Rozmawiaj ze mną.

2.6K 192 132
                                    

Rozdział dedykuję TwojStary_Staruch, która skomentowała praktycznie wszystkie rozdziały, czym zmotywowała mnie do wstawienia kolejnego rozdziału <3 Jeszcze raz dziękuję!


Wstawanie z myślą, że to wcale nie musi być kolejny spędzony samotnie dzień, było zadziwiająco dobre. Nie przeszkadzało mi ani słońce przebijające się przez zasłony, ani szum samochodów za oknem, ani wrzeszczące koty, domagające się pierwszego dzisiaj posiłku. 

Zwlokłem się z łóżka, sięgając od razu po telefon, który leżał pod poduszką. 

"Ile osób doprowadziłeś dzisiaj do załamania nerwowego?" - wysłałem wiadomość do Uchihy w ramach przywitania. Było już po dziesiątej, musiał być więc już po obchodzie. Z tego co kojarzyłem, nie miał na dzisiaj zaplanowanych zabiegów. 

Odpowiedź przyszła zanim dotarłem do kuchni. Było to zadziwiające.

"O dziwo nikogo. Nawet Atsuki już się nie krzywi." 

Zaśmiałem się do ekranu, wyciągając puszkę z lodówki. Nie zareagowałem na pazurki, które dwie pary kocich łap oparły o moje nagie łydki, przywykłem już do podrapanej skóry. Nałożyłem im po łyżce karmy do misek, zalałem wodą i odstawiłem na podłogę, chwytając znowu komórkę. 

"Starzejesz się, Uchiha." 

Nastawiłem sobie wodę na kawę i przeszedłem do salonu, włączając telewizor. 

"To dalej lepiej niż zgłupieć na starość. Będziesz dzisiaj w szpitalu?"

Nie umiałem się nie uśmiechnąć. To było takie doskonałe uczucie... Zupełnie różne od tego, które doświadczałem w towarzystwie Gaary czy kogokolwiek innego. 

"A co, stęskniłeś się? Kto by się spodziewał."

Gwizd czajnika poderwał mnie z miejsca, szybko jednak wróciłem do pokoju, po drodze upijając pierwszy łyk kawy. 

"Chciałem, żebyś przywiózł mi kawę, ale skoro tak to nazywasz..."

Zerknąłem na teczkę wypełnionych już dokumentów dla Tsunade i zarządu. Miałem jechać z nimi dopiero jutro, ale skoro tak ładnie prosił... 

"Uroczy jesteś. Będę gdzieś za godzinę, wytrzymasz?"  

"40 minut. I kup w sumie dwie kawy."

"Niech ci będzie."

***

Ciężko było przyznać, że faktycznie na niego czekałem. Nie widzieliśmy się, odkąd wyszedłem od niego w czwartek. Wiedziałem, że w piątki ma terapię, w weekend ja byłem zajęty, teraz jednak był już poniedziałek i zaczynało brakować mi jego wrzasków. 

Kardiologia była cichym oddziałem. Większość pacjentów odpoczywała, reszta była na tyle osłabiona, że nie miała siły chodzić po korytarzach. Jedyne, co było słychać, to kroki pielęgniarek. 

Spojrzałem na zegarek, z bladym uśmiechem zauważając, że powinien pojawić się już za kilka minut. 

- Kończ to, Atsuki. - Spojrzałem na dziewczynę, która wypełniała kolejne dokumenty. - Kończ i leć na izbę, może będzie ktoś z objawami sercowymi. 

- Tak jest - mruknęła cicho, posłusznie wstając z krzesła. Włożyła papiery do teczki i odłożyła je na odpowiednią półkę i już miała wyjść, gdy do gabinetu wszedł Uzumaki. 

- Zakładam, że druga kawa miała być dla ciebie. - Wyszczerzył się do, podając jej jeden z kubków.  

- Słucham? - zdziwiła się, unosząc brwi do góry.

Zanim zgasną światła.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz