Gdzie cytrynów sześć, tam jest co jeść cz.2

36 3 1
                                    

Statek wylądował na dachu. Nie był mały, ale nie był też specjalnie wielki. Gdy otworzyły się drzwi, zobaczyłam sześć Cytrynów. Od razu zlokalizowałam czółko, brzuszek, policzek, lewe oczko, prawe oczko i szyjkę. Już mam nazywy po samych miejscach ich klejnotów. Miały długie brązowe włosy, czarne spodnie, oraz bluzy z długimi rękawami. Każda miała oczywiście znak diamentów. Gorsze było to, że naprawdę były wyższe ode mnie.

-Czółko!- wrzasnęła Perydot i rzuciła się jej na szyję. Czyli ją znała. Wreszcie się od niej odkleiła. Spoglądnełam na resztę. Uśmiechały się, ale niepokoiła mnie jedna. Szyjka była jakoś zniesmaczona. Gdy mnie zobaczyła, uśmiechnęła się szeroko. Nigdy w życiu nie widziałam tak bardzo fałszywego uśmiechu. Nie mówię że one wszystkie są złe... Ale ona była na serio inna.

Zauważyłam że Perła zniknęła. Oczywiście, przecież przybyli dwaj nowi goście, więc trzeba zostawić krzeseł.

-Jestem Cytryn faseta-001 ściana-000. Pierwszy Cytryn i naczelny generał. Miło mi cię poznać.- powiedziała czółko.
-Tak... Miło mi.
-Jesteśmy aby nareszcie zawrzeć pokój w imieniu diamentów, oraz prawie wszystkie chcemy pozwiedzać Ziemię. Kiedyś słyszałam że macie tutaj coś do "jedzenia" i że ludzie się na tym znają.
-Ja tutaj jestem głównie dlatego.- zaśmiała się policzek.
-To może wejdźmy do środka.- powiedział Alex i otworzył portal. Przyznam, Cytryny chyba nigdy nie widziały takiej mocy. Mimo to podeszły, a chwilę później znaleźliśmy się w salonie.

Perła ustawiała właśnie dodatkowe szklanki. Podeszliśmy do stołu, my po jednej stronie, one po drugiej. Perydot usadowiła się obok Czółka, a Steven dosiadł się po naszej stronie. Kątem oka zauważyłam jak prawe oczko wyciąga z wazonu różę i zbliża do ust.
-Nie!- krzyknęłam, a ona oddaliła różę od buzi- To nie jest jedzenie. Może lepiej...- wzięłam nóż i ukroiłam jej kawałek tortu- To! Sama robiłam.
-Dzięki!- powiedziała rozbawiona swoim zachowaniem, po czym wzięła kawałek do buzi- MMM... To jest pyszne!- krzyknęła i zaczęła szybko jeść. Gdy inne to zobaczyły, poprosiły od porcje dla siebie.

Jak na pierwszy raz, zajadały się podobnie jak ja. Przewidziałam to, dlatego zrobiłam go więcej aby starczyło dla innych. Ale nie wszyscy mieli taki sam gust.

Szyjka patrzyła na to z uśmiechem, ale odmawiała gdy jej podałam. Pod jej maską kryło się obrzydzenie i pogarda. Trochę mnie to zmartwiło, co zauważył Alex.
-A tak w ogóle, to jak jest na Homeworld?- spytał dając nowy temat do dyskusji. Nie bez powodu był moim chłopakiem. Cytryny opowiadały o tym, jak kiedyś widziały przeróżne rzeczy, jak na Homeworld spotykały rebelię, a przy tym dowiedzieliśmy się sporo.

Np. to, że Czółko i lewe Oczko były naprawdę zadowolone z ery 3, ponieważ były potajemnie parą. Nie ukrywam, zdziwiło mnie to. Myślałam że nie ma takich przypadków na Homeworld. A jednak, Morska gadała z nimi jak najdłużej jak mogła. Policzek i Brzuszek były bardzo ciekawe i energiczne. Prawe Oczko była naprawdę miła i przyjazna.

Całą atmosferę psuła Szyjka. Jak diamenty chcą pokoju, to lepiej aby same przyszły, albo aby sprawdziły, kto przychodzi do innych.

Tort i paluszki były wyjedzone, dlatego zostałam zmuszona przez Diopsyd abym zrobiła coś jeszcze. Gdy szłam do kuchni, zobaczyłam że Jack wita nowy dzień. W pidżamie, totalnie zapomniał co dzisiaj się dzieje. Gdy mu powiedziałam co się dzieje, błyskawicznie znalazł się w pokoju aby się przebrać.

Podeszłam do Thermomixa i wyszukałam jak najszybsze i najprostsze danie. Celem było szybkie lody. W sumie to wyszukało mi się długie, ale wiedziałam jak mogę sobie z tym poradzić. Zrobiłam szybko masę którą za miast włożyć do lodówki, dałam Morskiej. Patrzyła się na mnie pytająco, a ja tylko powiedziałam "lody". Ta wyjęła swoją laskę z klejnotu, na co Cytryny się zdziwiły. Morska dotkneła laską masy, a ona w sekundę się zamroziła. Uwielbiam jej przywileje fuzji. Podobnie ma Larimar, ale większą dumę miała teraz Morska. Cytryny patrzyły się na nią z szokiem, po czym patrzyły się na siebie z podziwem. Nie mówię o Szyjce, która nadal była bez emocji. Mimo to, lody znikły szybciej niż tort.

Pod koniec Czółko powiedziała nam o zawarciu pokoju. Będzie to video porozumienie, przy którym diamenty zawżą pokój. Niby ok, ale to trochę dziwne widzieć na przeźroczystym panelu swojego wroga. Wytłumaczyła, że Żółta wypowie się o tym, że nie będzie więcej próbowała mnie roztrzaskać w imię pokoju, a ja powiem co chcę. Powiedziała nam że to zrobi, a po chwili wyciągnęła romb i go przekręciła.

Wyświetl się duży ekran, a na nim Żółta.
-Dzień dobry. Mam nadzieję że się dogadamy.- powiedziała z teatralną pewnością siebie. Dlaczego się tak bała?- Chciałam powiedzieć, że przyrzekałam, iż nigdy więcej nie roztrzaskam klejnotu. Mam nadzieję, że nigdy nie zajdzie takiej potrzeby, ani sytuacji. Liczę każdy klejnot.
-A więc... Dlaczego się nas boisz?- spytałam pewnie.
-B-bo... Jesteś pół diamentem. Na 90% mogłabyś mi coś zrobić. Takie są diamenty. N-na dodatek trzymałyśmy ciebie i myślałyśmy że chcesz z-zemsty...- mówiła jąkając się. Cytryny patrzyły się na nią zszokowane postawą tak silnego klejnotu.
-Dobrze. Mogę powiedzieć, że nigdy nie chciałam czegoś tobie zrobić. Chcę tylko spokojnego życia.

Minęło kilka minut, po czym wszystko ustaliłyśmy. Ona nie przeszkadza nam, my nic nie robimy jej. Gdy skończyliśmy odetchnęłam z ulgą. Cytrynom nie chciało się specjalnie odlatywać, dlatego zostały. No dobra, jedna nie chciała zostać. Postanowiły zostać na tydzień, aby zwiedzić Ziemię. Ich celem było Little Homeschool, ponieważ niektóre myślą nad uczęszczaniem do niego. Przy tym opowiemy im o Ziemi. Na całe szczęście, jest dopiero dwunasta, więc możemy się zorganizować.

To Właśnie Ucieczka Moja Honey...//Steven Universe OC StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz