Rozdział 7

806 81 26
                                    

Aone utkwił wzrok w Mariko. Kiedy tak siedziała ze słuchawkami w uszach, zapatrzona w jakiś punkt, wyglądała całkiem znośnie. Nie była wtedy wredną gadziną, tylko zamyśloną nastolatką, która... Siedziała całkiem sama. Aone zastanawiał się, czy jej taka sytuacja zupełnie nie przeszkadza. Bo przecież, kiedy przebywała w towarzystwie jego i Futakuchiego, buzia jej się nie zamykała. Zastanawiał się, czy ona naprawdę nie chce się przyjaźnić z resztą klasy, czy może istnieje jakiś inny powód...

Aone zauważył też, że z przyjaźni z Mariko przychodzi wiele korzyści. Sasaki była inteligentna i wiele razy pomogła Aone w lekcjach. Szczególnie jeśli chodziło o język angielski. Takanobu zdawał sobie sprawę z tego, że wiele osób chciałoby się zaprzyjaźnić z fioletowowłosą olbrzymką, chociażby w celu poprawienia ocen, ale Mariko po prostu... odstraszała od siebie ludzi. Większość dziewcząt się jej bała, a chłopcy nie wykazywali szczególnej chęci do interakcji z gadzią wredotą.

Mariko nagle na niego spojrzała. Zamyślona nastolatka zniknęła, wróciła wredna gadzina. Uśmiechnęła się w swoim tradycyjnym, wrednym zwyczaju i wstukała coś w telefonie. Przyszła do niego wiadomość:

"Nie myśl tyle, bo ci się mózg przegrzeje"

Przewrócił oczami.

"Dobrze przynajmniej, że ma się co przegrzewać -_-"

Zadzwonił dzwonek. Oboje schowali telefony. Nauczyciel angielskiego wszedł do klasy i przywitał się z uczniami. O ile większość klasy przynajmniej starała się coś zrozumieć z tego przedmiotu, o tyle Mariko miała to kompletnie gdzieś. Połowę lekcji przespała, a potem zaczęła z nudów uzupełniać dalsze tematy w książce, by na następnych lekcjach znów móc spać. Odpowiedziała tylko raz - kiedy nauczyciel spytał ją o opinię w sprawie cyber-przemocy. Jej odpowiedź była tak rozbudowana, że większości uczniów po prostu opadły szczęki.

- Mariko mogłaby spokojnie was wszystkich uczyć. - skomentował na koniec nauczyciel.

Sasaki tylko prychnęła pod nosem i wbiła wzrok w ćwiczenia.
W końcu zadzwonił dzwonek. Klasę czekała jednak jeszcze jedna lekcja angielskiego. W tym dniu mieli dwie pod rząd, co dla uczniów było prawdziwą mordęgą. Mariko wyjęła telefon i słuchawki. Zaczęła coś pisać na telefonie. Takanobu usłyszał przyciszoną rozmowę dwójki dziewcząt:

- No idź.

- Ale dlaczego ja?

- Bo to był twój pomysł!

- Ale ona jest straszna...

- Ludożercą raczej nie jest.

Aone spojrzał na nie kątem oka. Obie patrzyły z obawą w stronę Mariko, która była zajęta swoją komórką. W końcu jedna z dziewcząt westchnęła głęboko i niepewnie ruszyła w stronę Sasaki. Stanęła obok jej ławki i odchrząknęła. Mariko podniosła wzrok i skrzywiła się na jej widok. Dziewczyna zadrżała.

- Czego? - Mariko uniosła brew.

Aone mentalnie przybił sobie piątkę w twarz. Czy ona serio nie może być nawet na chwilę miła wobec kogoś, kogo nie zna? Gdzie ona się wychowała?

- E-Emm... - jąkała się dziewczyna. - S-Sasaki-san... B-Bo...

- Mów szybciej, masz tylko dwadzieścia minut do końca przerwy. - wyraźnie sprawiało jej radość obserwowanie strachu rówieśniczki.

- Chciałybyśmy, żebyś nam wytłumaczyła ten czas. - do rozmowy włączyła się druga z dziewcząt. - M-Mogłabyś?

Mariko prychnęła rozbawiona i uśmiechnęła się jak typowy gad.

- Nie. - odparła i zaczęła rozplątywać słuchawki.

Aone prawie spadł z krzesła. Zawiedzione uczennice zaczęły powoli odchodzić, kiedy Mariko spojrzała na Aone. Posłał jej karcące spojrzenie. Zmieszał je jeszcze ze zbolałym, żeby wywrzeć na niej większy efekt. Futakuchi obserwował tę scenę z rozbawieniem.
Mariko zrzedła mina i poprawiła się na krześle, mrucząc coś pod nosem. Aone dobrze wiedział, że nie lubiła, kiedy tak na nią patrzył. Przewróciła oczami i westchnęła.

- Ej! - krzyknęła.

Dwójka dziewcząt się odwróciła.

- Jak zepniecie poślady, to może zdążycie to zrozumieć przed końcem przerwy. - burknęła.

Zerknęła na Aone. Uśmiechnął się do niej z aprobatą. Szybko odwróciła wzrok.

- O-O rany! Dzięki, Sasaki-san! - ucieszyły się uczennice.

- Ta... - przewróciła oczami. - Nieważne, po prostu się sprężajmy.

~*~

- Twoja wina. - burknęła Mariko, gdy szli z Aone na autobus.

Wzruszył ramionami. Gdyby był jej ojcem, byłby z niej dumny. W sumie, i tak był. Po tym, jak inni uczniowie z klasy zobaczyli, że Mariko komuś pomaga, zaczęli się do niej pchać, w poszukiwaniu zrozumiałego tłumaczenia tej czarnej magii, jaką był dla nich angielski. A Mariko, gdy tylko napotykała spojrzenie Aone, nie mogła po prostu odmówić. Tym sposobem dziewczyna spędziła większość przerw na tłumaczeniu angielskiego tym "niedołężnym palantom z klasy". Co ciekawe, tłumaczyła całkiem dobrze.

- Nie wzruszaj mi tu ramionami! - krzyknęła. - Przez ciebie mam teraz... k-k-k.... - wręcz wypluła to słowo. - ....kolegów!

"To źle?"

- Czy to źle?! - wrzasnęła. - To tragedia! Znak, że nadciąga apokalipsa! Sasaki Mariko nie ma kolegów!

Powiedziała to z taką dumą, że Aone naprawdę się zmartwił.

"A ja i Futakuchi?"

Na chwilę się zawahała.

- Wy? - zastanowiła się. - Czy ja wiem...?

"Może jesteśmy przyjaciółmi?"

- Nie, to nie to...

"Znajomymi?"

- Nie, to też nie...

"Osobnikami, których egzystencja jest przez ciebie tolerowana?"

- No nie wiem...

"No to czym?!"

- Hmm... - udała, że się zastanawia. - Myślę, że jesteście... - uśmiechnęła się wrednie. - Mamutami.

"Powiedziała przerośnięta jaszczurka"

- Każdy z nas ma w sobie jakieś zwierzę. - wzruszyła ramionami. - Wy jesteście mamutami. - na chwilę Aone zobaczył w jej oczach ciepło. - Ale nie takimi zwykłymi mamutami. Jesteście moimi mamutami.

Takanobu przez chwilę nie reagował. Nagle zrobiło mu się miło. Mariko chyba po raz pierwszy okazała w normalny sposób przejaw sympatii. Aone już wiedział, że jak tylko powie o tym Futakuchiemu, ten zacznie lamentować, że jego tam nie było.

"No dobra, ale dlaczego mamuty?"

- A czy to nie jest oczywiste? - znów wróciła wredna Mariko. - Jak biegacie, to was pewnie słyszą na drugiej półkuli ziemskiej.

Aone posłał jej poirytowane spojrzenie, a Mariko zaczęła się śmiać jak szalona.

Słowa są zbędne - Aone TakanobuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz