Rozdział dwudziesty-drugi.

438 26 0
                                    

Otworzyłam delikatnie oczy. Przez promienie słońca, które gwałtownie wpadły do moich oczu skrzywiłam się. Na dodatek poczułam rozlewający się ból po mojej głowie. Przyłożyłam dłoń do niej i syknęłam. W pewnym momencie przypomniało mi się, że w sypialni mojej i Massimo rolety zawsze podciągam ja. I właśnie wtedy zaczęłam odzyskiwać świadomość. Zerwałam się do siadu i zaczęłam nerwowo rozglądać dookoła. To nie była nasza sypialnia. Zaciągnęłam pamięcią do poprzedniego dnia i wszystko mi się przypomniało. Odkryłam swoje ciało i przeraziłam się. Miałam na sobie tylko koszulkę Camerona i dół od bielizny. Lekko spięta wstałam z łóżka i ruszyłam w poszukiwaniach mężczyzny.

— Dzień dobry. — Powiedział, gdy weszłam do kuchni. — Wyspana? — Zapytał i podszedł trochę bliżej mnie, a następnie objął mnie w pasie.

— Pęka mi głowa... — Odpowiedziałam, czując się lekko nieswojo i zrobiłam krok do tyłu. Ostatnie co pamiętałam, to nas pocałunek i to nie dawało mi spokoju. — Cameron czy my... no wiesz.

Mężczyzna spojrzał się na mnie i zaśmiał, a ja poczułam jak moje policzki zaczynają płonąć. Odwrócił się ode mnie i zabrał się za nakładanie jajecznicy na talerz. Następnie postawił talerze na wyspie kuchennej obok kubków z herbatą.

— Smacznego. — Uśmiechnął się i zajął jedno z miejsc. Stałam i z niedowierzaniem przyglądałam się mu. Ledwo trzymałam się na nogach, miałam ogromnego kaca, mój przyszły mąż mnie zdradzał, a ja w tamtym momencie nie miałam pojęcia czy nie zachowałam się tak samo podle. — Nic się nie wydarzyło, spałem na kanapie.

— W porządku. — Odchrząknęłam cicho i ze spokojem zajęłam miejsce obok niego. Ogromny kamień spadł mi z serca. Zajęliśmy się jedzeniem, w tle przygrywał nam tylko dźwięk grającego telewizora w salonie.

— Trwają poszukiwania znanej architekt Charlotte Diaz. Narzeczonej Massimo Morrone. Ostatni raz kobieta widziana była wczoraj...

Chyba oboje usłyszeliśmy dokładnie to, co wtedy powiedziała reporterka. Otworzyłam szeroko oczy i z niedowierzaniem spojrzałam na Camerona. Był tak samo zaskoczony jak i ja. W ciszy patrzyliśmy na siebie.

— Jeśli ktokolwiek z państwa widział panią Diaz proszony jest o niezwłoczny kontakt z policją.

— Nie wierzę. — Wyszeptałam i przełknęłam ogromną gulę w gardle. Podczas gdy Cameron nadal przyglądał się mojej osobie, ja jak gdyby nigdy nic odwróciłam się i zaczerpnęłam łyk herbaty. — On jest nienormalny. — Zaśmiałam się i odstawiłam kubek.

— Char, wszystko okej? — Zapytał mężczyzna, kładąc swoją ciepłą dłoń na mojej.

— Cameron. — Zaczęłam i powróciłam wzrokiem do niego. — Mój przyszły narzeczony najpierw zdradza mnie ze swoją pracownicą, a później zgłasza moje zaginięcie. — Parsknęłam nerwowym śmiechem. — W co on gra? — Westchnęłam i pokręciłam głową.

— Możesz zostać tu ile tylko chcesz. — Zabrał rękę i delikatnie mnie przytulił.

Jego ramiona napawały mnie spokojem. Nie przeszkadzała mi nawet ta niewygodna pozycja w której tkwiliśmy. Doskonale wiedziałam, że tak naprawdę mogłabym zostać u niego już do końca życia. I szczerze mówiąc wiem, że to byłaby najlepsza decyzja jaką bym podjęła. Jednakże nie byliśmy już nastolatkami. Byliśmy dorosłymi ludźmi. A ja mimo wszystko nadal byłam zaręczona i nie mogłam uciekać od problemów. Musiałam stawić im czoła.

— Dziękuję ci Cameron za wszystko. — Zaczęłam delikatnie odsuwając się i wstałam z krzesła. — Ale muszę wrócić. Muszę z nim porozmawiać, zanim ten cyrk stanie się jeszcze gorszy.

Love is weakness.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz