Mariko w zamyśleniu patrzyła w niebo. Dzisiaj miała pojechać do Aoby Johsai, spotkać się z Sayaką. Więc powinna być cała w skowronkach, czyż nie?
Ale coś było nie tak. Z nią. Czuła się dziwnie. Miała wrażenie, że jej uczucia coraz bardziej zaczynają jej ciążyć. Było jej coraz trudniej rozmawiać z Aone w normalny sposób. Nie wątpiła, że on to zauważył, ale nie dociekał. Nie wiedziała, czy ma się z tego cieszyć, czy totalnie załamać. Jeszcze nigdy w swoim nędznym życiu nie miała takiego dylematu. Nie miała pojęcia, co zrobić.Pochyliła się i ukryła twarz w dłoniach. Po raz pierwszy Sasaki Mariko poczuła się totalnie bezsilna.
Co za dramat, westchnęła w myślach.
Siedziała na przystanku, od dwudziestu minut czekając na autobus. Teraz wyrzucała sobie, że tak wcześnie wyszła z domu. Może gdyby została dłużej, nie miałaby tak dużo czasu na rozmyślania.
W końcu nadjechała, oczekiwana tak długo, karoca ze swoim bezzębnym woźnicą. Mariko weszła do autobusu i pierwszym, co zobaczyła była Rie, która zaczęła energicznie do niej machać. Obok była już Zu i Haruna. Mariko bez wahania do nich podeszła i usiadła obok.- Jak tam życie, dzieciaku? - zapytała Zu.
- A weźcie się pierdolcie. - burknęła dziewczyna.
- Czyli... - Rie przybrała pozę myśliciela. - Twoje wyznanie miłosne się nie powiodło, teraz masz rozkminę, co zrobić, ale ty to ty i nie masz bladego pojęcia, jak to rozegrać, a powinnaś się pospieszyć, bo twój przyjaciel się niepokoi i za chwilę zacznie pytać. - po czym spojrzała na totalnie już dobitą Mariko. - Więc teoretycznie tak czy inaczej mu to powiesz, dlatego moja rada brzmi - zrób to jak najszybciej i miej to z głowy.
Sasaki uniosła brew. Kiedy Rie tak to mówiła, brzmiało to aż nadto prosto. Haruna objęła ją ramieniem i uśmiechnęła się pokrzepiająco.
- Ja uważam, że nie masz, co się zmuszać. Na pewno dasz radę. Nie ma znaczenia kiedy. - powiedziała.
- Najwyżej umrę ze wstydu. - Mariko wyszczerzyła ząbki w uśmiechu. - Kiedyś trzeba.
- Jak widzisz, to jest prostsze niż wygląda. - powiedziała Zu. - W sensie śmierć. Nie wyznanie.
Cała czwórka zaczęła się śmiać, ściągając na siebie wrogie spojrzenia babć, które najprawdopodobniej były w środku jakieś cichej modlitwy. A może one akurat telepatycznie rozmawiały? Kto je tam wie? Babcie w autobusach to naprawdę tajemnicze istoty...
~*~
- Że ty - Mariko wskazała na Sayakę. - I on - jej palec przesunął się w stronę daleko stojącego Oikawy. - Byliście razem?
- Tak w skrócie. - potwierdziła czarnowłosa.
- O cholera. - powiedziała Zu, dalej w szoku.
Żadna z przyjaciółek Ito nie potrafiła sobie wyobrazić tej niewidocznej, cichej i rzadko okazującej emocje osóbki jako dziewczynę popularnego i przystojnego chłoptasia z magazynów. Jednak nie zdziwił ich fakt rozstania. Po tym, jakie argumenty podała in Sayaka, zapewne każda postąpiłaby tak samo. Ito nie wydawała się specjalnie załamana tym faktem, zatem możliwości były dwie: albo pozbyła się uczucia, albo była pewna, że Oikawa sam do niej jeszcze przyjdzie.
Po kilku minutach rozmowy, dziewczęta, ubrane w swoje stare stroje drużynowe, ustawiły się w piątkę na boisku i czekały na zagrywkę przeciwnika. Mariko się rozejrzała. Sayaka znowu jej zniknęła z pola widzenia. Rozgrywająca miała tajemniczy dar do bycia niezauważaną. Była jak cień - nie zwracało się na nią uwagi, ale miało świadomość, że ona jest zaraz obok. Ito była dodatkowo niesamowicie sprytna i zwinna. Potrafiła zmienić swoje rozegranie dosłownie tuż przed dotknięciem piłki. To czyniło jej akcje nieprzewidywalnymi, jedynymi w swoim rodzaju. Dlatego została Lisem w Drużynie Potworów.
Zagrywali chłopcy. Haruna bezbłędnie odebrała serw i po chwili rozległ się trzask uderzanej piłki. Wszystko wydarzyło się zbyt szybko, by przeciwnicy zdarzyło zaatakować. Sayaka i Rie wykorzystały swój szybki atak. Mariko znów się rozejrzała.
- Tutaj jestem. - usłyszała zaraz obok siebie.
- O Chryste! - podskoczyła Sasaki, widząc Sayakę z neutralnym wyrazem twarzy.
- Tak! - krzyknęła Rie. - Tak długo czekałam na ten moment! Satō Rie wraca na ring!
Za chwilę to one serwowały. Mariko poprawnie odczytała atak przeciwnika i wyskoczyła w idealnym momencie. Wydawało się, jakby Smok rozkładał swoje skrzydła nad całą szerokością boiska. Jakby nie było żadnej luki. Zablokowała atak. Spojrzała na stojących po przeciwnej stronie chłopców ze strasznym uśmieszkiem. Jednocześnie zauważyła, że Oikawa był wyraźnie zainteresowany ich grą i już starał się je rozgryźć. Mariko w moment zrozumiała, co to za typ człowieka.
On był zwycięzcą. Nie lubił przegrywać. Zupełnie jak każda z nich.~*~
Sayaka wyjęła puszkę z sokiem z automatu i zwróciła się do Mariko:
- Chcesz coś?
Sasaki pokręciła przecząco głową. Odwróciła się w stronę sali gimnastycznej. Rie i Zakuro dokonywały właśnie przeglądu Oikawy. Biedny chłopak został przez nie obmacany i wypytany o wszystko, co możliwe. Jeżeli chodzi o wydobywanie informacji, to magiczne duo mogło się pochwalić swoimi dokonaniami. Mariko mogła się w ciemno założyć, że już wiedzą nawet, jakie rozmiary ma łóżko Oikawy i jakiego żelu do włosów używa biedny jegomość.
Haruna tymczasem zauważyła pobliski sklep z mangami i stwierdziła, że „pół godziny nas nie zbawi".
Z kolei Mariko i Sayaka wyszły z sali do automatu. Ito zerknęła na Sasaki, a potem spojrzała w kierunku Oikawy. Nic nie powiedziała, tylko otworzyła puszkę z sokiem i zaczęła pić. Ledwo upiła łyk, a już się skrzywiła.- Porzeczkowy.
- Myślałam, że lubisz. - Mariko spojrzała na nią szczerze zaskoczona.
Sayaka spojrzała na puszkę, a potem na pobliski kosz. Zawahała się, ale w końcu ulubiony napój ją skusił i zaczęła znów go pić.
- Lubię smak. - powiedziała. - Ale kojarzy mi się z tym idiotą. - kiwnęła w kierunku sali.
Sasaki się roześmiała. Nie dopytywała, jaki związek ma sok porzeczkowy z jej byłym chłopakiem. Zamyśliła się. Sayaka wyraźnie również miała kłopot miłosny. Czy Mariko też to spotka? W końcu Aone nie mówi, może dojść do jakiegoś nieporozumienia...
- Ty też masz problem. - stwierdziła beznamiętnie Sayaka i oparła się o ścianę. - O co chodzi?
Mariko westchnęła. Opisała po krótce sytuację i czekała, co powie Sayaka. Jeśli ktoś miał podejść do sytuacji na chłodno, to właśnie ona.
- W moim przypadku, to powiem wprost - miłość ssie. - powiedziała w końcu, a Mariko aż stęknęła. - Ale to nie jest tak, że zawsze była do bani. W końcu byliśmy razem i przez jakiś czas było dobrze. To normalne, że coś się czasem psuje. W końcu uczymy się na błędach. Ale jeśli nie będziemy próbować, to nie popełnimy błędu. I niczego się nie nauczymy. - spojrzała na Mariko. - Myślę, że powinnaś spróbować.
Mariko się zastanowiła. Faktycznie, jeśli nie spróbuje, to dalej będzie tkwiła w sytuacji bez wyjścia. Postanowiła, że jutro, jak tylko Aone skończy trening, powie mu wszystko prosto w twarz.
Sasaki spojrzała jeszcze raz na Sayakę. Piła sok porzeczkowy, patrząc ciągle w kierunku sali gimnastycznej. Mariko mogła się założyć, że patrzy w stronę Oikawy. Zaśmiała się.- Ktoś tu jednak dalej kogoś kocha. - powiedziała.
Usta Sayaki drgnęły w uśmiechu.
- Chodźmy już.
Wyrzuciła pustą puszkę po soku do kosza i wróciła z Mariko na salę gimnastyczną.
CZYTASZ
Słowa są zbędne - Aone Takanobu
Fanfiction- Mógłbyś się czasem odezwać, wiesz? - powiedziała Mariko ze swoim typowym wrednym uśmieszkiem. - To nie boli. Aone tylko napisał do niej SMS-a: "Jak dla mnie słowa są zbędne" - Ach tak? - zaśmiała się. - Niektórych rzeczy nie da się domyślić ze spo...