- Jestem... Totalnym przegrywem. - oświadczyła Mariko, leżąc na kanapie i patrząc się w zamyśleniu w ten jakże fascynujący sufit.
Eriko spojrzała na nią i odłożyła Tuptusia, którego przed chwilą głaskała, na stół. Pobiegła do sypialni mamy z okrzykiem:
- Mamo! Mariko wzięła jakieś narkotyki!
Fioletowowłosa parsknęła śmiechem. Jednak mamie nie było do śmiechu i natychmiast wypadła ze swojego pokoju. Podbiegła do swojej córki i spojrzała na nią groźnie.
- Mariko, co to ma znaczyć?
- Mama, no weź. - przewróciła oczami. - Po prostu mam problem egzystencjonalny.
Pani Sasaki zmrużyła oczy. Westchnęła głęboko i wzniosła oczy do nieba.
- Wiedziałam, że te hipisy z sąsiedniej ulicy kiedyś mi porwą córę...
- Mamo! - dziewczyna była dziś wyjątkowo drażliwa.
- No już kończę. - kobieta uniosła ręce w obronnym geście i usiadła przy Mariko. - Co cię gryzie?
- Metka z majtek.
- Wredna gadzina... - pokręciła głową mama. - Gadaj, co ci?
- Otóż jest taka ponura sprawa... - westchnęła głęboko. - Obawiam się, że twoja najstarsza córka się zakochała.
- To powód do obawy? - pani Sasaki parsknęła śmiechem. - Powodem do obawy byłoby, gdyby nigdy do tego nie doszło. - poczochrała córce włosy i wstała. - A teraz wstawaj i żyj dalej. Miłość to coś normalnego. Jestem pewna, że wszystko będzie dobrze. Poza tym, Aone to dobry chłopak.
- Chwila! - Mariko poderwała się do siadu. - Skąd wiedziałaś?!
- Za kogo ty mnie masz? - oburzyła się kobieta. - Matka zawsze wie wszystko o swoich dzieciach.
- Jasne. - Mariko uśmiechnęła się delikatnie. - Zapomniałam.
Jednak równocześnie dziewczyna zastanowiła się głęboko nad tą sytuacją. To głupie uczucie bardzo ją męczyło. Oddałaby naprawdę wiele, by się go pozbyć...
~*~
„A więc przegraliście?"
„Mogłabyś potraktować nas trochę bardziej ulgowo..."
Mariko zachichotała. Czego on się po niej spodziewał? Przecież będzie to mu wypominała przez następne kilka... lat.
„Mówisz, jakbyś mnie nie znał, Aone"
„Teoretycznie ja nic nie mówię"
„Czy ty właśnie mnie zripostowałeś?! OvO"
„Sama mnie tego uczysz"
„A więc twierdzisz, że moje zachowanie jest w pełni dobre?"
„W żadnym wypadku - jesteś wrednym gadem o strasznym usposobieniu"
Mariko na chwilę poczuła się urażona. Jednak szybko jej przeszło, kiedy przyszła kolejna wiadomość od Aone.
„Ale i tak cię lubię"
Uśmiechnęła się delikatnie.
„Mamut"
„Jaszczurka"
Przez chwilę nie odpisywała. Zajęła się w pełni meczem w League of Legends. Właśnie miała dość ważny moment obrony wieży. Jej biedny Nasus stanął przeciwko trzem wrogim bohaterom. Jak widać Aone jeszcze nie skończył, bo znów napisał. Odczytała dopiero po chwili:
„Wyjdziesz dziś? Pójdziemy na boisko?"
„Nie teraz, gram"
„W tę głupią grę komputerową?"
„Sam jesteś głupi"
„A jak cię ładnie poproszę?"
„Jak skończę to wyjdę"
„Łaskawaś"
„Wiem"
Spięła się i zakończyła mecz w dość szybkim tempie. Przeciągnęła się i spojrzała na listę znajomych w grze. Dwie z jej dawnych przyjaciółek były aktywne. Mariko westchnęła ciężko i się wylogowała.
Przebrała się w coś luźnego i wyszła z pokoju. Ubrała buty i krzyknęła do mamy, która robiła coś w kuchni:- Idę na boisko z Aone!
- Dobra, tylko wróć zanim zrobi się ciemno! - usłyszała w odpowiedzi.
~*~
- Wszystko widziałam. - powiedziała Mariko po chwili odbijania piłki z Aone. - To... Nie było wcale takie złe. Ale musisz popracować nad swoją spostrzegawczością. Nie uważałeś na Asahiego. Powinieneś. Spodziewałam się, że po ostatniej przegranej nie podda się teraz tak łatwo. Tamten atak był do przewidzenia.
Takanobu karnie pokiwał głową. Czuł się fatalnie. Nie tylko dlatego, że zawiódł siebie i drużynę, ale miał wrażenie, jakby Mariko również była zawiedziona. W końcu to ona bardzo dużo go nauczyła. A teraz tak po prostu przegrał...
Sasaki złapała piłkę i spojrzała na Aone. Zauważył, jak powieka jej drgnęła.- Ale wiesz, co mnie najbardziej wkurzyło? - zapytała.
Pokręcił głową. Widział, że była na granicy wybuchu.
- Że przyjąłeś to tak spokojnie. Ty nawet nie pokazujesz, że jesteś zły. Nic. Kompletne zero. - zaśmiała się gorzko. - Nie przeszkadza ci to? Ty w ogóle kiedyś pokażesz, że na czymś ci zależy?! - Aone patrzył na nią skonsternowany. Prychnęła rozdrażniona. - Tak też myślałam. Nawet odezwać się nie potrafisz.
Takanobu nagle poczuł się urażony. Wyjął telefon i napisał wiadomość:
„Myślałem, że ci to nie przeszkadza"
- Ciekawa teoria. Jak ma mi nie przeszkadzać fakt, że nie mogę porozmawiać ze swoim przyjacielem jak człowiek z człowiekiem, tylko gadam właściwie do komórki?
„Do tej pory było ok. Co cię ugryzło?"
- Nic mnie nie ugryzło! - krzyknęła. - Czy to takie dziwne, że próbuję cię zmusić do mówienia?! Normalni ludzie mówią, tylko nie Aone Takanobu! Nienawidzę, kiedy inni ludzie traktowane są jak święte krowy!
„Daj spokój, przesadzasz"
- Ja przesadzam?! To ty w tym momencie pierdolisz z telefonu! A ja muszę zdzierać sobie gardło przez twój idiotyzm!
„Zwariowałaś? Czy ty jesteś wkurzona tylko o ten mecz?"
- Ja?! Cholera, Aone! Przejrzyj na oczy! Nie da rady wszystkiego zrobić tylko spojrzeniami i minami!
„Skoro ci to nie pasuje, to nie mamy o czym rozmawiać"
Na chwilę zapadła cisza. Aone patrzył na nią rozdrażniony. Oczekiwał, że po prostu się uspokoi. Jednak Mariko była po prostu wściekła. Wrzasnęła rozwścieczona i rzuciła z całej siły piłką w Aone. Chłopak zupełnie się tego nie spodziewał. Piłka boleśnie wylądowała na jego twarzy. Mariko odwróciła się na pięcie i pobiegła w stronę swojego domu.
Aone tymczasem starał się zrozumieć, co tu się właściwie wydarzyło...
CZYTASZ
Słowa są zbędne - Aone Takanobu
Fanfiction- Mógłbyś się czasem odezwać, wiesz? - powiedziała Mariko ze swoim typowym wrednym uśmieszkiem. - To nie boli. Aone tylko napisał do niej SMS-a: "Jak dla mnie słowa są zbędne" - Ach tak? - zaśmiała się. - Niektórych rzeczy nie da się domyślić ze spo...