Jak prawiczek

2.7K 193 186
                                    

Mam wrażenie, że te rozdziały są coraz gorsze. Straciłam część serca do Lamp, i choć napisaną mam już prawie całość, a i trzecia część jest w planach, to coraz częściej myślę o czasowym zawieszeniu. Dla zebrania myśli, poprawieniu fabuły i tak dalej. 
Zapraszam jednak do mojego drugiego dziecka. Najpewniej jest bepośrednim powodem, dla którego Lampy idą mi jak krew z nosa xD 
' Czas jest względny ' jest opowiadaniem, którego akcja rozgrywa się w świecie Naruto. Jak mówi tytuł, pojęcie Czasu jest tam bardzo rozwinięte, podobnie jak konsekwencje płynące z ignorowania tego zjawiska. Mam nadzieję, że część czytelników Lamp zajrzy również tak :) 


Rozdział dedykuję hiderigami oraz MissIgnorant :) 


Wiedziałem, że dojazd od domu profesora Ryuchi do domu Ino zajmie mi jakieś dwadzieścia minut. O tej porze były dość spore korki, nawigacja pokazała mi jednak bardzo dobrą, przejezdną trasę. Sarada w samochodzie potrafiła się zachować. Albo siedziała cicho, albo rozmawiała ze mną, zostając grzecznie na miejscu. Jej kolega, Mitsuki, wydawał się być również dobrze wychowanym chłopcem. Orochimaru był człowiekiem stonowanym, zawsze wyprostowanym, do bólu uprzejmym. Powinien wychować swoje dziecko w podobny sposób, czyż nie? 

Zagryzłem wargę i zacisnąłem pięści na kierownicy, gdy kolejny raz jakiś papierek przeleciał mi koło głowy. 

— Prawie! — zapiszczał gówniarz, podskakując na podkładce, którą kupiłem specjalnie na tę okazję. Jego prawie białe włosy zafalowały wraz z nim, zostawiając pojedyncze nitki na mojej idealnie czarnej tapicerce. 

— Pamiętasz, co mówił Inojin? Dziesięć punktów za ręce, piętnaście za głowę. — Wyszczerzyła się Sarada, nie przejmując wzrokiem, którym ją obdarzyłem. 

Samochód przede mną chyba zupełnie zgasł, bo tylne światła nagle zamrugały. Od strony kierowcy wysiadł mężczyzna, kłaniając mi się nerwowo w geście przeprosin. Gestami pokazywał w stronę silnika, potem na koła i bagażnik, zupełnie jakbym mógł cokolwiek zrobić, by mu teraz pomóc... 

— Tato, co się stało? Czemu ten pan tak dziwnie skacze?
— Nie wiem, dziecko drogie — wysyczałem. Wrzuciłem wsteczny i wycofałem odrobinę, chcąc wyminąć tego nieszczęśnika. 

— Ja wiem. Ten pan ma zaburzenia kompulsywne, dlatego tak skacze. — Wykrzyczał Mitsuki, przez co aż zmrużyłem na chwilę powieki. Dlaczego dzieci musiały tak wrzeszczeć? 

— Tato, co to są zaburzenia kompulsywne? 

— To są zaburzenia, których dostane, gdy jeszcze raz usłyszę wasz pisk. Mitsuki, jestem pewny, że możesz być odrobinę ciszej. 

— Tata mi powtarza, że muszę mówić głośno i wyraźnie. Pani w przedszkolu też. 

— Nie wątpię, ale teraz jesteś w samochodzie, a ja jestem pół metra przed tobą. Zlituj się więc nad moimi uszami i zamilcz, dobrze? 

— Tak jest, panie Uchiha! — krzyknął, na co moje własne, zdradzieckie dziecko się zaśmiało.
Spojrzałem załamany na nawigację. 

Jeszcze piętnaście minut... 

— To co to są te zaburzenia? Tato, a jakie są inne zaburzenia? To wtedy, kiedy komuś źle działa głowa? 

Uderzyłem potylicą w zagłówek, resztkami silnej woli nie gasząc samochodu i nie wychodząc na zewnątrz.

***

Byłem już prawie pewny, że Uchiha się rozmyślił. Mijały kolejne minuty, podczas których wpatrywałem się tępo w zegarek, on zaś nie dawał żadnego znaku życia. Ani smsa, ani telefonu, nic. 

Zanim zgasną światła.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz