Pozostaje nam czekać.

1.8K 180 93
                                    

— Naruto, wkręcasz nas — orzekł Kiba, rozwalając się kanapie. — Ty, kretyn numer jeden, który był u dziekana więcej razy niż ktokolwiek inny, ma tam nauczać? Dobre sobie... 

— Jesteś po prostu zazdrosny, wiesz? — prychnąłem, wskazując na niego frytką. — Hinatka, powiedz mu coś. Jest zazdrosny, bo ja będę mógł udupiać studentów, a on nie. 

— No nie wiem... — zaczęła cicho, na co zaśmiałem się w głos. 

— To znaczy, że musisz wypić jeszcze jedno piwo. Prawda? Gaara, co o tym sądzisz? 

Sabaku odwrócił głowę na chwilę od telewizora, unosząc pytająco brew. 

— Co tam pieprzysz? 

— O właśnie, panie były ordynatorze. A propo pieprzenia. Jak tam ci się grzeje łóżko Uchisze? — zaśmiał się wrednie Inuzuka, ciesząc się, że temat na chwilę zszedł z jego zazdrości. 

— Ja nie wiem, czy chcę o tym słuchać — podniósł dłoń milczący do tej pory Shikamaru. — Oszczędźcie mi rozmowy o stosunkach chociaż tutaj, błagam... 

— Słyszałam od Temari — westchnęła cicho Hyuuga, patrząc się ze swoistą dla siebie czułością na Narę. — Przykro mi. Na pewno wam się w końcu uda, zobaczysz... 

— Ta. Jak Shikadai będzie miał trzydzieści lat, to może ewentualnie — warknął, upijając zaraz kolejny łyk drinka ze szklanki. 

— Zamiast narzekać, to weź sobie wolne. Za dużo siedzisz na tym swoim cholernym stołku, przegrzałeś się tam, gdzie nie trzeba. Trzy miesiące i będziesz miał nowe pokolenie — wyszczerzyłem się do niego i podkuliłem nogi do siebie. 

— Powiedz to Tsunade. Powiedziała, że jedna z anestezjolożek poszła ostatnio na macierzyński, drugi jest o kant dupy rozbić, a trzeci dopiero jest na specjalizacji. Reszta jest tylko na telefon w razie wypadków i ona sobie nie może pozwolić na utratę dobrego specjalisty. Tyle mi przyszło po tej cholernej habilitacji, że nie mogę nawet porządnie żony przelecieć. 

Ostatni raz Shikamaru był równie zdenerwowany przed jego pierwszym zabiegiem. Chodził wtedy i rzucał mięsem, palił jednego papierosa za drugim i trzęsły mu się ręce, zupełnie jakby zapomniał, jakie ma usposobienie. 

Szkoda mi go było. Tak po prostu. Shikadai był niby wpadką, jak większość dzieci naszych znajomych, dopiero po wielu latach chcieli dorobić się kolejnego. 

— Pogadam z Tsunade, zobaczysz. Nie po to siedzę w tym cholernym biurze, żebym nie miał z tego żadnych profitów, serio. Pij sobie spokojnie tego drinka i niczym się nie przejmuj.

Przeciągnąłem się i ostatecznie położyłem na podłodze, stopy opierając o podłokietnik kanapy. 

— Co z tym twoim nowym mieszkaniem, co? — zagadał nagle Gaara. — Gadałeś o tym trochę, potem umilkłeś znowu... 

Spojrzałem się na sufit, zastanawiając, czy chciałem odpowiedzieć mu zgodnie z prawdą.
Niby były tutaj same zaufane osoby, jednak... 

— Pewnie liczy na to, że Uchiha go do siebie przygarnie. Słyszałem, że finalizuje kupno nowego domu — zaśmiał się znowu Kiba, wpatrując we mnie z mieszanką kpiny i rozbawienia. 

— Kiba-kun — odezwała się znowu Hinata, dźgając go ostrożnie łokciem pod żebra. — To są przecież ich prywatne sprawy. Naruto się nie wypytuje ciebie na forum o twoje tajemnice, prawda? 

— Właśnie, Kiba. A mogę przecież, nie? — Zmrużyłem powieki, z rozkoszą obserwując, jak Inuzuka nadyma aż policzki. To było rozkoszne. Hinata, mimo, że oficjalnie byli już razem, potrafiła wciąż zupełnie jawnie stanąć w mojej obronie... 

Zanim zgasną światła.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz