Rozdział trzynasty.

572 31 2
                                    

— Tak w ogóle z kim w końcu przyjdziesz na nasz ślub? — Zapytała Morgan przeglądając się w lustrze, podczas ostatniej przymiarki sukni ślubnej.

— Jak to z kim? — Zmarszczyłam brwi przyglądając się jej. Wyglądała przepięknie. Jednak jej pytanie niezwykle mnie zaskoczyło.

— Cameron przychodzi z Niną. Wiesz tą jego byłą narzeczoną. — Kontynuowała, a ja byłam w coraz większym szoku. — Nie mówił ci? — Zwróciła się z moim kierunku, a ja pokręciłam przecząco głową. — Podobno w święta pogodzili się. To znaczy nie wiem czy wrócili do siebie, ale Cameron oświadczył Scottowi, że przyjdzie właśnie z nią.

— Rozumiem.

Rzuciłam krótko, a Morgan powróciła do oglądania się w lustrze. Naprawdę byłam zaskoczona. Rozmawialiśmy z Cameronem praktycznie codziennie, a jednak on sam nie powiedział mi nic o tym. Oczywiście nie miał takiego obowiązku. Jednakże poczułam się trochę dziwnie. Do ślubu pozostały trzy dni. Nurtowało mnie to, jak w przeciągu trzech dni miałam znaleźć osobę towarzyszącą. Nie miałam zielonego pojęcia co mam uczynić, a chyba zrozumiałe było to, że w tym wypadku nie mogłam iść na ślub Morgan i Scotta sama. Po spotkaniu z Morgan siedziałam w swoim apartamentowcu głowiąc się co mam zrobić. I kiedy do moich drzwi rozległo się pukanie oświeciło mnie.

— Hej, wejdź. — Uśmiechnęłam się przepuszczając mężczyznę w drzwiach.

— Wybacz, że nachodzę cię wieczorem, ale nie miałem czasu, aby podjechać do twojej firmy w ciągu dnia. — Powiedział Morrone siadając na kanapie w moim salonie.

— Nic nie szkodzi. Napijesz się czegoś? — Zapytałam kulturalnie, ale mężczyzna odmówił.

Massimo przyjechał do mnie, by omówić dokładne szczegóły co do oficjalnego otwarcia jego hotelu, które było już tuż tuż. Od świąt dość często kontaktowaliśmy się w tej sprawie. Kilka razy zdarzyło nam się udać razem na lunch czy na kawę. Nie było w tym nic nadzwyczajnego. Nadal nie spotykaliśmy się ze sobą w innych celach niż zawodowe. Jedynie nasze kontakty stały się bardziej przyjacielskie. Spędziliśmy z dobre dwie godziny nad moim laptopem upewniając się czy wszędzie widnieje informacja o otwarciu. Morrone miał od tego swoich ludzi, jednak i my razem czy też osobno, systematycznie sprawdzaliśmy czy wszystko jest tak jak być powinno.

— Szczerze mówiąc obawiałem się, że budowa potrwa dużo dłużej. — Rzekł przeczesując palcami swoje zmierzwione już włosy. — Ale ta ekipa budowlana spisała się na medal.

— To prawda. — Przyznałam mu rację i zamknęłam laptopa. Patrzyłam na niego chwile zastanawiając się czy to co chcę zrobić jest dobrym pomysłem. Jednakże nie miałam nic do stracenia. — Massimo czy miałbyś ochotę pójść ze mną na ślub za trzy dni?

Te trzy dni minęły nim się obejrzałam. Morrone oczywiście zgodził się i towarzyszył mi w dniu ślubu Morgan i Scotta. Z początku oboje, jak i Cameron nie kryli zdziwienia z tego z kim przyszłam. Nie miałam żalu do Camerona, że nie powiedział mi nic o Ninie. Jednakże z początku miałam wrażenie, że nie był zadowolony z widoku mężczyzny przy mnie. Ceremonia była niezwykle piękna i wzruszająca. Robiło mi się ciepło na sercu widząc dwoje zakochanych w sobie do szaleństwa świeżych małżonków. Oboje wyglądali przepięknie.

Na uroczystości weselnej para młoda siedziała przy stole ze swoimi rodzicami. Natomiast świadkowie, czyli ja i Cameron wraz z Niną i Morrone przy oddzielnym. Z początku było dość niezręcznie, rozmawialiśmy tylko pomiędzy swoimi partnerami praktycznie w ogóle na siebie nie patrząc. Po pierwszym tańcu pary młodej uroczystość zaczęła nabierać tempa. Dość długo wraz z Massimo tańczyliśmy na parkiecie, aż do momentu kiedy musiałam udać się do łazienki. Wychodząc z niej niefortunnie na kogoś wpadłam.

Love is weakness.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz