Rozdział 21 - koniec

836 68 24
                                    

- Mamo, a jakie było pierwsze słowo taty? - zapytała mała Misaki.

Mariko opluła się zupą, a Takanobu podniósł wzrok znad dokumentów. Spojrzeli po sobie. Mężczyzna ostrzegał żonę wzrokiem, ale ta tylko uśmiechnęła się przebiegle.

- To był piękny dzień, pamiętam jak dziś. - zaczęła opowiadać ze wzruszeniem. - Twój ojciec zaprosił mnie do kawiarni, a tam, przy wszystkich powiedział: „Kocham cię, Sasaki, zostań moją żoną, zrób ze mną dzieci, razem przedłużymy żywot mojego rodu!" - kobieta uroniła kilka sztucznych łez.

Takanobu uderzył otwartą dłonią w czoło, a Misaki zaczęła się śmiać.

- Naprawdę? - zapytała.

- Tak, i to całkiem poważnie! - oświadczyła bardzo przekonująco Mariko.

- To wcale tak nie było. - oburzył się Takanobu.

- A jak? - Mariko udała szczerze zdziwioną.

Jej mąż już miał powiedzieć, jak było naprawdę, ale się zawahał. Czy przypadkiem nie wyszedłby na totalną ciotę, gdyby powiedział, że to jego żona pierwsza wyznała miłość? Spojrzał na Misaki, która wydawała się teraz naprawdę zainteresowana. Westchnął ciężko.

- Twoja mama pierwsza wyznała mi miłość. Wtedy odpowiedziałem: „Ja też cię kocham"... - burknął.

- Mama?! - zawołała zaskoczona Misaki.

- Ja?! - zawtórowała jej równie zaskoczona Mariko. - Ja to pamietam trochę inaczej...

- Wersja mamy jest bardziej romantyczna. - powiedziała ich córka. - Bardziej mi się podoba. Chcę, żeby mój chłopak tak mi to powiedział!

- Masz jeszcze dużo czasu na chłopaków. - powiedział Takanobu, przewracając oczami na triumfalny wzrok Mariko.

- Nie słuchaj taty. - kobieta machnęła na niego ręką. - Z taką buzią będziesz miała ich tłumy! Ale nie spiesz się. Lepiej poczekaj na „tego jedynego".

- A czemu tata kiedyś nie mówił? - zapytała dziewczynka.

- Bo kiedyś mucha mu wpadła do gardła i prawie się udusił. Od tamtej pory bał się otwierać usta. - odparła święcie przekonana o swojej racji Mariko.

- To nie... - Takanobu urwał i westchnął tylko.

Po tylu latach małżeństwa powinien być już przyzwyczajony, ale... czasami po prostu już nie mógł. Co go do tego podkusiło...

Zaraz jednak pozbył się wyrzutów do swojej małżonki, gdy tylko usłyszał radosny śmiech ich córki. Uśmiechnął się i spojrzał na Mariko. Ta kobieta, mimo swojego wrednego charakteru, była kochającą i odpowiedzialną matką. Nie potrafił sobie wyobrazić życia bez tej wspaniałej osoby.
Po jeszcze kilku historyjkach swojej mamy, Misaki pobiegła do swojego pokoju, urządzić swoim lalkom ślub.

Takanobu wstał od dokumentów i zajrzał dyskretnie do pokoju córki. Poczuł, jak Mariko obejmuje go od tyłu. Westchnął ciężko.

- Wredna jaszczurka. - szepnął.

- Mamut. - stanęła na palcach i pocałowała go w policzek.

Takanobu zaśmiał się i chwycił jej dłoń. Na serdecznym palcu miała obrączkę, a na środkowym pierścionek zaręczynowy. Pamiętał, że długo zwlekał z oświadczynami. Chociaż teraz nie wiedział, czego się bał.

- Ej, Takanobu. - usłyszał przy uchu. - Zróbmy sobie jeszcze jedno dziecko.

*****

Gratulacje!
Właśnie dotarłaś/eś do końca opowieści! Bardzo dziękuję Ci za twoją uwagę, cierpliwość i mam nadzieję, że nie przynudzałam. Tym akcentem pragnę zakończyć moją czwartą książkę. Ale to również znak, że zabieram się powoli za pisanie piątej, przedostatniej opowieści. Już chyba wiecie, kto będzie na celowniku, więc tylko dodam, że od razu poinformuję Was tutaj o tym, jak książka się ukaże na moim profilu. Jeszcze raz serdecznie dziękuję za Wasze komentarze, głosy i spojrzenia/wzroki/oczy, które tu zajrzały. Mam nadzieję, że się Wam podobało. Już niedługo powinien się tu pojawić jeszcze jeden, tradycyjny rozdział specjalny.

A teraz spadam stąd!
Do zobaczenia i trzymajcie się moi drodzy :3
Troszke_wybuchowa

Słowa są zbędne - Aone TakanobuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz