Miasto i klejnoty

33 2 1
                                    

Wstałam o jakiejś dwunastej. Byłam sama w pokoju, ale słyszałam rozmowy na dole. Zerwałam się z łóżka i dopiero wtedy zobaczyłam że wyglądam jak nieogarnięta. Po chwili szukania znalazłam swój kołnierzyk i przypięłam go do szyi, a później ogarnęłam włosy.

Zeszłam na dół i dostrzegłam jak Jack prasował, Miętowa i Akwamaryn grały na konsoli a Alex z Perłą czekali na swoją kolej. Podeszłam do nich i przyglądnęłam się naszej parze. Grały w Just Dance, z tego co kojarzyłam "Grave in the Grave". Zapowiadało się ciekawie.

Timer split/ one day later


Następnego dnia wcześnie rano usłyszałyśmy pukanie do drzwi. Szybko zeszłam do drzwi i otworzyłam. Cytryny uśmiechnęły się do mnie, a ja ucieszyłam się na ich widok. Za nimi stała zmęczona Perydot.(JEZU JAKI RYM, mówcie mi Konopnicka)
-Zaprowadziłam Cytryny do was. Teraz wy się męczcie.- powiedziała z uśmiechem i natychmiastowo złapała za swój transport. Po chwili jej nie było. Całe zbiorowisko weszło do domu. Był poniedziałek, czyli sklepy były otwarte. Perła właśnie zbierała się do wyjścia, podobnie jak Morska. Alex też zszedł na dół do pracy. Podrabiał sobie u Perły, ale to oznaczało że zostaję teraz sama.

Jedyną wolną osobą był teraz Jack i Diopsyd. Musiała go zatrudnić w kawiarni, aby biznes się rozwinął, a on na tym zarabiał. Ale kawiarnia nie była otwarta w poniedziałki, podobnie jak wtorek. Działała tylko w cztery dni tygodnia.

To wszystko oznaczało że będę z nimi i z cytrynami. Usiedliśmy przy stole i powiedzieliśmy im o wszystkich ciekawych rzeczach które mamy w Empire City. Jednak ofiarą stała się najmniej oczekiwana rzecz, którą nawet nie zaproponowaliśmy.

-N-na pewno chcecie odwiedzić mojego tatę?- spytał się z zdziwieniem w oczach Jack.
-Tak, wolimy się spotkać z ludźmi których znacie. Ale wiemy jedynie że
t a t a to ktoś dla ludzi bliski.- powiedziała Policzek. Trochę byliśmy zszokowani, ale nie mieliśmy wyboru.

A teraz był jeden z tych momentów, gdzie cieszyłam się że Jack ma prawko.

Wsiedliśmy do naszego auta. Mogło się w nim zmieścić nawet dwanaście osób, więc nie robiło to problemu. Ale było tak duże, że nawet początkująca ja nie mogłabym nim przejechać kilometra. Od tego był Jack.

Po kilkunastu minutach byliśmy pod wielkim blokiem. Cieszyło mnie, że znowu spotkam Justina, tatę Jacka. Mimo że mieszkał niedaleko, to jego praca nie za bardzo mu pozwalała na spotykanie się z nami. Na samym początku pracował w sklepie, gdzie poznał Jaspis, mamę Jacka. Gdy urodził się jego syn, postanowił zostać kimś z lepszą wypłatą. Tak zaczęła się jego kariera informatyczna. Piął się aż na szczyty najlepszych, aż w końcu zatrudnili go do jednej z najtrudniejszych ról- programisty gier, takich jak Minecraft, Just Dance, i wiele innych. Jeden raz pracował za granicą, drugi raz poza miastem, trzeci raz w domu. Ale nie zaniedbywał rodziny. Jack go podziwiał tatę za zdolności informatyczne, a Justin podziwiał syna za zdolności w... Szyciu. Jack na serio szył. Nie jeden raz robił jakieś rzeczy na zamówienie, ale najbardziej lubił wyzwania. Dlatego też stał się znanym kreatorem strojów do cosplayu.

Weszliśmy na samą górę, a muszę przyznać że cytryny się zmęczyły na schodach. Gdy zapukaliśmy do drzwi, otworzył nam dziwnie szybko. Zaprosił nas do środka, gdzie Jack mu wytłumaczył o co chodzi. Cytryny łaziły po całym mieszkaniu. Justin musiał interweniować w sprawie komputera, ponieważ omal by go nie stracił. Ale miał przecież jeszcze cztery inne, więc strata nie była by wielka.

Gdy my siedzieliśmy na kanapie i rozmawialiśmy o przebiegu wydarzeń w ostatnich dniach, cytryny się rozkręciły. Wchodziły do szafy, oglądały łóżko, sprawdzały lodówkę. Aż nie przyszła do nas prawe Oczko. Była totalnie zawstydzona.
-Czy po tym waszym jedzeniu coś się dzieje?
-Nie, możesz być tylko pełna.
-Ale nie o to mi chodzi. Czy coś się dzieje w waszych ciałach?- spytała. Trzęsła się, czasami nawet podskakiwała. O nie.
-To tylko... Jak zjesz, to to jedzenie pomaga organizmowi. Ale są kawałki które jakby... Nie nadają się do pomocy, dlatego... Hmm... Trzeba je "oddać"...- próbował wytłumaczyć Alex. No ładnie.

-Chodź, zaprowadzę cię do toalety.- powiedziałam i poszłyśmy w daną stronę. Podczas gdy ja jej tłumaczyłam dokładniej, na czym polega jedzenie, ona coraz bardziej potrzebowała. Dałam jej instrukcję, a ona natychmiast zniknęła w łazience. Na całe szczęście dała jakoś radę.

To Właśnie Ucieczka Moja Honey...//Steven Universe OC StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz