam kilka razy do drzwi. Po chwili szłyszę kroki wydobywające się z wnętrza domu. Po chwili drzwi się otwierają, a przede mną stoi mój tata.

-Jezu, Alisha. Co się stało?

-Nie wiem tato, chyba popełniłam okropny błąd...

Kick-off. RozgrywającyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz