- Nie stresuj się Peter - Tony uspokajał Petera kiedy wyjeżdżali windą do sali wskazanej przez Nick'a, chociaż sam był kłębkiem nerwów i najchętniej teraz by się napił lub coś rozwalił ale musiał myśleć trzeźwo dla nastolatka.
- Panie Stark ja nie chcę żeby oni mnie zamykali - szepnął chłopak - Co jeśli mi nie uwierzą?
- Spokojnie młody - wyprostował się geniusz - Będę twoim adwokatem. Damy im popalić. - rzucił cwaniacko chwilę później wchodząc do sali na której końcu przy długim stole siedziała ta cała rada, która niezmiernie śmieszyła Tony'ego.
W końcu chłopcy zajęli miejsce naprzeciw grona mężczyzn będąc ciągle pod czujnym okiem fleshy aparatów należących do dziennikarzy. Miliardera one w ogóle nie dziwiły, a wręcz zdawał się ich nie zauważyć ale Peter z kolei, z przerażeniem w oczach rozglądał się po pomieszczeniu nie wiedząc co tak właściwie się dzieje.
- Szanowny panie Stark jeśli nie jest pan opiek... - zaczął chłodnym głosem mężczyzna siedzący po środku stołu.
- Jestem tutaj w charakterze adwokata nieletniego Petera, bo ma do tego prawo czyż nie? - wtrącił się tym zdaniem brunet i uciszył siwiejącego mężczyznę.
- Dobrze - członek rady po chwili zaczął mówić ponownie - Zebraliśmy się w tu sprawie... - w dalszej części mężczyzna odbębnił całą stałą formułkę i powiedział wszystko o co oskarża Petera.Rada działała prawie jak normalny sąd. Tylko tyle, że dotyczyła właśnie takich spraw jak sprawy tajemniczej broni zasilanej czymś z kosmosu. Oni oskarżali, dawali szansę wysłuchać ale z reguły i tak stawiali na swoim. Tony absolutnie się nimi nie przejmował. Nieraz miał już z nimi styczność ale to zawsze on wygrywał. Teraz bał się jednak o małego Parkera. Sam nie wiedział dlaczego. Chłopak nie był aż takim dzieckiem ale w jego oczach widział, że rozsypuje się na kawałki. Nie chciał żeby był teraz narażany na taki stres, kiedy jeszcze wszystkie emocje nie ustały.
- Peter Parker jest niewinny - Tony wstał zapinając guzik marynarki i oparł się o stolik przy którym wcześniej siedział - Nie ma żadnych sensownych argumentów co do zarzucanych mu oskarżeń.
- Mamy nagranie, na którym widocznie widać jak ten młody mężczyzna wyskakuje z okna zaraz po wybuchu - stwierdził stanowczo jeden z panów w garniturze.
- Owszem macie nagranie i co? - geniusz zaśmiał się szyderczo - Skąd macie pewność, że prawdziwi winowajcy nie uciekli drzwiami i wyskoczyli innym oknem gdzie nie było kamer? Albo wyrzucili broń i wtopili się w poszkodowanych po utracie domu mieszkańców kamienicy? Byłem na miejscu zdarzenia i zapewniam, że te opcje są jak najbardziej możliwe. Wykorzystanie chaosu było bardzo proste do wykorzystania do ucieczki.
- A czy oskarżony może przedstawić wersję wydarzeń ze swojej perspektywy?
Anthony spojrzał na chłopaka, który był całkiem blady, a usta zacisnął w wąską linię. Miał wzrok spuszczony w czarny blat stolika więc nie mógł nic wyczytać z jego oczu ale nawet nie musiał. Widać, że był przerażony.
- Przypominam, że pan Parker ostatnio przeżył bardzo wiele. Cierpi na zespół stresu pourazowego dlatego w tym momencie zakończymy te żałosne spotkanie i damy mu przejść przez żałobę. - ostatnie zdanie wypowiedział prawie przez zęby.
- Dobrze. Ma pan rację. - przyznał niechętnie mężczyzna z miejsca po środku - Złożę wniosek o przyznanie nowego opiekuna prawnego nieletniemu, a tym czasem umieścimy go w rodzinie zastępczej.
- Nie - powiedział twardo Anthony - Ja będę opiekować się Peterem teraz i... - przełknął ślinę - Składam wniosek o przyznanie opieki prawnej - po sali rozszedł się cichy szmer rozmów dziennikarzy i dźwięk aparatów - A teraz żegnam - obrócił się w stronę chłopaka, którego następnie wziął pod ramię - Chodź Peter.Zanim doszli do windy zostali otoczeni przez horde dziennikarzy przekrzykujących się wzajemnie. Uniemożliwili im przejście do tego stopnia, że nie obyło się bez interwencji ochrony. Głęboko odetchnęli kiedy w końcu byli na swoim piętrze. Starszy otworzył młodszemu drzwi do jego pokoju i razem weszli do środka.
- Świetnie twoje rzeczy już tu są, rozpakujesz je sam do szafek czy ci pomóc? - zapytał energicznie brunet ale nie usłyszał odpowiedzi.
Spojrzał na chłopaka, który z głowa spuszczoną do ziemi nie reagował na żadne jego słowo.
- Peter jeśli chcesz porozmawiać... - Tony usiadł obok niego - Mi też jest ciężko Peter ale proszę rozmawiaj ze mną. Zrobię wszystko żeby ci pomóc ale muszę wiedzieć co się dzieje.
- Stresuje się jutrem - szepnął chłopak - Strasznie się boję panie Stark - w odpowiedzi Tony położył dłoń na ramieniu chłopaka szukając właściwych słów, których chyba nie ma w takich sytuacjach - Boję się co będzie dalej bez cioci - Anthony widział jak dzieciak ociera łzę spływającą mu po policzku.
- Też się boję Peter i to jak cholera - zaczął mówić - Jutro będzie strasznie ciężko ale będę tuż obok ciebie jasne? Przetrwamy przez to razem - mówił powoli - Dam ci zaraz coś na uspokojenie bo widzę jak się trzęsiesz. Szybko zaśniesz ale jeśli w nocy coś by się działo to mnie zawołaj albo odezwij się do Jarvisa i on mi powie. A może chcesz żeby jakiś twój przyjaciel tu przyjechał?
- Mogę pana przytulić panie Stark? - zapytał nieśmiało chłopak wymijając pytanie.
- Pewnie młody - brunet westchnął zły, że sam nie pomyślał, że właśnie tego może mu brakować. Sam objął chłopaka, którego drobne ręce chwyciły mocno tors mężczyzny. Głowę oparł o ramię miliardera i po chwili poczuł spokój czując spokojne bicie serca. Oboje na te jedną chwilę mogli w końcu zapełnić pustkę po May.
CZYTASZ
Together Alone
FanfictionKiedy May zginęła w strasznych okolicznościach Tony i Peter nie mogli sobie poradzić. Zwłaszcza Peter, na którego spadła cała wina. Obydwoje kochali May więc Tony z tej miłości wziął pod opiekę nastolatka. Nie wierzył w teorię, że to właśnie Peter j...