Porwanie

12 2 1
                                    

Pożegnaliśmy Cytryny. Było to naprawdę dziwne uczucie. Dziwna i niewidzialna więź kryła się pomiędzy klejnotami które są jak siostry.
-Mamy nadzieję że się jeszcze zobaczymy.- wydukała jakoś Szyjka. Musiały wracać z powodów bezpieczeństwa, które były w nowych prawach. Jeśli jest niebezpieczeństwo, diamenty mają przywileje do wydania rozkazu.
-Tak... Może będę chodzić kiedyś z wami na zajęcia?- spytała mnie z nadzieją prawa Oczko. Były smutne że musiały wracać, ponieważ widziałam że polubiły tą planetę.

Gdy odlatywały, szybko pomachałam do ich statku. Postanowiłam trochę się uspokoić, co było naprawdę trudne. Nie zamierzałam się zamartwiać, co mi nie wychodziło. Nawet nie chciało mi się zrobić kanapki. Na dodatek z powodu niewidzialnego człowieka Perła użyła swojego IQ- farby. Farba rozlana na całej podłodze, dosłownie wszędzie. "Jak ona będzie tutaj iść, my zobaczymy ślady, tak jak w Hobbicie!"- mówiła. Nie, kalosze to nie był idealny pomysł.

Jak klejnoty weszły na parter, ja pomknęłam do swojego pokoju. Runęłam na łóżku i myślałam. Wszystko idzie źle. Schowałam twarz w poduszce.

Nagle usłyszałam skrzypienie drzwi.
-Wszystko dobrze?- spytał Jack.
-Jak ma być dobrze?- spytałam z irytacją. Jack nigdy się nie poddawał. Położył się obok mnie i wpatrywał się ze mną w sufit. Jego towarzystwo jest hipnotyzujące, ponieważ odruchowo chwyciłam jego ucho. Jego niesamowite ucho które utrzymywało się w postaci jak u elfa. Ten się zaśmiał.
-Wiedziałem. Zawsze tak będziesz robić?
-Każdy na moim miejscu tak zrobi.

Nagle z kieszeni wyjął malutkiego pluszaka w kształcie pszczoły z Minecrafta. Podał mi ją, a ja się jej przyglądałam.
-Czy sprzedaż takiego czegoś opłacała by się?
-Tak. Takie pszczółki są najsłodsze dla ich fandomu. Lepsze od creperów (dopisek autorki~ nwm jak się pisze xD). Umiałbyś zrobić taki cosplay?
-Pewnie tak, ale potrzebowałbym jakiegoś dobrego projektu.

Spędziliśmy tak jakiś czas, aż przyszedł Alex. Nie był zazdrosny, wiedział że Dominik jest dla mnie jak brat. Położył się tylko obok i patrzył z nami w sufit. Tylko milczeliśmy, dzięki czemu osiągnęliśmy nowy poziom spokoju i wodnego oddechu. W ciągu godziny zdołały przyjść Perła, Morska i Diopsyd. Leżeliśmy teraz bez ruchu. Nawet nie skapneliśmy się kiedy zasnęliśmy.

???

Poczułam dziwne uczucie. Leżałam z wtulonym do mnie Alexem, ale coś było nie tak. Czułam coś zimnego na ręce. Bez namysłu szybko ją wyrwałam, co było najgorszym pomysłem w moim życiu. Wrzasnełam z bólu czując jak przez mój klejnot przejeżdża ostry nóż. Drugą ręką strzeliłam przed siebie aby znokautować szyjkę. Ta przywaliła w ścianę i straciła niewidzialność.

Klejnoty od razu się obudziły. Alex i Jack szybko złapali się za ręce i skoczyli przede mnie. Zawsze w razie nagłego niebezpieczeństwa stawał przede mną Karneol. Chciał szybko załatwić Szyjkę, lecz ona znowu zmieniła się na niewidzialną. Nie przewidziała pewnie takiej ucieczki, tym bardziej że była cała w farbie. Gdy uciekła a za nią pobiegła reszta, poczułam jak chcę iść do nich. Nie chcę być bezużyteczna.

Nagle za rękę złapała mnie Miętowa. Pewnie rozłączyła się wcześniej albo podczas snu.
-Jesteś ranna, nie mo- już chciała dokończyć.
-Miętowa, c-chę im p-pomóc...
Niewiele mogła zrobić, ponieważ ruszyłam w stronę drzwi. Zrezygnowana opatuliła swoimi dłońmi mój klejnot. Czułam ciepło i wsparcie. Nie bez powodu jej fuzja jest naszą "matką".

Gdy byłam przy drzwiach, usłyszałam jak wdycha głęboko powietrze. To źle brzmiało. Bardzo źle. Rozpłakała się natychmiastowo i uklękła. Nie rozumiałam jej dopuki nie odwróciłam się w stronę mojego łóżka. Było okej... Szafka. Szafka nocna. Była otwarta. Na rozcież. Niczego nie słyszałam.

Wrzasnełam. Zaczęłam biec w stronę szafki. Mimo bólu, były tam ważne dla mnie osoby. Klękłam przy niej i spojrzałam do środka. Trzy puste łóżeczka, jedno wypełnione... Tylko trzema kamyczkami. Kolanko, Nosek, Ramię... Nie....

Po chwili przyszli zrezygnowani i wkurzeni członkowie domu. Nie wiedzieli dlaczego Miętowa ryczała w wejściu, co było pewnie słychać z parteru. Karneol się rozłączył, po czym pytali co ze mną. Dopiero zauważyli mnie przy szafce. Chcieli podejść, ale jakoś nie mogli.

Wstałam trzymając w rękach dwie najpotężniejsze kule jakie mogłam z siebie wydobyć. Moje oczy świeciły lekko na żółto. Ciało lekko się iskrzyło. Mój hologram ledwo co wytrzymywał. Nie wiedziałam co mną kierowało. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Klejnoty ujrzały najgorszy widok w ich życiu. Najgorsze dźwięki.

Widok mnie wrzeszczącej że ją roztrzaskam.

???

Jedyne co pamiętam to podchodzący do mnie Steven, próbójący dotknąć mojej rozrzarzonej ręki z klejnotem. Jakoś dał radę. Ale nie ja, ponieważ było to okropne.

To Właśnie Ucieczka Moja Honey...//Steven Universe OC StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz