Gorzkie lekarstwo.

2.1K 190 109
                                    

Nie było tak, że żałowałem swoich słów. 

Widok tak szczęśliwych w tamtym momencie, skrzących się, błękitnych oczu Uzumakiego wzbudził we mnie emocje, o które wcześniej bym się nie podejrzewał. Cieszyłem się jego szczęściem. Tym, że liczył na to, że czekał, że najwyraźniej to było to, co potrzebował usłyszeć tamtego konkretnego wieczoru. 

Tyle, że chyba nie przemyślałem tego do końca. Powiedziałem to w reakcji na jego ból.
Sakura zmarła ledwie chwilę temu. Owszem, nie byliśmy razem, wzięliśmy rozwód i tak dalej, jednak... Dalej była osobą, z którą spędziłem jedną trzecią swojego życia.
Naprawdę chciałem wchodzić w kolejny związek? Teraz? Gdy Sarada wciąż przeżywała żałobę, gdy potrzebowała stabilizacji? 

Gdy ja sam nie wiedziałem, czy bycie z mężczyzną było tym, czego chciałem? 

Lubiłem Naruto. Uwielbiałem go wręcz. Jego zapał do pracy, podejście do życia, beznadziejne poczucie humoru. Lubiłem na niego patrzeć, lubiłem go dotykać, wieczory spędzony z nim były niezaprzeczalnie najlepsze w moim życiu. To, jak się wyginał, jak wsuwałem się w jego usta coraz szybciej, jak on sam drapał kafelki pod prysznicem chwilę przed orgazmem. 

Ale...

— Poszli. Możesz mówić — usłyszałem Nagato, który odprowadzał Itachiego i Saradę do drzwi.
Zmrużyłem powieki, nie wiedząc tak do końca, co chciałem mu powiedzieć. Partner brata był kimś, z kim można było porozmawiać odrobinę swobodniej, mimo to...

— Do rozmowy potrzeba dwóch osób. Nie masz już szesnastu lat, Sasuke, raczej nie zaskoczysz mnie tematem. 

Podszedł do barku i wyciągnął z niego dwa kieliszki oraz butelkę wina. Nie zdążyłem nawet zaprzeczyć, bo pierwsza porcja już wylądowała w mojej dłoni. 

— Doszedłem kiedyś do wniosku, że wyciągnąć z ciebie coś jest jeszcze trudniej niż od twojego brata - zaczął spokojnym tonem, siadając naprzeciwko mnie. — Sam nie wiem, jakim cudem my się w ogóle zeszliśmy. On milczał, ja milczałem, milczeliśmy tak sobie jakiś czas w swoim towarzystwie, aż któregoś razu on mnie pocałował. Tak po prostu. 

Uniosłem brew zaciekawiony, nie komentując tego w żaden inny sposób. To najwyraźniej go zachęciło, bo uśmiechnął się, zakładając nogę na nogę. 

— Czasem się nawet zastanawiam, jak to się stało, że w końcu zamieszkaliśmy razem, wiesz? Mam wrażenie, jakbyśmy mieszkali tutaj od zawsze. A przecież na początku musieliśmy się ukrywać przed waszymi rodzicami. Pamiętam, jak przychodziłem do niego w środku nocy tylko po to, żeby spędzić razem te kilka godzin. Jego łóżko skrzypiało, ty spałeś w pokoju obok z zaskakująco płytkim snem jak na nastolatka. Ciężko było cokolwiek... 

— Może i nie mam szesnastu lat, ale nie chce słyszeć o waszym życiu seksualnym, serio. To mój brat, nie chce go sobie wyobrażać w jakiejkolwiek intymnej sytuacji. 

— A jednak przyszedłeś do mnie, a nie do Itachiego. Ostatnio nie powiedział ci czasem, żebyś z podobnymi sprawami rozmawiał właśnie ze mną? 

— Jesteście straszni, wiecie? Kontaktujecie się jakoś podświadomie czy jak? 

— Nie. Po prostu jak już rozmawiamy, to o wszystkim. — Nagato wzruszył ramionami, wpatrując się wciąż we mnie. 

Jego oczy w tym świetle zdawały się wirować. Ciemna lampka nadawała im fioletowego blasku, co w pewien sposób było przerażające. 

Upiłem spory łyk wina, wzdychając ciężko. 

— Wydaje mi się, że wszedłem w związek z Uzumakim — zacząłem powoli, ostrożnie dobierając słowa. 

— Wydaje ci się? Specyficzne określenie. 

Zanim zgasną światła.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz