Rozdział drugi.

857 32 0
                                    

Miesiąc później budowa hotelu ruszyła z kopyta i wszystko szło zgodnie z planem. W firmie pozostały tylko drobne projekty, dzięki czemu mogłam pozwolić sobie na dzień wolny. Zaraz po śniadaniu ruszyłam na drobne zakupy. Choć w sumie nie takie drobne patrząc po tym, że kupiłam trzy pary butów, dwie nowe sukienki i dwie torebki. Czy lubiłam inwestować w siebie? Bez wątpienia. Zmęczona zakupami postanowiłam udać się do spa, na zabiegi relaksacyjne. Stojąc pod salonem spa i czekając, aż moje auto zostanie podprowadzone pod wejście mijały mnie co rusz przyjaciółki wchodzące i wychodzące z salonu. Przez chwilę owładnęła mną lekka zazdrość. Ostatni raz chyba w liceum miałam kogoś takiego. Odkąd ruszyłam na studia ucięłam wszelakie kontakty koleżeńskie ze względu na ilość nauki i na to jak zależało mi, aby ukończyć studia z wyróżnieniem.

Swoje ambicje i karierę stawiałam na pierwszym miejscu. W moim życiu nie było miejsca na spotkania towarzyskie, imprezy a przede wszystkim na relacje z mężczyznami dłuższe niż jedną noc. Sądziłam, że takie rzeczy tylko i wyłącznie by mnie rozpraszały, a na to nie mogłam sobie pozwolić, jeśli chciałam aby moja firma była na jak najwyższym poziomie. Jedynymi wyjściami towarzyskimi były te z moimi współpracownikami.

— No nie wiem Nathanielu. — Powiedziałam wchodząc do swojego apartamentu. W między czasie zadzwonił do mnie Nathaniel właśnie z propozycją, abym w ten piątkowy wieczór wybrała się z nim i z kilkoma osobami z naszej firmy na drinka.

— Nie daj się prosić. Projekt idzie zgodnie z planem, czas aby świętować. — Upierał się swoim prawie przekonującym mnie tonem.

— Świętować będziemy jak budowa się zakończy. — Zaśmiałam się delikatnie, w wyniku czego w słuchawce usłyszałam westchnięcie mężczyzny. Jednak chwilę przemyślałam tą propozycję i zastanowiłam się nad tym czy aby na pewno chcę kolejny wieczór spędzić sama w tym wielkim apartamencie. Kto wie, może nawet nie wrócę sama. — Zgoda. Widzimy się o dwudziestej pierwszej tam gdzie zawsze.

— Świetnie! Loża już jest zamówiona, do zobaczenia! — I tym entuzjastycznym pożegnaniem zakończył naszą rozmowę, a ja zrozumiałam, że zostałam postawiona przed faktem dokonanym tylko Nathaniel profilaktycznie zadzwonił aby złożyć mi propozycję.

Rozbawiona pokręciłam głową i spojrzałam na duży zegar wiszący na ściśnie w salonie. Do wyjścia pozostały mi dwie godziny, więc niewiele myśląc udałam się do łazienki. Napuściłam do wanny wody i wrzuciłam do niej kilka płatków róż. Na małej szafce przy wannie ustawiłam kieliszek z czerwonym winem, a następnie zsunęłam z siebie sukienkę, jak i bieliznę i weszłam do wanny. Woda otulała moje ciało, a ja delektowałam się przepysznym winem, które delikatnie rozgrzewało mój przełyk. Palcami drugiej dłoni błądziłam po swoim ciele z przymkniętymi oczami. Mój oddech przyspieszał, kiedy nagle pod moje palce dopłynął jeden płatek róży. Otworzyłam oczy i patrząc na niego wspomniałam Morrone. Nie miałam pewności czy aby na pewno tamtego dnia te kwiaty były od niego, jednak na samą myśl o nim mimowolnie przygryzłam dolną wargę.

Niespełna półtorej godziny później w pełnym makijażu, ubrana w sukienko-marynarkę w kolorze pudrowego różu i bezowe szpilki z czerwonymi spodami zjeżdżałam windą na dół, gdzie czekała na mnie taksówka. Na moje nieszczęście trafił mi się kierowca, który co rusz próbował nawiązać ze mną rozmowę począwszy słowami „pięknie pani pachnie". Nienawidziłam takiego typu mężczyzn, którzy ślinili się na widok obcych kobiet, kiedy na ich palcu widniała złota obrączka. W momencie w którym podjął kolejną próbę zagadania mnie, ja jedynie przewróciłam oczami i wykonałam telefon do Nathaniela, aby czekał na mnie przed wejściem do klubu.

— No, no szefowo. Jak zwykle pięknie. — Powiedział, kiedy po uregulowaniu rachunku otworzyłam drzwi, a on jak gentleman podszedł z wyciągniętą w moim kierunku dłonią, aby pomóc mi wysiąść.

Love is weakness.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz