Rozdział 11

713 72 2
                                    

Mariko odchrząknęła i szukała odpowiednich słów. W końcu wzięła głęboki oddech.
Nie powiem tego... pomyślała.

Spojrzała jeszcze raz na Aone, który niczego nieświadomy konsumował dalej swój lunch. Za to Mariko coraz bardziej przeszkadzał jej status „przyjaciółki". To był już drugi miesiąc drugiej klasy, a ona wciąż nie potrafiła się zebrać w sobie i powiedzieć Aone, że coś do niego czuje. Czuła się idiotycznie.
Telefon zawibrował.

„Co ci?"

Spojrzała na Aone. Patrzył na nią, gotowy do wysłuchania. Zawsze mogła mu się wygadać. Tylko teraz nie potrafiła.

- Nic mi. - burknęła. - Zastanawiam się nad uciążliwością mojego marnego życia. - położyła głowę n ławce i rozejrzała się po klasie.

To dzięki Aone miała znajomych. Gdyby nie on pewnie nie znałaby nawet imion tych osób. Teraz jednak wiele z nich przychodziło do niej po pomoc w angielskim.
Takanobu poklepał ją po głowie. Napisał kolejną wiadomość:

„Co będziesz robiła w przyszłości?"

Parsknęła śmiechem. Podniosła głowę i wyprostowała się.

- A jak myślisz?

„Zostaniesz zawodową skrzypaczką?"

- Nie.

„Wrócisz do siatkówki?"

- Nie.

Aone się zastanowił. Nie miał pojęcia, kim ta dziewczyna mogłaby być w przyszłości. Spojrzał na nią i wzruszył ramionami.

- Zostanę tłumaczem. - oświadczyła. - Tłumaczem angielskiego.

Spojrzał na nią szczerze zaskoczony. Uśmiechnęła się triumfalnie.

- Potrafię zaskakiwać, co?

Pokiwał głową. To, że Mariko była nieprzewidywalna, było dla niego jasne - w końcu ciągle go poprawiała przy technice bloku. A ostatnio starała się go nauczyć serwować z wyskoku. Wszystko to po to, by drużyna Dateko wygrała z Karasuno. Takanobu zauważył, że ta dziewczyna jest tak ambitna, że choćby się waliło i paliło, ona dalej będzie dążyć do celu. W pewnym sensie była to jej wada, bo nie wiedziała, kiedy odpuścić.

Mariko pomachała mu przed oczami.

- Juhu! Pobudka! - kiedy na nią spojrzał, założyła ręce za głowę i znów się uśmiechnęła.

Wtedy podszedł do nich jakiś starszy chłopak. Na Aone nie zwrócił uwagi, ale zwrócił się do Mariko:

- Tutaj masz nuty. - podał jej kartkę. - Przejrzyj je uważnie. Chcemy, żeby to było dopracowane. - uśmiechnął się czaująco.

- Za kogo ty mnie masz? - prychnęła. - Ranisz moją dumę i poczucie wartości!

Chłopak się roześmiał.

- Powodzenia.

Wyszedł z sali, odprowadzony rozmarzonymi spojrzeniami innych dziewcząt. Aone spojrzał na Mariko z niesmakiem.

- Co? Nie lubisz go? Przecież dopiero go zobaczyłeś. - zaśmiała się.

Zmienił spojrzenie. Mariko odczytała, co chce powiedzieć bez żadnego problemu.

- Klasyczny czaruś? - zastanowiła się. - Też tak myślę. Ale jest przystojny. - roześmiała się, gdy zobaczyła oburzone spojrzenie przyjaciela. - No co? Mimo, że jestem wredną małpą, to wciąż kobietą! - szybko opanowała śmiech. - On gra na pianinie.

Aone spojrzał wymownie na nuty, które chłopak jej dał.

- A to? - uśmiechnęła się przebiegle. - To niespodzianka. Ale uchylę ci rąbka tajemnicy. Znaj pana. - usiadła prosto. - Nasz dyrygent ma niedługo urodziny. Dokładnie w dniu, kiedy mamy występ orkiestry w szkole.

Aone pokiwał głową. Chociaż nie spodziewał się, że Mariko chciałaby zrobić komuś taki prezent. Uśmiechnął się do niej ciepło. Naprawdę się zmieniła.
Nagle pojawiły się przy nich wszystkie przedstawicielki płci pięknej z klasy.

- Sasaki-san!

- Znasz Go?

- Znasz Fuji-senpai?

- Ale ci zazdroszczę!

- Opowiedz, jaki jest!

Mariko została otoczona napalonymi na starszego czarusia nastolatkami, a Aone dyskretnie się wycofał. Sasaki rzuciła mu nienawistne spojrzenie, ale on tylko uśmiechnął się niewinnie.

~*~

- O, człowieku! - Mariko przeciągnęła się. - Co za dzień!

Aone pokiwał głową. Ręce mu drżały po dzisiejszym treningu. Musiał przyznać, że Mariko miała krzepę lepszą od niego. Dalej szła żwawym krokiem i wydawała się w ogóle nie ruszona wszystkimi ćwiczeniami i meczami, które dziś rozgrywali na treningu. Zastanawiał się, jak to możliwe...

- Te, Aone! - przyjaciele usłyszeli znajomy głos.
Głos, który był przez nich bynajmniej niechciany.
Odwrócili się w stronę ulizańców. Aone kątem oka zauważył, jak Mariko się pręży, jakby zaraz miała na nich skoczyć.

- Ty i twoja dziewczyna jesteście gotowi na rewanż po pierwszej klasie? - lider zaśmiał się szyderczo.

Takanobu położył rękę na ramieniu Mariko, która zacisnęła ręce w pięści. Grupka chłopców, jakby nie zdając sobie sprawy, z kim zadziera, ruszyła w kierunku dwójki przyjaciół. Aone i Mariko byli od nich o wiele wyżsi, ale oni jakby tego nie zauważali. Wtedy Aone zaświeciła się lampka awaryjna. Szturchnął Mariko i spojrzał na nią znacząco.

- Że oni? - uniosła brew ku górze. - Żartujesz...

Spojrzała na ulizańców. Obłąkane spojrzenie, przekrwione oczy, koślawo stawiane kroki...

- No naćpani w trzy dupy... - mruknęła. - No dobra. - strzeliła palcami. - Postaram się być delikatna.

Gdy sprawnie sprowadzała grupkę chłopców na ziemię (w sensie dosłownym), Aone znów ujrzał niebezpiecznego smoka. Czasem bywała taka na boisku, choć jeszcze nigdy nie grał przeciwko niej. Ale widział po twarzach osób, które stawały przeciwko niej, że musiała wyglądać wtedy wyjątkowo niebezpiecznie.
W końcu Mariko rozłożyła wszystkich na łopatki i podeszła do Aone. Poklepał ją po głowie i spojrzał na nią z troską.

- Nic mi nie jest. - powiedziała, ale w oczach miała dziwną wściekłość.

Położył jej ręce na ramionach. Spojrzał jej w oczy. Przez chwilę się nie odzywali.

- Jak miałam dziesięć lat to mnie pobili w szkole. - powiedziała. - Bo za wysoka. Bo za straszna. Bo nie ma ojca... Od tamtej pory już się nie boję. Mogę straszyć. Ale będę bronić. Taka jest rola smoka. - zerknęła na ulizańców. - Pielęgniarka chyba jeszcze jest. - wzięła dwójkę z nich i zarzuciła sobie na ramiona jak worki kartofli.

Aone wziął pozostałą dwójkę. Zanieśli ich do pielęgniarki, która na szczęście nie opuściła jeszcze posterunku. Takanobu zrobiło się przykro, że jego przyjaciółka musiała doświadczyć tylu nieprzyjemnych rzeczy. On zadba o to, żeby była szczęśliwa.
Kiedy wychodzili od pielęgniarki, Aone zauważył jakąś kartkę na biurku nauczycielki. Nie zdążył się jej przyjrzeć, ale był pewien, że było na niej imię i nazwisko Mariko. Wydało mu się to dziwne - Sasaki nie wspominała o żadnych badaniach...

Słowa są zbędne - Aone TakanobuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz