Najciszej jak potrafię, bez pukania, wchodzę do pomieszczenia. Szatynka stoi do mnie tyłem, wgapiając się w ścianę. To kolejna rzecz, jaką zauważyłam. Od wczoraj jest jakaś tak cicha i zamyślona. Niepewnie rzuciłam z siebie ubranie i weszłam pod strumień wody. Lekko objęłam ją w talii, na co się spięła. Nie skomentowałam tego w żaden sposób, tylko zaczęłam składać delikatne pocałunki wzdłuż jej ramienia. Oparła się dłońmi o ścianę, a ja zaczęłam przesuwać palcami po jej wyćwiczonym brzuchu. Zdziwiłam się, że zielonooka dalej nie odezwała się ani słowem.
- Tęskniłam za tobą - szepnęłam jej do ucha, gryząc je. Lauren jęknęła przeciągle i odrobinę się rozluźniła. Przynajmniej jest jakiś postęp.
Z wielką ostrożnością zaczęłam wędrować po jej ciele, składając coraz więcej pocałunków w pobliżu jej karku.
- Nie - zatrzymała moje ruchu, gdy chciałam złapać jej przyrodzenie. Chwyciła mój nadgarstek, odsuwając się od mojego ciała i odwróciła się do mnie przodem. - Nie, jeśli ma się pani zachowywać tak jak dwa dni temu.
- Nie będę, obiecuję - uśmiechnęłam się pokrzepiająco, zarzucając jej dłonie na szyję i przyciągnęłam ją do pocałunku. Zawahała się chwilę, ale zaraz potem go oddała, układając ręce na mojej talii. Przypiera mnie do ściany, na co jęczę, obejmując ją mocno.
- Ręce do góry, żadnego dotykania - warczy wściekle. Lekko wystraszona stosuję się do jej polecenia. Jedna z jej dłoni zaciska się na moich nadgarstkach, natomiast druga odgarnia mi włosy z twarzy. Odrywam się od naszego nagrzanego pocałunku cała zdyszana i przyglądam się uważnie jej twarzy. W jej oczach zauważam coś dziwnego i nienaturalnego. Przeraża mnie, więc próbuję się cofnąć, ale dziewczyna zagradza mi drogę ucieczki. - Teraz zagramy sobie na moich zasadach - mamrocze.
- Lauren, jesteś poza kontrolą - mówię ze strachem. Zielonooka nic sobie z tego nie robi, jedynie uśmiechając się gorzko.
- Mój fiut ma na ciebie ochotę, Camilo - stwierdza z błyskiem w oku. Z dość szybkim tempie porusza dłonią na swoim przyrodzeniu, a gdy je puszcza już stoi na baczność. Wiem, co się zaraz stanie i jestem jednocześnie przerażona i podekscytowana.
Szatynka bez ostrzeżenia dociska mnie mocniej do ściany i wpija się w moje usta. Jej język jest nieustępliwy, a jej palce bardziej zaciskają się na moich nadgarstkach. Ciekawi mnie, skąd wzięła się jej nagła agresja i chęć dominacji. Nigdy nie zachowywała się tak gwałtownie.
- Patrz na mnie - warczy, gdy się ode mnie odrywa. - Patrz jak będę w ciebie wchodzić - chwyta swojego penisa i ustawia się przy moim wejściu. Zakłada jedną moją nogę na swoje biodro i pcha ostro do przodu. Jęczę w przypływie przeszywającego bólu, zaciskając dłonie w pięści. Zaskakuje mnie, gdy całkowicie puszcza moje ręce, przylegając do mnie i obejmując mnie czule. Niepewnie wplatam palce w jej włosy, przeczesując je ostrożnie. Zielonooka oddycha głęboko, ale wciąż liczę się z tym, że w każdej chwili może wybuchnąć. Lauren jest jak prawdziwa tykająca bomba. To również muszę mieć na uwadze.
Czuję, jak napina wszystkie mięśnie i delikatnie wycofuje się do tyłu, a potem wraca z powrotem. Przybiera wolne tempo, dostosowując się do mnie, co również jest dla mnie zaskoczeniem. Chyba naprawdę powinnam przyzwyczaić się do jej zmian nastroju.
- Przepraszam - szepcze cicho, zagryzając wargę. Zaraz potem całuje mnie z uczuciem. Natychmiast oddaję muśnięcia, głaszcząc jej policzek. Z wolna wypycham biodra do przodu, a ona przyspiesza swoje ruchy, wciąż pozostając przy tym delikatną.
Ostrożnie umieszcza dłoń na mojej łechtaczce, pocierając ją subtelnie. Jęczę głośno pod wpływem nieznanych dotąd doznań. Jestem praktycznie na granicy orgazmu, gdy dziewczyna zaczyna robić mi malinki na szyi. To właściwie doprowadza mnie na szczyt, bo zaciskam się na jej przyrodzeniu.
- Lauren! - krzyczę, gryząc ją w ramię. Szatynka spina się delikatnie, przesuwając dłońmi po moich plecach, a gorąca sperma rozlewa się we mnie. Obie oddychamy dość szybko, a moje serce wali mi tak mocno, jak przy pierwszym naszym pocałunku. Kompletnie tracę już przy niej zdrowy rozsądek i zastanawiam się, czy to jeszcze zauroczenie, czy już miłość.
- Chodźmy - mówi miękko, wyciągając do mnie dłoń. - Woda zrobiła się zimna - otulona ciepłem jej ciała nawet nie zwróciłam na to uwagi. Dziewczyna podała mi ręcznik, a drugi wzięła dla siebie.
- Mogę twoją koszulkę? - pytam, gdy zauważam szary T-shirt na podłodze. Lauren przytakuje, a ja z uśmiechem po nią sięgam i po dokładnym wytarciu klatki piersiowej, nakładam na siebie. I choć powstaje między nami niezręczna cisza, mam wrażenie, że humor szatynki nieznacznie się poprawił.
__________
Fragment książki "I że cię nie opuszczę..."
CZYTASZ
50 miejsc, w których Camren robi to ✅
FanficZbiór one shotów o Camren, które nie są ze sobą powiązane.