POV. Serbia
Praktycznie nie boję się o byle co ale... Teraz się boję... Boje sie o Czechy jest to dla mnie coś nowego bo zazwyczaj nie martwię się o innych niż moje rodzeństwo
- w-wiesz może już chodźmy - powiedziałem do niego patrząc na mojego "szefa"
- ale mamy jeszcze dużo czasu Serbia spokojnie - zaśmiał się po chwili zauważył, że na coś patrze i odwrócił się w tamtą stronę - coś się stało? Czemu tamten typek ma broń...?
- dlatego idziemy i to już - powiedziałem i zacząłem iść w stronę budynku. Po chwili Albania do nas podszedł z ową bronią
- no no no a wy gdzie? Serbia miałeś zadanie - spojrzał na mnie z chytrym uśmiechem, a później zmierzył Czechy wyrokiem - proszę Serbia dokończ to co zacząłeś - wcisnął mi pistolet do ręki i odwrócił w stronę Czecha...POV. Czechy
Co tu się dzieje... Jakie zadanie? Czemu on ma broń i patrzy na... Mnie...
- S-Serbia... Co ty robisz...? - zacząłem się cofać
- miał się ciebie pozbyć. Zdobyć twoje zaufanie i nie powiem... Udało mu się - powiedział ten chłopak
- jak mogłeś! Ufałem ci! Uznawałem za przyjaciela! - krzyknąłem w stronę Serbii
- j-ja.... - zaczął ale nie wiedział jak dalej pociągnąć swoją wypowiedź
- zabij go - powiedział tamten chłopak.
- nie... - wydukał chłopak
- co?! - spojrzał na niego z szokiem
- nie zrobie mu tego! - rzucił broń na chodnik.Byłem w szoku... On chyba naprawdę mnie lubi... Po chwili tamten chłopak podniósł broń i wycelował we mnie. Teraz to już chyba koniec...zamknąłem oko które nie było zakryte opaską. Usłyszałem strzał ale... Nie poczułem bólu... Spojrzałem co się stało. Zobaczyłem Serbię postrzelonego w brzuch, który leżał na ziemi. Chłopak uciekł, a ja klęknąłem przy nim
- Serbia! - szybko wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem po karetkę. Zdjąłem swoją bluzę i Przestawiłem do jego rany aby chociaż trochę zatamować krwawienie. Poleciały mi łzy, a on zawodził z bólu - będzie dobrze o-okej wytrzymaj - powiedziałem szlochając
- m-mogło być gorzej - powiedział słabo się uśmiechając
- nie żartuj sobie...Po chwili przyjechała karetka. Nie pozwolili mi jechać z nim więc stwierdziłem, że odwiedzę go po szkole inaczej matka by mnie zabiła, że nie byłem w szkole. Poza tym Serbia musi odpocząć itp. Więc i tak by mnie nie wpuścili
Pov. Serbia
Ból był okropny. Myślałem, że nie wytrzymam. Kiedy byliśmy na miejscu musieli wyciągnąć pocisk. Na całe szczęście rana była powierzchowna... Teraz leżałem na sali i odpoczywałem. Cieszę się, że Czechowi nic nie jest... Po chwili do sali wszedł mój ojciec...
- Boże Serbia.... Wszystko dobrze? - podszedł do mojego łóżka
- chyba... - próbowałem usiąść ale poczułem ogromny ból
- nie podnoś się... Leż... Kto ci to zrobił?
- nie ważne...
- ważne
- ważne jest tylko to, że osobie której uratowałem życie nic nie jest to jest ważne Tato
- co... Ty...
- tak uratowałem życie swojemu... PrzyjacielowiNa twarzy ojca ujrzałem zdzwienie i nawet mnie to nie zaskoczyło bo kto by pomyślał, że taki potwór bez uczuć jak ja może komuś uratować życie
- to pewnie był jak każdy inny... A teraz ty cierpisz
- to mój przyjaciel i nie jest taki jak "każdy inny"
- ehh skoro tak mówisz... Pójdę do lekarza zapytać się kiedy wyjdziesz - powiedział po czym wyszedł z saliPov. Czechy
Nie mogłem wogule się skupić na lekcjach. Cały czas myślałem czy z Serbią wszystko w porządku i czy z tego wyjdzie. Wogule jak tamten ćwok mógł strzelić?! Zwyczajny śmieć. Przecież mógł go zabić!
Kiedy lekcje się skończyły szybko odstawiłem plecak do domu o bez słowa wybiegłem. Ruszyłem w stronę szpitala który był najbliżej szkoły bo pewnie tam go zabrali. Podszedłem do recepcjonistki
- Dzień dobry, ja do Serbii przyjechał do was dzisiaj
- owszem. Kim dla niego jesteś? - o kurde tego nie Przemyślałem...
- bratem - powiedziałem bez zastanowienia
- sala 14 - powiedziała i wróciła do robienia czegoś na komputerze, a ja ruszyłem do wspomnianej wcześniej sali. Wszedłem do niej i zobaczyłem jak Serbia leży na łóżku szpitalnym (dziwne jakby leżał na czym innym xD) podszedłem do niego i usiadłem na krześle obok
- jak się czujesz? - zapytałem i popatrzyłem na niego smutno
- jak ktoś postrzelony w brzuch - zaśmiał się słabo - jest dobrze Czechy nie martw się
- dziękuję ci...
- za co? - spojrzał na mnie zdziwiony
- no... Uratowałeś mi życie on... Mógł cie zabić, a ty i tak mnie zasłoniłeś mimo tego co ci powiedziałem...
- miałeś prawo tak zareagować ja zrobił bym coś podobnego lub nawet Gorszego i... Przepraszam... Wytłumacze ci to obiecuje
- nie wiem czy jest co tłumaczyć Serbia...Pov. Serbia
- nienawidzisz mnie... Prawda...? - powiedziałem z wyraźnym smutkiem
- nie... Znaczy... Nie wiem... Muszę to przemyśleć bo... Nie wiem czy będę w stanie ci znowu zaufać - jego słowa mnie trochę zabolały ale go rozumiem
- w porządku dam ci czas...Chwile u mnie powiedział, a potem poszedł. Wyjdę dopiero pod koniec tygodnia chyba że nie będę czuł się na siłach. Zacząłem myśleć o Czechach i tak myślami o nim zakończyłem dzień. Po czasie zasnąłem....
_______________________________________
I boom kolejny rozdział. Nie wiem czy jest jakiś przesadnie dobry no ale się starałam ^^ dziękuję za tyle odczytów i gwiazdek <3
Słów : 816