Rozdział dzwudziesty-pierwszy.

458 21 0
                                    

Moja impreza urodzinowa przebiegła wyśmienicie. Goście bawili się na tyle dobrze, że przez najbliższe półtora tygodnia dostawałam od nich miłe wiadomości, zachwalające przyjęcie. Ja sama byłam zachwycona jej przebiegiem i naprawdę bardzo rodzinną atmosferą. Jedyny fakt, który mnie męczył to ten, że znów całkowicie straciłam kontakt z Cameronem. Zapytałam raz Scotta jak się miewa. Odpowiedział wtedy, że nie jest zbyt dobrze. Później zaś nie chciałam się już narzucać i nie zwracałam się do niego. Siedziałam właśnie w swoim biurze, odwrócona w stronę wielkich okien. Mimo tego, że od naszych zaręczyn minęły już dwa tygodnie, ja nadal nie mogłam przestać zachwycać się pierścionkiem.

— Szefowo? — Głos mojego współpracownika wytracił mnie z zamyślenia.

— W czym ci mogę pomoc Nathanielu? — Zwróciłam się do niego z uśmiechem na ustach.

— Jak pani pięknie z uśmiechem wyglada. Przez ostatnie lata naszej wspólnej współpracy nie uśmiechała się pani tak często, jak teraz. — Skomplementował mnie, a ja z rozbawieniem pokręciłam tylko głową. Jednak chwilę później Odchrząknął. — Ale ja nie w tej sprawie. Przyszła pani Anna Morrone, a z racji tego, że Melody jest na urlopie...

— To ty przyszedłeś mi o tym powiedzieć. — Dokończyłam za niego i oboje się zaśmialiśmy. — W zasadzie nie mam nic do roboty obecnie. Tak więc możesz ją wpuścić.

Nathaniel ostatni raz posłał mi przyjacielski uśmiech i oddalił się do wyjścia. Chwilę później do biura weszła Anna. Używanie mocnych perfum było chyba u nich rodzinne, ponieważ po kilku jej krokach, zapach jej perfum rozszedł się po całym biurze. Zajęłyśmy miejsce na sofie, Nathaniel przyniósł nam kawę i zaczęłyśmy dzienną dawkę swoich plotek. Zgadza się, dzienną. Odkąd załapałyśmy lepszy kontakt praktycznie codziennie widziałyśmy się lub rozmawiałyśmy przez telefon.

— A kto tu nam tak przeszkadza dzisiaj? — Zaśmiałam się, kiedy Anna po raz kolejny dostała wiadomość i chwyciłam filiżankę z kawą.

— Ahh to... — Zaczęła, a ja zauważyłam rumieńce wkradające się na jej policzki. — James.

— James? — Zapytałam delikatnie marszcząc brwi i posyłając kobiecie pytające spojrzenie.

— Ten przystojniak z którym wróciłam wtedy do domu, po naszym babskim wieczorze w Heaven z Morgan. — Dokończyła. Na jej usta wszedł ogromny uśmiech. — Tak się jakoś złożyło, że zaczęliśmy się spotykać.

— I ja nic o tym nie wiedziałam? — Udałam oburzoną, a następnie obie zaśmiałyśmy się.

Zasiedziałyśmy się na tyle, że nim się obejrzałyśmy była godzina końca pracy w firmie. Poczułam się źle patrząc na to, że było to dość nieodpowiedzialne zachowanie z mojej strony. Kilka godzin siedziałam z Anną, zamiast pracować. Nie umknęło to jej uwadze. Zaproponowała, abyśmy udały się do firmy Massimo i zrobiły mu niespodziankę a następnie udały się na podwójną randkę. Zgodziłam się. Kilkanaście minut później zmierzałyśmy w stronie firmy mężczyzny. Ja jechałam swoim autem, a Anna swoim.

— Pan Morrone ma teraz spotkanie w sali konferencyjnej, ale mogą panie zaczekać na niego w jego biurze. — Powiedziała nam jego sekretarka, którą spotkałyśmy po wejściu do firmy. To nie był pierwszy raz, kiedy byłam u niego w firmie. Natomiast wiedziała, że Anna jest jego siostrą. Więc bez żadnego problemu skierowała nas do jego biura.

— Nie wiem jak mój brat może pracować z samymi kobietami i jeszcze tak skąpo ubranymi. Widziałaś jaką krótką spódnicę miała ta sekretarka? — Parsknęła Anna zajmując miejsce na sofie, podobnej do tej, która stała w mojej firmie.

Love is weakness.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz