13.

958 64 8
                                    

Po tym jak Star wyszła z wody przyszedł do mnie Tom i zaczęliśmy się mocno chlapać wodą oraz nie było granic w różnej treści zapasach. Później już całą czwórką rzucaliśmy się "śnieżkami" z mokrego piasku. Zaczęło się od tego jak taką "śnieżką" główka rzuciła nią w Toma, Tom przez przypadek w Star bo stała koło główki, a Star już specjalnie we mnie. Tak oto zaczęła się wojna. Pod jej koniec przepłukaliśmy się z piasku i zmęczeni usiedliśmy na kocu. Star wyciągnęła z plecaka ciasteczka i wszyscy zaczęliśmy się nimi zajadać. Tom wziął jeszcze swojego królika na kolana i dał mu trochę swojego ciastka.

-Mam już plan na następny dzień, bo dzisiaj już nie zdążymy - powiedziała główka wpatrzona w telefon wskazując na słońce które zaraz schowa się za horyzontem.

-Jaki ten plan? - zapytała wyraźnie zaciekawiona Star. 

-Znalazłam niedaleko stajnie... wynajmiemy sobie konie i pojedziemy w teren bo mają fajny szlak po lesie - oderwała wzrok od telefonu i zwróciła go do nas.

-Ale ja nie umiem jeździć konno - wtrąciłem.

-Spoko, to nie jest trudne. Powiem ci wszystkie podstawi i po prostu będziesz w środku zastępu więc koń będzie po prostu prawie bez myślne szedł za tym przed nim - uśmiechnęła się żywo główka.

W trakcie drogi powrotnej oraz w domu tłumaczyła mi wszystko, aż do momentu kiedy powiedziałem, że jestem wykończony i muszę się położyć. Mówiła o tym jak trzymać wodze i wbijała mi do głowy każdy element osiodłania konia i stroju jeźdźca. Tłumaczyła jak ruszać, zatrzymywać i skręcać koniem. Jak dać szybsze tępo i że trzeba anglezować aby koniu kręgosłupa nie zniszczyć. I takie inne. Po wzięciu prysznica ubrałem się w moją ulubioną piżamę i od razu wskoczyłem pod kołdrę. Już dawno żaden dzień mnie tak nie wymęczył. W momencie kiedy już byłem w połowie w świecie snów, poczułem przyjemne ciepło obejmujące mnie od tył. Mimowolnie uśmiechnąłem się prawie nieprzytomny.

***

Rano obudził mnie głośny harmider. Ledwo przytomny podniosłem się do siadu i usłyszałem pomruk niezadowolenia. 

-Wracaj do spania... końska głowa zawsze świruje kiedy będzie w pobliżu koni - powiedział łapiąc mnie za ramię i kładąc ponownie na łóżko po czym się do mnie przytulił, jak do pluszaka.

-Tom... -trzepnąłem go lekko w głowę. - To czas aby wstać - w odpowiedzi usłyszałem kolejny pomruk niezadowolenia, a jego właściciel bardziej się we mnie wtulił.

Mimowolnie również go przytuliłem, na co on rozluźnił uścisk. Korzystając z okazji zwinnie się wtedy wygramoliłem z łóżka. Było miło ale się skończyło. Wziąłem swoje rzeczy do przebrania się, a kiedy wychodziłem z pokoju aby ogarnąć się w łazience, widziałem jak Tom powoli wychodzi z łóżka co mnie ucieszyło. Reszta porannej rutyny minęła mi normalnie. Tradycyjnie zrobiłem dla wszystkich śniadanie i tym razem to ja spakowałem jedzenie na resztę dnia poza domem. Kiedy skończyłem wszystko ogarniać dostałem wiadomość.

Mama

Od-Cześć Marco! Dzisiaj razem z tatą wracamy do domu

Do-Hej. No spoko tylko dzisiaj nie będzie mnie i reszty w domu bo idziemy do stadniny

Od-Nie wróćcie zbyt późno

Do-Dobrze

Wyłączyłem telefon i krzyknąłem do reszty.

-Śniadanie!

Po chwili wszyscy byli już na dole i zaczęli się zajadać moim daniem.

-Mama do mnie napisała i dzisiaj już wracają do domu - zacząłem rozmowę.

-Czyli nie dużo zostało nam wolności - skomentował Tom.

-Nie będzie źle! Rodzice Marco są super wyluzowani - zaśmiała się Star.

Po skończeniu jedzenia i obgadaniu naszego przyszłego życia pod okiem moich rodziców udaliśmy się w stronę stajni. Przez całą drogę główka powtarzała mi podstawy. Kiedy w końcu dotarliśmy Star wynajęła nam konie, a jakoś pół godziny później instruktorka po kolei rozdawała nam konie. Najpierw dostała główka która od razu zrobiła kółeczko po padoku (padok to najczęściej miejsce na dworze do nauki jazdy konnej lub po prostu wybieg dla koni). Kolejna była Star, ale ona cierpliwie czekała w miejscu, aż wszyscy dostaniemy konie. Następny byłem ja, Tom pomógł mi wsiąść, bo jako jedyny - nie licząc mnie - nie siedział w siodle. Trochę się przestraszyłem kiedy mój koń zatrząsną głową. Tom ze śmiechem mnie uspokajał tłumacząc, że to jest normalne. W trakcie kiedy ja przyzwyczajałem się do nowego towarzysza, mój uspokajacz dostał konia i sprawnie na niego wsiadł.

-Dobra Marco bierz moje rady do serca i ruszaj za Star - powiedziała główka przejeżdżając koło mnie, a na nią uśmiechnięta szeroko Star.

Wziąłem głęboki wdech i starałem się dokładnie wykonać wskazówki główki. Udało się! Potem faktycznie koń już praktycznie bez myślnie szedł za tym przed nim, co było dla mnie plusem. Jechaliśmy tak spokojnie przez pół godziny. Co jakiś czas ktoś się odłączał od zastępu i przegalopował kawałek drogi i z powrotem wrócił. Robili tak aby nic mi się nie stało. Niby miło, ale czułem się jak piąte koło u wozu. Kiedy wszyscy byliśmy już w zastępie, jak na początku. Nagle usłyszeliśmy szmery i śmiech które stawały się coraz głośniejsze. Główka zatrzymała swojego konia, przez co wszyscy się zatrzymali.

-Może jednak lepiej by było jechać dalej? - lekko pretensjonalnym tonem Star skierowała pytanie do końskiej głowy.

-Cykasz się? - ze śmiechem zapytała główka zsiadając z konia.

Chwilę po tym jacyś ludzie zastawili nam drogę i chcieli zabrać konie i nasze wszystkie rzeczy. Oczywiście się nie zgodziliśmy, a więc użyli siły. Główka od razu zaczęła się z nimi bić, a Star zeszła z konia i przywiązała go do drzewa i zaraz po tym przywiązała też konia główki. Od razu po ogarnięciu koni pomogła w główce z napastnikami. Zaraz po tym usłyszałem szmery za sobą i zobaczyłem jak Tom również schodzi z koni i również przywiązuje go do drzewa i kieruje się w stronę zbliżających kolejnych bandytów. Od razu również zsiadłem z konia. Oczywiście przez to, że robiłem to pierwszy raz to zaliczyłem twarde lądowanie. Szybko i nieumiejętnie również przywiązałem konia i szybko pobiegłem pomóc Tomowi. Szło nam całkiem nieźle patrząc na to, że było ich znacznie więcej. Nagle usłyszeliśmy krzyk Star i zobaczyliśmy jak główka pada nieprzytomna na ziemie.

-Idź im pomóc, ogarnę tu - rozkazał Tom, a ja posłusznie pobiegłem w ich stronę.

Dzielił nas kawałek drogi. Gdzieś w połowie widziałem jak łapią Star od tył  i przykładają jej gazę do buzi po czym pada nieprzytomna. Pewnie chloroform - pomyślałem przyspieszając tępa. Jednak nie zdążyłem dobiec ponieważ chyba jakiś worek zasłonił mi widoczność. Po chwili poczułem dziwny zapach i zacząłem opadać z sił. Jedyne co pamiętam przed straceniem przytomności to głos Toma, który wykrzykuje moje imię.

Mój Króliczek || Tomco || BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz