Rozdział 20

742 77 34
                                    

- Co zrobisz?

- Powiem mu.

- Co mu powiesz?

- Że go kocham!

- Jaka jesteś?

- Jestem zajebista i tym razem nie stchórzę! - wykrzyczała już na całe gardło Mariko.

Futakuchi uśmiechnął się usatysfakcjonowany, widząc determinację przyjaciółki. Dzisiaj był już pewien, że to zrobi. Obiecała. A Mariko obietnicy dotrzymuje.
Dziewczyna tymczasem przygotowywała się do tego wiekopomnego czynu przez cały dzień. Ze stresu nie zamieniła z Aone ani jednego słowa. Takanobu bardzo się tym zmartwił. Przez cały dzień myślał o tym, co mogło sprawić, że fioletowowłosa go unika. Przestała go lubić? Dał jej do tego powód? Aone był naprawdę niepewny co do tej sytuacji.

Mariko czekała niecierpliwie pod salą gimnastyczną. Pierwsze osoby już zaczęły wychodzić. Przestąpiła z nogi na nogę. Znów nie była pewna swojego działania. Znowu zaczęła wyobrażać sobie najgorsze scenariusze. W głowie ułożyła już litanię przekleństw, wymyśliła nową modlitwę i zastanawiała się, czy starczy jej pieniędzy na kilka pudełek lodów, jak to wszystko pierdyknie.

Kiedy Aone wyszedł z sali, po prostu wbiło ją w ziemię. Nie była w stanie się ruszyć, podejść lub zrobić cokolwiek sensownego. Po prostu stała jak kołek, patrząc jak jej szansa spokojnie odchodzi w kierunku wyjścia ze szkoły.
Na szczęście na ratunek bohatersko pospieszył jej Futakuchi, który w porę zorientował się w sytuacji i szybko dogonił Aone. Zaczął coś do niego mówić, a białowłosy pokiwał głową i poszedł za nim. Kenji przyprowadził go do Mariko, która uśmiechnęła się głupio i pozostała sztywna.

- No, Mariko chciała z tobą pogadać. - powiedział Kenji. - Więc ja już pójdę do domu. A wy tu sobie pogadajcie. Do niezobaczenia. - i poszedł w tylko sobie znanym kierunku.

Pomiędzy dwójką przyjaciół zapadła niezręczna cisza. Mariko starała się sobie przypomnieć, jak brzmiała jej przemowa, którą przygotowała i powtarzała w głowie cały dzień, jednak za Chiny ludowe nie mogła sklecić jednego sensownego zdania. Rozległ się dźwięk przychodzącej wiadomości. Sasaki spojrzała na telefon:

„To dziwne z twojej strony"

Dalej nie odpowiedziała, tylko tępo patrzyła w ekran telefonu. Zaraz przyszła druga wiadomość:

„Takie milczenie to do ciebie niepodobne"

Poczuła jak w oczach zbierają jej się łzy. Zamrugała kilkakrotnie by się ich pozbyć. Była żałosna. Ganiła Aone za to, że nic nie mówi, a teraz sama nie była w stanie wydusić słowa. Totalna kicha.

W końcu jednak zebrała siły i udało jej się zrobić krok w stronę Takanobu. Uderzyła czołem w jego klatkę piersiową. Wiedziała, że teraz rozbawiony się uśmiecha. Oplótł rękoma jej talię i przyciągnął bardziej do siebie. Mariko lubiła, kiedy ją przytulał. Czuła się wtedy bezpiecznie, jakby wszystkie jej zmartwienia odbijały się od bariery, jaką stanowiły ramiona Aone. Również go objęła i za jego plecami włączyła telefon. Dyskretnie patrząc na ekran, napisała prostą wiadomość:

„Kocham cię, Aone"

Teraz już tylko czekała. Tylko jeszcze nie wiedziała na co - na totalne upokorzenie i rozpacz, czy nagły zastrzyk energii i radości. Aone spojrzał na telefon i zesztywniał. Po chwili jednak usłyszała, jak się śmieje.

- Ja też cię kocham. - usłyszała.

Chwilę zajęło jej, by z uszu informacja o tym zdarzeniu dotarła do mózgu. Kiedy w końcu zrozumiała wagę tej sytuacji, odsunęła się o krok od Aone. Wzięła głęboki wdech, a ten spojrzał na nią pytająco. Mariko odchyliła głowę do tyłu i rozłożyła ramiona, jakby miała ochotę zamknąć całe niebo w uścisku.

- TAAAAAAAK!!! - wykrzyczała na całe gardło, by mieć pewność, że cały świat usłyszał jej radość.

Takanobu przybliżył się do niej z uśmiechem. Wciąż miała wzrok wbity w niebo. Kiedy położył jej dłonie na policzkach, spojrzała na niego. Uśmiechnęła się zwycięsko.

- Wiedziałam, że kiedyś przemówisz. - oświadczyła.

Otrzymała SMS-a.

„Dlaczego to napisałaś?"

- Bo czasami słowa są zbędne. - wzruszyła ramionami.

„Prawie bym zapomniał - czy to znaczy, że już nie jesteś wredna?"

Mariko na chwilę zastygła z otwartymi ustami. Zaraz jednak złożyła je w ciup, nie wiedząc, co ma odpowiedzieć. Spojrzała na niego niepewnie. Aone uśmiechnął się tylko czule i delikatnie pocałował.

- Żartuję. - powiedział.

- O mój święty Panie, jakie combo! - Mariko dalej nie ochłonęła po pierwszych słowach, a on powiedział już czwarte! - Zaraz dostanę chyba zawału!

- Lepiej nie. - uśmiechnął się. - Nie chcę stracić kogoś tak ważnego.

Mariko teraz naprawdę zdrętwiała. Patrzyła na niego, jakby był z innej planety i dopiero co go spotkała.
Zaraz jednak zaczęła wesoło wokół niego skakać i wydobywać z niego słowa, które od tak dawna chciała usłyszeć.

*****

Hej, cześć, witam, dzień dobry.
Przybywam tylko na króciutką chwilę, by zapewnić Was, moi drodzy, że jutro, tak jak zawsze pojawi się jeszcze jeden, ostateczny i krótki rozdział. A potem tradycyjny speszjal ;)

Już znikam
Troszke_wybuchowa

Słowa są zbędne - Aone TakanobuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz