Rozdział 2

895 80 27
                                    

Aone wbił w nią wyczekujące spojrzenie. Powieka Mariko niebezpiecznie drgnęła. Futakuchi z trudem ukrywał rozbawienie. Jeszcze wczoraj Sasaki stwierdziła, że "nie zamierza tracić na nich czasu", ale już następnego dnia została przymusowo przydzielona do projektu z angielskiego chłopców.

- Nie oczekujcie, że będę miła. - uprzedziła. - Jestem tutaj tylko dlatego, że nikt inny nie chciałby ze mną tego robić, a wy jesteście mi winni przysługę.

Aone wyrwał mały kawałek papieru z zeszytu i coś na nim napisał. Następnie podał to Mariko, która patrzyła na niego jak na idiotę.

- Co to za gówno? - spytała, odczytując cyferki z kartki.

- To numer telefonu Aone. - wytłumaczył jak dziecku Futakuchi.

Uniosła brew i uśmiechnęła się kpiąco, ale wzięła karteczkę i wbiła numer do telefonu. Następnie na ten numer wysłała swój.

- Małomówny jesteś, co Aone? - powiedziała, nie siląc się na uprzejmy ton głosu.

Takanobu wystukał coś na telefonie i po chwili do Mariko przyszła wiadomość:

"Tak, ale nie uważam tego za wadę"

Sasaki przewróciła oczami i poprawiła włosy.

- Jakoś chyba damy radę. - westchnęła. - To o czym robimy ten projekt?

~*~

Mariko tylko na chwilę zajrzała na trening męskiej drużyny siatkówki. Mogła przysiąc, że była tam tylko pięć minut, by tylko popatrzeć na parę bloków. Nie wiedziała dlaczego jej zegarek pokazywał jej, że spędziła tam pół godziny.

Biegła na przystanek autobusowy, przeklinając w myślach swoje gapiostwo. Przez swoją głupotę spóźni się na lekcje skrzypiec. Po prostu świetnie!

- Cholera! - przybiła sobie piątkę w twarz, kiedy zobaczyła odjeżdżający autobus. - Kiedyś cię znajdę, chamie niemyty! - krzyknęła do kierowcy.

Po chwili na głowę zaczął padać jej deszcz. Zrezygnowana usiadła pod daszkiem na przystanku.

- Zajebiście... - mruknęła do siebie.

Wyjęła telefon i napisała do mamy SMS, żeby uprzedziła nauczycielkę, że się spóźni. Nie mogła uwierzyć w swoją nieuwagę. To jej się nie zdarzało. Położyła pokrowiec ze skrzypcami na swoich kolanach i ukryła twarz w dłoniach.
Od czasu ostatniej przegranej dalej intensywnie ćwiczyła i kiedy tylko widziała, jak ktoś gra w siatkówkę, od razu pytała, czy może się przyłączyć. W pierwszym odruchu, gdy zobaczyła grę chłopaków z klubu, chciała wejść i zagrać z nimi. Mogła im dużo pokazać, nauczyć. Zauważyła, że Aone i Futakuchi dołączyli do tego klubu, ale w końcu zrezygnowała z tego pomysłu. Sama nie wiedziała jeszcze, gdzie chce pójść. Raczej nie ciągnęło jej do dziewczęcej drużyny siatkówki.

Nie chciała mieć nowej drużyny. Tamta była jedyna w swoim rodzaju. Dziewczyny ją lubiły taką jaką jest. Trzymały się razem, a Mariko była trochę traktowana jak dziecko, ale z czasem się przyzwyczaiła. Po tej kłótni po ostatnim przegranym meczu żadna z nich jednak się już więcej do siebie nie odezwała. Mariko nie wiedziała, co ma z tym zrobić. Nigdy nie była dobra w rozwiązywaniu konfliktów.

Westchnęła ciężko i podniosła głowę. Spojrzała na zegarek. Do autobusu miała jeszcze dziesięć minut. Rozejrzała się i dostrzegła znajomą sylwetkę, która szła w jej stronę.

- Znowu ty? - powiedziała zawiedziona, gdy Aone stanął obok niej.

Chłopak wyjął telefon i napisał do niej wiadomość:

Słowa są zbędne - Aone TakanobuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz