1

366 20 4
                                    

Powiedzieć, że Abbacchio był zirytowany to mało. Prawie czuł jak na jego głowie pojawia się pulsująca żyłka. Że też musiał tu siedzieć...

Ale takie były rozkazy od Bucciaratiego.

"Ty i Giorno będziecie czekać w salonie, dopóki nie wrócimy." powiedział. Cała reszta wyruszyła na misję i, ponieważ Trish była aktualnie w swojej trasie koncertowej, w domu zostali tylko oni dwaj.

Nie mogli po prostu zostać w swoich pokojach? A nawet gdyby ktoś wrócił ranny to nie było wiele co Leone mógł zrobić, więc po co tu był?

Ale słowa Bucciaratiego to rozkaz, a Abbacchio nie zamierzał go łamać. Czasem przeklinał to jak bardzo był posłuszny brunetowi (na przykład choćby teraz). Chociaż właściwie w tej chwili nie bardzo mógł się sprzeciwiać, w końcu ten właśnie miły brunet stał na czele Passione.

Co, na domiar złego, miało się zmienić gdy tylko siedzący na przeciwko niego blondyn osiągnie pełnoletność. O czym, szczerze, Leone wolał nie myśleć.

Może czułby się lepiej gdyby miał ze sobą książkę, którą mógłby czytać. Ta jednak została zniszczona podczas ostatniej bójki Fugo i Naranci (czyli poprzedniego dnia), a Abbacchio nie miał jeszcze szansy kupić nowej. Nie chciał też powracać do tych, które już przeczytał. (Na samo wspomnienie bójki mężczyzna przewrócił oczami)

Dlatego jedyne co miał do roboty to przyglądanie się jak Gold Experience bawi się jedną z broszek, którą Giorno musiał odpiąć od swojego stroju.

I to była kolejna rzecz, zaraz po tym, że nie ma książki i że blondyn w ogóle istnieje, która go denerwowała.

Bo Giovanna, gdy przyszedł, tak po prostu przywołał swojego Standa, żeby ten mógł się bawić. Niby powiedział, że to dlatego że dawno nie miał okazji go używać (co było prawdą, Bruno ewidentnie go oszczędzał, i Abbacchio doskonale rozumiał dlaczego, niestety Giorno musiał żyć by przejąć przywództwo w Passione). Ale Leone i tak jakoś mu nie ufał. No bo kto po prostu przyzywa swojego Standa by mógł się pobawić? (I tą zabawą nie jest mordowanie niewinnych.)

I jego irytacja na pewno nie miała nic wspólnego z dziwacznym uczuciem zazdrości gdy patrzył na złotego Standa. Moody Blues na pewno nie zachowywałby się tak dziecinnie. Nie, na pewno nie.

Zazdrosny mógł być jedynie dlatego, że w przeciwieństwie do niego, Giorno posiadał książkę i właśnie czytał ją leżąc na kanapie.

Całe szczęście kanapa była długa, bo inaczej Abbacchio musiałby się męczyć z przesuwaniem małego stolika, na którym aktualnie stał jego kubek z herbatą, do swojego ulubionego fotela.

A jakoś nie miał ochoty na przemeblowania i stolik choć mały to solidny, więc lekki nie był.

Przynajmniej mógł sobie w spokoju pić herbatę. Przynajmniej tyle.

Mimo irytacji musiał przyznać, że było w tej scenie coś bardzo statycznego, coś co prawie sprawiało, że się relaksował.

Prawie. Bo Abbacchio nie był głupi i nie dawał się nabrać na coś takiego. Że niby będą tak siedzieć przez nudne kilkanaście godzin i tyle? O nie, nie, na pewno coś się zaraz stanie.

Leone spoglądał teraz podejrzliwie na wpatrzonego w książkę Giorno jedzącego krakersa. Na bank planował coś co doprowadzi jego, Abbacchio, do nieuchronnej zagłady.

W całkowitej ciszy, przerywanej jedynie tykaniem zegara wiszącego na szarej ścianie.

To nie możliwe, że minęło dopiero dwadzieścia minut.

Moody Experience | AbbaGio [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz