Rozdział 10

771 77 9
                                    

- No ale dlaczego ona może, a ja nie? - jęknęła Eriko, wskazując palcem na swoją starszą siostrę.

- Słuchaj mnie, dziecko, bo zaraz mi wybije z tobą. - mama zaczynała już tracić równowagę. - Takie filmy nie są dla ciebie, bo dobrze wiemy, że po horrorach nie śpisz po nocach. Mariko to co innego.

- Posłuchaj mamy, Eri. - przewróciła oczami Mariko.

- Ale to niesprawiedliwe! - krzyknęła. - Ty mi nigdy na nic nie pozwalasz!

- Dość!! - huknęła mama. - Marsz do pokoju! Ale już! I nie wracaj, dopóki sobie dobrze nie przemyślisz swojego zachowania!

Eriko rozpłakała się i poszła do pokoju. Mama westchnęła ciężko. Mariko położyła jej dłoń na ramieniu.

- Przepraszam. - szepnęła.

- To nie twoja wina. Przecież tylko idziecie do kina. - kobieta wzruszyła ramionami. - Idź już, bo się spóźnisz.

- Pa. - Mariko wyszła i skierowała się do kina.

Przytknęła palce do skroni i wzięła głęboki oddech. Ostatnio mama była nerwowa, a Eriko i jej problemy wcale nie ułatwiały sprawy. Mariko wiedziała, że gdy wróci, wszystko będzie już dobrze, ale była rozdrażniona.
Postanowiła się uspokoić. Razem z Aone mieli pójść na najnowszy horror. Teraz jednak nie czuła już takiej palącej ochoty, by go obejrzeć. Przez ten film znowu była kłótnia...

Przed budynkiem kina czekał już na nią Aone. Pomachał jej z daleka. Odwzajemniła gest i przyspieszyła kroku.

- Czy zaskoczysz mnie dzisiaj i przemówisz ludzkim głosem? - zapytała.

Wciąż starała się wydobyć z niego chociażby zwykłe: "Cześć", albo cokolwiek! Przecież nie mógł milczeć do końca żywota!
Takanobu uśmiechnął się i napisał do niej wiadomość:

"Wiesz, że nie jestem dobry w niespodzianki"

Przewróciła oczami i zaczęła go ganić za to, że nigdy nie mówi. Aone znał już ten monolog na pamięć. Mówiła, że coś jej się należy z tej przyjaźni, że mówienie nie boli, a jej nie chce się codziennie czytać z jego twarzy. Takanobu jednak dalej nie miał zamiaru się zmieniać. Według niego słowa są po prostu zbędne. A kiedy się ich nie kontroluje, mogą ranić. W dodatku Mariko doskonale go rozumiała bez słów i to w pewnym sensie tylko go utwierdzało w jego przekonaniu.
Zajęli miejsca na sali. Mariko zaczęła prowadzić monolog o tym, jak Tuptuś ostatnio wpadł do ubikacji, nowym utworze, który dostała do nauki na skrzypcach i denerwujących menelach spod pobliskiej budki, którzy codziennie ją zaczepiali, bełkocząc coś o obłąkanych dzieciach.

Aone bardzo lubił słuchać jej głosu. Może nie każdemu sprawiałoby radość słuchanie, jak z przejęciem opowiada o swoich przeżyciach, wplatając w to czasem wulgaryzmy, ale Aone... Po prostu się do tego przyzwyczaił. I obecnie nie chciał nawet myśleć o tym, że ta wulgarna i wredna istota mogłaby się nagle od niego odwrócić.
Film w końcu się zaczął. I okazał się... Totalnie nudny, ku rozpaczy nastolatków. Gdzieś w połowie, Takanobu poczuł ciężar na ramieniu. Mariko spała w najlepsze, podczas gdy aktorzy wylewali na siebie hektolitry keczupu. Aone dziabnął ją w policzek. Poprawiła tylko głowę i mruknęła:

- Nie, nie chcę żadnej kury...

Aone parsknął cicho, próbując powstrzymać śmiech. Zerknął na jej dłonie. Znów jego uwagę przykuł lekko krzywy palec środkowy. Nie było to tak bardzo widoczne, ale kiedy bardziej się przyjrzało, można było dostrzec, że to nie jest naturalne. Kontuzja? Uraz? Aone nie był pewny. Mógł tylko przypuszczać.

Film się skończył. Aone zaczął dźgać Mariko w ramię.

- Nie kupię kota w worku, szmaciarzu. - wybełkotała, po czym otworzyła oczy. - O, to już koniec? Ale klapa...

Aone pokiwał głową. Wyszli z sali i skierowali się do stoiska z lodami. Usiedli i zaczęli ze smakiem pałaszować zakupione smakołyki. W końcu Takanobu odważył się wskazać na jej dłoń.

- Co? - zapytała.

Chwycił jej rękę i wskazał na krzywy palec. Delikatnie zbladła i spuściła wzrok. Wyszarpała rękę i schowała do kieszeni.

- To... Pamiątka po ostatnim meczu. - zaśmiała się gorzko. - Wtedy naprawdę zjebałam. Nie tylko palec, ale też blok. I mecz.

Aone nagle poczuł się nieswojo. Sprawił, że posmutniała, a przecież tego nie chciał. Położył jej rękę na głowie i poczochrał włosy.

- Zepsujesz mi fryz! - strzepnęła z uśmiechem jego dłoń. - Wiesz, takie pamiątki nie są wcale takie złe. - powiedziała. - One... Uzmysławiają błędy. Przypominają ci, co możesz poprawić. - spojrzała na niego. - Ale nieważne! Chodźmy!

Ruszyła do wyjścia. Aone podążył za nią. Widział, że była dziś jakaś niemrawa. Powinien zapytać? A może lepiej ją zostawić? Zła Mariko = tykająca bomba.
W końcu jednak podjął to ryzyko. Napisał do niej:

"Co ci jest?"

- Mi? Nic takiego.

"No weź, mi nie powiesz?"

- Póki co nie mam takiego zamiaru.

"Ulży ci"

Westchnęła i spojrzała na niego zirytowana, ale zmusiła się do uśmiechu.

- Nie odpuścisz, co? - wzruszyła ramionami. - Mama się pokłóciła z Eri. Po prostu. Tyle. Mała chciała iść ze mną. Tylko że... ona... - zacisnęła zęby. - Pomyliła osoby.

Aone uniósł brew. Mariko odetchnęła głęboko.

- Nasza mama jest porządna i wie, co jest dla nas dobre. Chce dla nas jak najlepiej. I stara sie nas wychować najlepiej, jak może. A potem ten dureń... - głos jej zadrżał. - On robi Eriko wodę z mózgu. Na wszystko jej pozwala, wszystko jej kupuje... To nie jest dobre. Eriko nie potrafi jeszcze się na niego wypiąć, tak jak ja. On ją po prostu... To po prostu nie fair! - pociągnęła nosem.

Aone spojrzał na nią zaskoczony. Teraz nie było wściekłej Mariko. Nie było też tykającej bomby. Teraz Mariko była po prostu smutna. I po raz pierwszy wyglądała na zrozpaczoną. Zrobiło mu się jej żal. Wiedział o rozwodzie jej rodziców i według niego jej ojciec naprawdę był świnią. Zdradził swoją żonę kilka razy, a teraz jakby chciał odkupić swoje winy kosztem głupich prezentów. Doprowadzał Mariko do takiego stanu. Stanu, w którym ta chamska, wredna i bezlitosna jaszczurka po prostu zaczynała płakać.
Podszedł do niej i przytulił ją. Nie łkała. Po prostu łzy ciekły jej strumieniami po twarzy.

- On jej ani razu w lekcjach nie pomógł. - mówiła dalej. - A potem przychodzi, zabiera nas do swojego domu... Próbuje sobie nas kupić... On nas nie wychował. On nas tylko ma. Jak jakieś pieski, którym kupisz zabawkę i niech się bawią...

Aone poklepał ją po głowie. Dopiero teraz poczuł, że włosy Mariko pachną cytrusami. Spodobał mu się ten zapach. Nic jednak nie powiedział. W tej sytuacji i tak nie było nic do powiedzenia. Po prostu na kilka chwil zastygli w takiej pozycji, dopóki Mariko się nie uspokoiła.
Żadne z nich się nie odezwało. Teraz słowa były naprawdę zbędne.

Słowa są zbędne - Aone TakanobuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz