Kiedy Mariko usłyszała głosy Zu, Rie i Haruny przez komunikator, myślała, że się rozpłacze. Jednak nie pozwoliła sobie na to, komentując ich powitanie tylko zwykłym: „o kurwa". Trzy starsze o rok przyjaciółki z dawnej Drużyny Potworów, zaczęły jej opowiadać o tym, w jaki sposób się odnalazły i jak im się powodzi w życiu.
- Gdzie chodzisz do szkoły? - usłyszała nagle pytanie.
- Dateko... - odparła.
- Ha! Wiedziałam! - ucieszyła się Haruna.
- Ej, a może wpadniemy do ciebie? - zaproponowała Rie.
- Na mecz? We cztery? - zastanowiła się Sasaki. - Brzmi sensownie. Pokażę tym głupolom z bloku, jak się gra.
- Aone przecież jest świetnym blokującym. - powiedziała Haruna. - Sama go widziałam.
- Tylko dzięki mnie. - prychnęła młodsza dziewczyna. - To ja go uczę. Ale łatwiej będzie, jeśli na sobie sam odczuje, co to dobry blok. - fioletowowłosa uśmiechnęła się szyderczo, wyobrażając sobie jego zaskoczony wyraz twarzy.
Po chwili grały już mecz w LoL-u. Mariko po raz pierwszy od jakiegoś czasu, poczuła się naprawdę szczęśliwa. Zaczynały się odnajdywać. Drużyna zaczęła się zbierać.
~*~
Aone uważnie przyjrzał się Mariko. Wydawała mu się dzisiaj aż nadto... szczęśliwa. Nawet uśmiechała się bez żadnej złośliwości na twarzy, nie mówiąc już o pomocy innym w angielskim BEZ ŻADNEGO SPRZECIWU. To nie było do niej podobne. Była chora? A może została zahipnotyzowana?
Na przerwie podszedł do niej i nachylił się. Spojrzała na niego pytająco i odsunęła się. Zauważył, jak delikatnie się rumieni. Przyłożył jej dłoń do czoła.
- Nie, nie mam gorączki, Aone. - burknęła.
Spojrzał na nią pytająco. Przewróciła oczami.
- Jestem szczęśliwa. Czy to źle? - założyła ręce na piersi.
Napisał do niej wiadomość:
„Nie, ale co najmniej dziwne"Prychnęła rozdrażniona.
- Wypraszam sobie. Ale jeśli chcesz znać mój powód, to chodź na korytarz. - wyszli z klasy.
Mariko wzięła głęboki wdech i z nadnaturalną prędkością zaczęła wyrzucać z siebie słowa:
- Grałam sobie w LoL-a, aż tu nagle zobaczyłam jak dwie z moich starych przyjaciółek są aktywne, więc chwilę odczekałam i wysłały mi zaproszenie do gru i wtedy okazało się, że jest już nas cztery i wtedy one powiedziały: „Ej, a może wbijemy do twojej szkoły?", a ja na to: „Spoko luz", więc jutro przyjadą do nas, żebyśmy we cztery rozegrały mecz przeciwko jakieś waszej czwórce i jestem tym tak podjarana, że mam wrażenie, jakbym miała wybuchnąć, ale nie mogę, więc jestem teraz miła, choć teoretycznie nie powinnam być miła, bo ja nigdy nie jestem miła i...
Aone położył jej dłoń na ustach. Zrozumiał już, o co chodzi, a teraz Mariko się nakręcała. Czasem miała problem, by przestać gadać. Nie umknęło jego uwadze, że dziewczyna delikatnie się zarumieniła. Chyba po raz pierwszy od czasu rozpoczęcia ich toksycznej znajomości, Aone pomyślał, że wyglada uroczo. Zaraz odjął rękę od jej ust i włożył do kieszeni. Spojrzał na nią i uśmiechnął się.
- Dlatego też śmiem twierdzić - kontynuowała już wolniej Mariko. - Że macie... No macie przejebane. Zakładam, że nie stchórzysz przed takim małym mieczykiem? - uśmiechnęła się jadowicie.
Aone pokręcił głową i spojrzał na nią z determinacją. Zamierzał pokazać jej, jak wiele się od niej nauczył.
~*~
Takanobu z niemałym zaskoczeniem obserwował, jak Mariko przytula starsze o rok przyjaciółki ze swojej drużyny, które właśnie przyjechały z obiecaną wizytą. Rzadko widywał ją tak szczęśliwą. Jednocześnie widział, że nie szczędziła zgryźliwych uwag swoim koleżankom. Widać było jednak, jak mocna więź łączyła te cztery osoby. Już teraz, przed meczem, był w stanie powiedzieć, że te dziewczęta nie należą do żadnej przeciętnej drużyny. Tu było coś więcej.
Trener zagwizdał, więc dwie czteroosobowe drużyny ustawiły się po przeciwnych stronach siatki. Aone stanął naprzeciw Mariko. Oblizała usta i uśmiechnęła się w swój straszny sposób. Takanobu zadrżał. Miał wrażenie, jakby po drugiej stronie boiska nie było ludzi, tylko zwierzęta. Wzdrygnął się, ale pozostał na pozycji. Serwowały dziewczyny. Aone zauważył, że libero Dateko miał problem z odbiorem. Futakuchi wyskoczył do ataku. Takanobu przyjrzał się Mariko. Wyskoczyła z nieznacznym opóźnieniem. Wystawiła ręce do bloku i... Zmieniła ustawienie, spodziewając się zmiany na atak po przekątnej. Aone zamrugał dwukrotnie. Wystraszył się. I Kenji także. Wydawało się, jakby Sasaki zasłaniała całe swoje pole. Była jak Smok, który rozpościera swoje skrzydła ponad swoim terytorium. To było coś dziwnego. Coś znacznie groźniejszego niż Żelazna Ściana Dateko.
- O mój Święty Panie. - libero z drużyny dziewcząt uniosła wysoko brwi. - Właśnie mi przypomniałaś, dlaczego się ciebie boję.
- Wiem, lubię straszyć, Kato. - mrugnęła do niej Mariko, po czym spojrzała wyzywająco na Aone. - Tutaj nie ma wstępu, Aone. - oświadczyła stanowczo. - Spróbuj się przebić, a oddamy ze zwielokrotnioną siłą.
Aone pożałował w tym momencie, że nigdy wcześniej nie stanął naprzeciwko Mariko w żadnym treningowym meczu. Nie wiedział teraz, czego może się po niej spodziewać.
~*~
- Nasza mała Mariko tak wyrosła! - Zu udała, że ociera łzy wzruszenia.
- Ta koszulka jednak rośnie razem z tobą? - zapytała Haruna.
Mariko popukała się w skroń. Wytarła twarz ręcznikiem. Rozgromiły „siły" Dateko.
- Przecież moja babcia szyje. - powiedziała.
- Aaa... - Kato pokiwała głową. - Słuchaj, słyszałaś może gdzieś coś o Sayace albo Kaori?
Sasaki na chwilę się zawiesiła. Usilnie starała się sobie przypomnieć imię tego dupka z Aoby. Jednak jak na złość nie umiała nic wyszukać w swoich marnych szufladkach pamięciowych.
- Aone! Chodź no tu! - zawołała.
Jej przyjaciel w kilka kroków znalazł się przy niej. Mariko zauważyła, że ma do starszych dziewcząt respekt. Skłonił się i spojrzał na nie z szacunkiem.
- Ten gostek z Aoby... - popatrzyła na niego, szukając podpowiedzi. - No, jak mu tam było?
Takanobu wyciągnął telefon i coś napisał. Mariko zerknęła na swój.
- A, no tak! Oikawa Tōru.
- Kojarzę. - powiedziała Rie. - Ten laluś z magazynów?
- O! Ten, tak ten! - Mariko oparła się o ramię białowłosego kolegi. - Kiedy raz szliśmy z Aone korytarzem, po tym jak te mamuty przegrały - wskazała na drużynę Dateko. - Rozmawiał z kimś przez telefon.
- I? - ponagliła ją Zu.
- I jestem na 90% pewna, że w pewnym momencie zwrócił się do kogoś "Ito-chan". Przypadek? - uśmiechnęła się chytrze. - Nie sądzę.
Wszystkie po sobie spojrzały. Najwidoczniej namierzyły kolejną osobę. Sayaka Ito - Lisia rozgrywająca.
CZYTASZ
Słowa są zbędne - Aone Takanobu
Fanfic- Mógłbyś się czasem odezwać, wiesz? - powiedziała Mariko ze swoim typowym wrednym uśmieszkiem. - To nie boli. Aone tylko napisał do niej SMS-a: "Jak dla mnie słowa są zbędne" - Ach tak? - zaśmiała się. - Niektórych rzeczy nie da się domyślić ze spo...