Rozdział siódmy.

642 30 0
                                    

Noc nie należała do najprzyjemniejszych. Przez dłuższy czas kręciłam się w łóżku z boku na bok. Wrażenia z ubiegłego wieczoru nie dawały mi spokoju. Jednakże, kiedy w końcu udało mi się usnąć, następnego dnia o dziwo obudziłam się z czystą głową. Zdecydowałam, że muszę całkowicie zapomnieć o tym wszystkim. Zachowywać się tak jakby nic takiego nie miało miejsca i po prostu traktować Massimo Morrone jak do tej pory, jak zwykłego klienta. W moim życiu nie było miejsca na dramaty, a i ja sama chciałam jak najszybciej zakończyć współpracę z nim. Sobota sama w sobie minęła mi dość monotonnie. Między innymi spędziłam ją w swoim apartamencie z godzinną przerwą na bieganie.

W niedzielę natomiast coś mnie pchnęło, aby odwiedzić rodziców. Po wcześniejszym ustaleniu szczegółów z mamą, przyjechałam na obiad do domu rodzinnego. Oprócz rodziców i gosposi w domu nie było nikogo więcej. Nie miałam rodzeństwa, więc w sumie nic dziwnego. Oczywiście nie obyło się bez tematu współpracy z Morrone. Samo popołudnie zapowiadało się naprawdę miło, aż do momentu w którym moja mama włączyła telewizję oraz wiadomości.

— Massimo Morrone na wczorajszym balu pojawił się z zachwalaną wcześniej przez niego panią architekt, mianowicie Charlotte Diaz. — Słysząc słowa prowadzącej przeniosłam swój skupiony wzrok na telewizor. Na ekranie pojawiły się zdjęcia z momentu, w którym wraz z Morrone wchodziliśmy do sali bankietowej. — Towarzyszka Morrone wyglądała obłędnie i elegancko, ubrana w czarną, długą suknie. Można by rzec, że razem wyglądali wręcz idealnie.

— No tu się mogę zgodzić. Moja córka to przepiękna kobieta. — Przeniosłam wzrok na tatę, a ten puścił mi oczko i posłał ciepły uśmiech. Pokręciłam z rozbawienia głową i przeniosłam wzrok z powrotem na ekran mając nadzieję, że to będzie koniec wzmianki o mnie i Morrone.

— Jednakże na balu musiało dojść do jakiegoś nieporozumienia między tą dwójką. — Myślałam, że się przesłyszałam. Kiedy mama chwyciła za pilota, aby podgłosić, ja przełknęłam ślinę i wstrzymałam oddech. — Od jednego z naszych reporterów wiemy, że w okolicach godziny jedenastej pani Charlotte Diaz dość nerwowym krokiem wyszła z sali bankietowej kierując się do jednej z taksówek. Wiemy też, że Morrone wybiegł za nią, jednak nie udało im się porozmawiać.

Poczułam palący wzrok moich rodziców na sobie. Nie miałam pojęcia jak mam się zachować. Kiedy mama wyłączyła telewizor, a ja znalazłam w sobie odwagę, spojrzałam kolejno na mamę i tatę.

— Charlotte, chcesz nam o czymś powiedzieć? — Odchrząknęła mama. Po jej wyrazie twarzy widziałam, że nie była zadowolona. Moja mama była kobietą dla której najbardziej liczyło się dobre imię naszej rodziny. — Możesz się w końcu odezwać? Matko boska ludzie teraz będą gadać...

— Kris! — Mój tata posłał mamie piorunujące spojrzenie, a ja zaczęłam czuć jak moje wnętrzności zaczynają się wykręcać. — Ludzie gadali, gadają i gadać będą! A ty zamiast przejmować się nimi, powinnaś zachować się jak matka i zapytać swojej córki co się wydarzyło!

Po tych słowach mój ojciec zerwał się z fotela i wyszedł. Siedziałam z lekko uchylonymi ustami, czując jak przyrosłam do kanapy na której siedziałam. Przeniosłam wzrok na mamę, która ewidentnie była wstrząśnięta słowami ojca. Siedziała tak samo nieruchomo jak i ja, patrząc na drzwi od salonu za którymi chwilę wcześniej zniknął tata. Przez ciszę między nami zaczęłam czuć się jeszcze gorzej.

— Ja... Ja już pójdę. — Powiedziałam cicho i wstałam. Na miękkich nogach ruszyłam do holu, wzięłam swoją torebkę i wyszłam.

Moja mama nawet nie próbowała mnie zatrzymać. Szczerze mówiąc nie zdziwiło mnie to. Zanim odjechałam z pod swojego rodzinnego domu, kilka minut siedziałam w samochodzie. Kiedy emocje trochę już opadły ruszyłam. Zaparkowałam samochód na podziemnym parkingu apartamentowca w którym mieszkałam, lecz zamiast kierować się do domu, postawiłam na spacer. Nie miałam pojęcia ile czasu tak kręciłam się bez celu po ulicach miasta. Jednakże nim się obejrzałam byłam przed budynkiem liceum do którego uczęszczałam. Nie wiele myśląc obeszłam budynek. Gdy moim oczom ukazało się szkolne boisko, moje kąciki ust samowolnie uniosły się. Usiadłam na trybunach przyglądając się mu. Wszystkie wspomnienia z czasów szkolnych znów wróciły. Wtedy wszystko było takie proste.

Love is weakness.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz