Było cudownie.

2.6K 221 141
                                    

Ostatnia część. 
Miała wyjść dłuższa, głębsza, zupełnie inna, ostatecznie jednak oddaje na wasze ekrany ten rozdział, będący końcówką drugiej części Lamp. 
Być może kiedyś powstanie część trzecia. Być może nawet ten rozdział się zmieni, ale zostaną dodane nowe. Jednak nic nie obiecuję. 
Bez dedykacji czy pozdrowień. 
Miłej zabawy :)


 
Przeciągnąłem się na fotelu, z głębokim westchnieniem przyglądając się zapatrzonej w kucyki młodej. 

Moje znudzenie udzielało się również jej, co zaczynało być frustrujące, mimo to nie zamierzałem podważać kompetencj Narut. Skoro mówił, że ma leżeć pięć dni, tak najwyraźniej musiało być.
Nagły hałas na korytarzu przyciągnął moją uwagę. Wydawało się być to zdecydowanie ciekawsze niż oglądanie gadających, karłowatych koni, wstałem więc powoli i poklepałem Saradę po głowię. 

— Zaraz przyjdę, oglądaj sobie. 

Nie zwróciła na mnie większej uwagi. Na szczęście. 

Zapach środków do dezynfekcji, który nagle dotarł do mojego nosa w zdecydowanie większym stężeniu niż zazwyczaj, wstrząsnął mną całym. Spojrzałem pytająco na Moegi, ta jednak wskazała tylko palcem na grupę studentów. 

— Zawsze któryś musi coś wywalić — wzruszyła ramionami.

Wyciągnąłem maseczkę z pudełka, które leżało na jednym z blatów, i podszedłem do nich, z szokiem na twarzy dostrzegając pomiędzy dzieciakami czuprynę Uzumakiego. 

— Nie przeżywaj tak. Wiesz, ile razy mi się zdarzyło tutaj coś wywalić? — pocieszał dziewczynę, której twarzy przybrała kolor wyjątkowo dorodnej wiśni. 

— Więcej razy niż komukolwiekk z nas — zakpiłem, ramieniem opierając się o szafkę z lekami.

— Sasuke, nie niszcz, okej? Muszę mieć autorytet, nie? 

— Ty? Autorytet? Błagam cię. — Wywróciłem oczami. Otworzyłem drzwiczki i podałem chłopakowi stojącemu obok mnie pudełko z maskami. — Macie. Wdychanie tego syfu nie jest najlepszym rozwiązaniem. 

Żadne z nich nie odezwało się słowem, ale ostatecznie zakryli twarze. Ich ruchy, sztywne jakby byli cali odtrętwieni, wydawały się być dziwnie zabawne. 

Nowe pokolenie lekarzy. Byli bladzi, czasem nawet zieloni, z idealnie wyprasowanymi mundurkami, stetoskopami na szyi, z identycznymi, niebieskimi crocksami na stopach. 

— Długo tu będziecie? 

— Do końca dyżuru — mruknął Naruto, który wraz z klęczącą studentką wycierał śmierdzący płyn. 

— Saradę oglądasz tylko ty, Uzumaki. Bez całej tej... — Spojrzałem na niewielką grupę, która nagle wbijała wzrok w idealnie czystą podłogę. — ...otoczki.

— Uchiha, nie panosz się, dobra? Jesteś tu tylko rodzicem, pamiętasz? 

Podszedł do mnie i położył mi dłoń na ramieniu, po czym z typowym dla siebie wyrazem twarzy przybliżył się do mnie. 

— Tylko rodzicem? Nie wkurzaj mnie, Naruto... 

— Uspokój się. Nic się młodej nie stanie. Pójdziemy do niej jako pierwszej. Może Idź sobie zapal, co? 

— I mam ją z wami zostawić? Nigdy w życiu. 

***

Postawa Sasuke była dokładnie taka, jakiej się spodziewałem. W sumie, gdyby mi przytaknął i poszedł, byłbym na tyle zdziwiony, że pewnie poszedłbym za nim, zostawiając tych nieszczęsnych studentów za sobą. 

Zanim zgasną światła.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz