4.

1.4K 95 31
                                    

Kiedy byliśmy już wszyscy pod bramą każdy z nas został skontrolowany. Nie trwało to długo. Po prostu pokazaliśmy nasze nadgarstki z bransoletkami i od razu nas przepuścili. Kiedy byliśmy w środku zobaczyłem widok którego się nie spodziewałem. Tu było wszystko! Od razu chciałem przetestować jak najwięcej się da i już się rozpędziłem do jednej z atrakcji, ale nie mogłem biec bo Tom złapał mnie za kaptur bluzy.

-Dobra, Star ty chodzisz z główką, a ja pójdę z Marco. Około trzynastej spotkamy się tu i razem pójdziemy na obiad. Co wy na to? - zachował się niezwykle jak nie on.

-Okej! - krzyknęła główka po czym popędziła razem ze Star prosto przed siebie.

Staliśmy tak chwilę w miejscu rozglądając się dookoła. Było dość mocno niezręcznie. W końcu Tom zdecydował się uratować nas z tej chwili i odezwał się. 

-To na co pierwsze chcesz iść? - zapytał drapiąc się po tyle głowy i oczami błądząc po całym otoczeniu. 

-Hmmm... - Rozejrzałem się dokładniej po otoczeniu. - Może zaczniemy od sali z lustrami? - po prostu powiedziałem, co pierwsze zauważyłem. 

-Dobry pomysł! Pośmiejemy się trochę - powiedział z odnowioną energią i pociągną mnie w stronę atrakcji.

Kiedy byliśmy w środku zauważyliśmy, że to miejsce to po prostu okrąg z przeróżnie wygiętymi lustrami. Od razu podeszliśmy do jednego z nich. Nasze głowy były wielkie, a brzuch był jak wykałaczka. Uśmiechnęliśmy się do naszych odbić i podeszliśmy do kolejnego lustra. Tym razem po zobaczeniu siebie Tom lekko zachichotał. I w ten sposób przeszliśmy przeglądając się we wszystkich lustrach, tylko tyle, że z każdym następnym lustrem rozluźnialiśmy się coraz bardziej. Przynajmniej mi towarzystwo Toma było coraz mniej krępujące i niezręczne. Z tego domu luster wyszliśmy ze śmiechem, ale nie aż takim wielkim żebyśmy turlali się po ziemi. Jak byliśmy już dość daleko od pierwszej atrakcji, opanowaliśmy trochę śmiech i zapytałem się Toma.

-To gdzie teraz? - patrzyłem się na niego z uśmiechem. 

-Hmm... - zaczął się rozglądać. - Może to?- zapytał wskazując palcem na samoloty które unosiły się w górę i dół. 

-No to chodźmy - powiedziałem, tym razem to ja go pociągnąłem w stronę atrakcji.

Jak staliśmy w kolejce zauważyłem, że Tom się prawie cały czas uśmiecha patrząc na mnie. 

-Hm? - mruknąłem bo nie wiedziałem o co mu chodzi. 

-Nic nic - odpowiedział szybko i odwrócił swój wzrok na samolociki. 

Po minutce samoloty przestały latać, a pasażerowie zaczęli się wymieniać miejscami. Na szczęście i my mogliśmy wejść, byliśmy ostatnimi którzy wchodzą. Podeszliśmy do wolnego samolotu i ja wszedłem pierwszy, a obok mnie usiadł Tom. Jakiś pan zaczął podchodzić do wszystkich po kolei i zapinać lub sprawdzać czy jesteśmy dobrze zapięci. Tom sprawnie zapiął się sam, ale ja nie mogłem sobie jakoś tego wszystkiego poukładać. Tom chciał mi już pomóc ale w tym czasie ten pan go szarpną co sprawiło, że się błyskawicznie ode mnie odsunął. Potem ten pan zaczął mnie zapinać, a Tom patrzył się na niego morderczym wzrokiem. Wiedziałem że on już pewnie ma popsutą tą zabawę przez personel. Nie miałem pomysłu jak jakoś polepszyć jago humor, więc po prostu się uśmiechnąłem. Jego wyraz twarzy bardzo lekko złagodniał, a samolot zaczął lecieć. Kiedy i my polecieliśmy do góry, od razu pociągnęło nas do środka maszyny. Ja mocno walnąłem w bok z mojej strony, a Tom odpychał się jak tylko mógł żeby tylko mnie nie zmiażdżyć. Wyglądało to przekomiczne więc zacząłem się śmiać. Tom od razu znieruchomiał, a wzrok miał wbity we mnie. Po pewnym czasie patrzenia się na mnie również się uśmiechnął i lekko zaśmiał, a swój wzrok skierował przed siebie. Cały lot według mnie był wesoły. Jak już wysiedliśmy z samolotu od razu mój wzrok przykuł wielki statek piracki. Nie myśląc dużo chwyciłem Toma za rękę i pociągnąłem w stronę nie dużej kolejki na tą wielką atrakcje. Kiedy staliśmy i czekaliśmy aż ci przed nami skończą zabawę Tom się odezwał.

-Na początku to się przestraszyłem jak mnie tak bez słowa pociągnąłeś - powiedział odwracając wzrok i drapiąc się w tył głowy. 

-Oj... Przepraszam następnym razem powiem - powiedziałem lekko zasmucony, ale nie na tyle aby przygaszało to moją energię. 

-Nie nie! Nie przepraszaj! Lubię jak tak robisz - zaczął się chyba tłumaczyć Tom, ale mu przerwałem. 

-Patrz! Wchodzimy! - mówiąc poszedłem do statku.

Zajęliśmy na moje życzenie ostatnie miejsce, bo wydawało mi się najlepsze. Polegało to na tym że statek po prostu kołysze się do tył i do przodu do momentu w którym prawie nie stanie pionowo. Były tam tylko pasy. Szczerze sądzę, że słabsze od tych w aucie. Głównie to trzymaliśmy się rurki która była przymocowana do siedzeń przed nami. Zaczęła się zabawa. Statek zaczął się kołysać coraz wyżej. Za każdym razem kiedy z samej góry zjeżdżaliśmy na dół, dosłownie zapierało dech w piersiach. Było naprawdę fajnie. Po przejażdżce Tom zaproponował coś z mniejszą ilością adrenaliny. Mianowicie zaproponował kolejkę strachu. No jak nazwa wskazuje wchodzi się do wagonika który później przewozi cię po nawiedzonym domu. Trochę się bałem, ale starałem się tego nie okazać. Ale z każdym wagonikiem który przywoził i zabierał ludzi, oraz krzykiem dobiegającym z środka coraz bardziej się boje. Ale Tom to w tym temacie jest totalnie moim przeciwieństwem. Był coraz bardziej podekscytowany. Dobrze, że nie zaczął skakać jak Star. W końcu przyszła nasza kolej. Wsiedliśmy do wagonika i otworzyły się przed nami drzwi tego domu. Było ciemno. Dookoła były świecące się czerwone oczy. Tom wyglądał na zawiedzionego, a mi ulżyło, że to nie jest takie jakie się spodziewałem. Nagle coś wskoczyło pod nasze tory i wydarło przeraźliwy krzyk, a nasz wagonik podskoczył. Ja również się wtedy wydarłem, a Tom był uśmiechnięty i ucieszony faktem, że coś się dzieje. W bardzo krótkim czasie skapnął się, że się przestraszyłem.

- Ojjj... Marco nie sadziłem, że się przestraszysz - mówił rozbawionym tonem przybliżając się do mnie. 

-Bardzo śmieszne - odwróciłem od niego wzrok. 

Akurat los chciał, że przejeżdżaliśmy koło jakiejś trumny z której wyskoczył jakiś truposz z przeraźliwym jękiem który lekko mnie musną. Oczywiście się wydarłem i prawie, że wskoczyłem na Toma. Ten się tylko zaśmiał i objął ramieniem. Reszta drogi wyglądała tak, że mocno trzymałem się jego bluzy chowając tym samym w nią swoją twarz, a on mnie objął trzymając przy sobie tak, że nawet gdybym chciał to nie mógłbym się oderwać. Nie przeszkadzało mi to, a wręcz przeciwnie. Kiedy ta moja męczarnia się skończyła wybrałem najbardziej familifrendli atrakcje. Tom oczywiście nie wyraził swojej zgody na uczestniczenie w niej, a ja w tym czasie kiedy on się na mnie patrzył jechałem na kolorowym jednorożcu unoszącym się w górę i w dół razem z innymi zwierzętami w kółko z miłą muzyczką w tle. Rodzicie otaczających mnie dzieci dziwnie się na mnie patrzyli. Jak tylko się odstresowywałem. Po zakończeniu tej anielskiej przejażdżki poszliśmy na "Avengers". Była to ściana z podobiznami postaci z Marvela i do niej przymocowane było parę połączonych ze sobą miejsc. Kręciliśmy się w kółko, ale lżejsze osoby latały kiedy schodziliśmy na dół. W tym oczywiście ja. Widząc to Tom nie mógł przestać się ze mnie nabijać. Później byliśmy na jakieś cyrkowej kolejce i paru innych atrakcjach. Naprawdę bawiliśmy się świetnie. W pewnym momencie wybiła godzina spotkania się z dziewczynami. Musieliśmy niestety przerwać tą szczęśliwą linie zabawy. Poszliśmy na wyznaczone miejsce na samym początku, a tam już czekały dziewczyny.

-No wreszcie! - ryknęła główka w naszą stronę. 

-Ciebie też miło widzieć - odpowiedział jej Tom przewracając oczami. 

-Dobra! Skoro wszyscy są to gdzie idziemy jeść? - zapytała się wszystkich Star. 

Obróciłem się wtedy i zobaczyłem, że są tu ze trzy restauracje.

Mój Króliczek || Tomco || BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz