Dźwięk skrzypiec roznosił się po całym pomieszczeniu. Jedynymi osobami w tej sali byli Mariko i nauczyciel muzyki. Prawie całą "Draculę" grała już z pamięci. Od kiedy pamiętała, skrzypce wydawały jej się pięknym instrumentem. Takim delikatnym, pełnym gracji i wdzięku. Zupełnie różnym od jej samej. Mariko pamiętała, jak w pierwszy dzień w szkole muzycznej spotkała się z licznymi spojrzeniami pełnymi dezaprobaty. Nawet niektóre nauczycielki krzywo się na nią patrzyły. "Skrzypaczka" kojarzy się z kimś zgrabnym, delikatnym. Tymczasem Mariko była wysoka i silna. Jednak dzięki swojej sile była w stanie zagrać najcięższe i najdłuższe utwory. W dodatku była tak uparta i ambitna, że nie sposób było ją do czegoś zniechęcić. Po roku nauki w szkole muzycznej została jedną z najlepszych skrzypaczek. Kiedy występowała, zawsze pierwszym, co widziała, były krzywe spojrzenia z widowni. Odwracała wtedy wzrok na nuty i ignorowała wszystkie patrzące na nią oczy. I tak na koniec jej występu rozlegały się głośne brawa, a niechętne spojrzenia zmieniały się na pełne uznania.
Zakończyła utwór i chwilę stała w ciszy, zanim odwróciła się do nauczyciela. Pokiwał głową z aprobatą. Za niedługo orkiestra szkolna miała mieć występ. Wszystko było już prawie gotowe. Jutro miała być ostatnia próba.
- No nie mam się do czego przeczepić. - rozłożył ramiona mężczyzna.
Sasaki pokiwała głową. Chciała już iść do domu. Nie uśmiechało jej się zostawać jeszcze dłużej w szkole.
- To mogę już iść? - zapytała.
Kiedy nauczyciel kiwnął głową, schowała skrzypce do pokrowca i wyszła z sali. Była zmęczona tym dniem. Na szczęście rok szkolny dobiegał już powoli końca. Pierwsza klasa minęła jej bez żadnych problemów. Zdobyła parę nagród w konkursach muzycznych, brała udział w olimpiadach z angielskiego... Słowem - było dobrze.
W ciągu tego roku bardzo się przywiązała do męskiej drużyny Dateko. Spędzała na ich treningach tyle czasu, ile tylko mogła, uczyła ich dobrych bloków, a sama również ćwiczyła, by nie wypaść z formy. Siatkarze zaakceptowali ją taką, jaka była - chamska, wredna, ale cholernie ambitna i inteligentna. Jednak, jak można się spodziewać, to z Aone łączyła ją najbardziej zażyła więź. To z nim spędzała najwięcej czasu pisząc i prowadząc monologi. To z nim lubiła spacerować po mieście, kiedy nie miała co robić. To jego najbardziej polubił Tuptuś, który przy każdej wizycie chłopaka, witał się z nim bohaterskim skokiem na jego kuszącą, włochatą, białą poduchę na głowie. To właśnie Aone potrafił w magiczny sposób, za pomocą odpowiedniego spojrzenia, przywołać swoją przyjaciółkę do porządku.Kiedy była już prawie przy wyjściu ze szkoły, ktoś puknął ją w ramię. Wydała z siebie dziwny skrzek, odwróciła się gotowa do zadania ciosu w szczękę, ale zaraz zamarła. Aone stał za nią z delikatnym uśmiechem, który miał oznaczać rozbawienie z jej reakcji.
- Dostanę kiedyś zawału przez ciebie. - burknęła. - Myślałam, że już poszedłeś.
"Czekałem" - napisał.
- Miłosierny Aone z rodu Mamutów Karłowatych. - machnęła ręką. - Nie musiałeś. Jestem już dużą dziewczynką. Trafię sama do domu.
Aone spojrzał za okno. Mariko również i zaraz zdębiała. Na dworze było ciemno.
- No jak to, kurwa? - wydukała. - Przecież to tak długo nie trwało!
Aone pokazał jej godzinę na zegarku. Na chwilę się zacięła, próbując wydukać jakieś zdanie.
- T-T-Trzy-y... G-G-Godzin-n-ny? - wzięła głęboki oddech. - Cooo?!
Aone się zaśmiał. Ta dziewczyna czasem kompletnie traciła poczucie czasu. Jednak dzisiaj pobiła swój rekord. Ale Takanobu nie miał do niej żalu.
- Cholera jasna, spódnica za ciasna! - wyciągnęła telefon i wybrała numer do mamy. - No hej, mamuś. - zaczęła przesłodzonym tonem. - No wiem, wiem, ale to wina nauczyciela. Tak, Czereśnia mnie przetrzymał. Nie mam pojęcia! Ale spokojnie, Aone ze mną jest.
Mrugnęła do niego. Pokiwał głową. Zaraz się do niego zwróciła.
- Zostaniesz dzisiaj na noc? W sumie, to czemu pytam? Jasne, że zostaniesz. - nie dała mu nawet nic napisać.
Czasem zostawał u niej na noc, właśnie w takich sytuacjach.
W końcu Mariko zakończyła rozmowę.- Chodź, bo chcę jak najszybciej znaleźć się w mojej piżamce. - zarządziła.
Ruszyli w stronę jej domu. Aone napisał do niej wiadomość:
"Nie przeszkadza mi, że znowu się zapomniałaś"
- Jasne, pieprzenie kotka przy pomocy młotka. - prychnęła.
"To naprawdę nie problem"
- Nie mogę uwierzyć, że nie jestem w stanie opanować czegoś takiego jak zegarek. - pacnęła się dłonią w czoło.
"Przynajmniej usłyszałem, jak grasz"
Zamilkła. Faktycznie, w ciągu tego roku nigdy nie zagrała na skrzypcach przy Aone. Orkiestra grała tylko na konkursach, a ona nigdy nie ćwiczyła w obecności znajomych. Spojrzała na niego pytająco. Uśmiechnął się.
"I grasz naprawdę pięknie"
Odchrząknęła, mile połechtana komplementem.
- No przecież to oczywiste! - oświadczyła. - Przecież ja to doskonale wiem!
Aone przewrócił oczami. Ona w najmniejszym stopniu nie była skromna. W ciągu tych miesięcy poznali się całkiem dobrze. Chociaż, on przypuszczał, że to Mariko go poznawała. Obecnie była w stanie z niego czytać, jak z otwartej książki. Z jednego spojrzenia potrafiła wyczytać więcej, niż chciałby pozwolić. Dlatego starał się jej nie patrzeć w oczy. Częściej pisał. On też dowiedział się o niej kilku rzeczy. Że była w legendarnej drużynie Johaba. Że była jednym z "Potworów z Johaby". Że jej drużyna się rozpadła. I że ona cały czas się o to obwinia.
Zatrzymał się na chwilę i spojrzał na nią. Również się zatrzymała. W ciągu tego roku zdążył już ją przerosnąć. Teraz on również skutecznie odstraszał niechcianych gości. Jej gadzie oczy uważnie go obserwowały. Wciąż przypominała mu jaszczurkę.
Podszedł do niej i poklepał ją po głowie.- Co jest, Aone? - parsknęła śmiechem. - Co to za nagły przypływ czułości?
Pokręcił głową z uśmiechem i ruszył dalej. Mariko była dla niego ważna. Z nią czuł się swobodnie. Miał wrażenie, jakby była jedną z nielicznych osób, które go rozumiały.
*****
Przybywam tylko na chwilę z informacją, że niedługo pojawi się rozdział specjalny.
Mam nadzieję, że póki co książka Wam się podoba :3
Dziękuję za wszystkie komentarze, głosy i oczka, które tu zajrzały, jesteście super!A teraz już znikam
Troszke_wybuchowa
CZYTASZ
Słowa są zbędne - Aone Takanobu
Fanfiction- Mógłbyś się czasem odezwać, wiesz? - powiedziała Mariko ze swoim typowym wrednym uśmieszkiem. - To nie boli. Aone tylko napisał do niej SMS-a: "Jak dla mnie słowa są zbędne" - Ach tak? - zaśmiała się. - Niektórych rzeczy nie da się domyślić ze spo...