11. Pieniądze to nie wszystko

611 45 24
                                    

- Nie miałeś odrabiać lekcji? - Tony spojrzał na Petera, którego ku jego zdziwieniu spotkał w swojej pracowni do której dał mu pełny dostęp. Zdziwił się bo wcześniej nastolatek nie przychodził tu sam.

 Przeszedł obok czochrając go po włosach. Ten upuścił na ziemię coś metalowego. Widać było, że nie zamierzał spotkać się tu ze swoim opiekunem więc automatycznie jego twarz się spięła.

- Spokojnie młody - zaśmiał się starszy. - O ile je zrobisz nie ma nic przeciwko żebyś tu był. Nad czym pracujesz?

- Chciałem jakoś ulepszyć pajęczynę i była cieńsza ale tak samo wytrzymała żeby zużywać jej mniej - odparł trochę zmieszany.

- Mhm, to dobry pomysł - mruknął Tony odstawiając kubek z kawą na bok. - Pokaż - z ciekawością nachylił się do garnka z białą mazią.

 Wynalazca będąc w swoim żywiole zamieszał parę razy lepką konsystencję, dodał kilka składników co chwilę mrucząc sam do siebie lub tłumacząc nastolatkowi co i jak. Peter z kolei na niczym się nigdy tak nie skupił jak na gestach i słowach Tony'ego.

- Powinno być dobrze bo teraz jest bardziej rozciągliwe - stwierdził po chwili naukowiec. - Musisz jedynie zwężyć otwory w wyrzutni ale chyba dasz z tym radę sam? - zapytał dostając w odpowiedzi delikatny ruch głową - Co tak spoważniałeś?

- Może mi pan coś szczerze powiedzieć? 

- No jasne - dla Tony'ego nie było problemu odpowiedzieć chłopakowi szczerze dlatego mimowolnie jego czoło się zmarszczyło bo myślał, że Peter to wie.

- Nie uważa pan, że to trochę żałosne - miliarder zmierzył go pytającym spojrzeniem. - W sensie ta cała moja zabawa w jakiegoś Spider-Man'a? No bo przecież nigdy nie dorównam panu czy Kapitanowi - mruknął pod nosem.

- Teraz posłuchaj mnie uważnie Peter - zaczął po przemyśleniu jego słów Tony. - Stworzyłeś coś sam i od tej pory Spider-Man jest częścią ciebie. Rozumiesz? Nie urodziłeś się taki tylko stworzyłeś się na nowo. Tak samo było ze mną - wskazał na reaktor - I ze Steve 'm. Dlatego nie próbuj się poddawać ani porównywać. 

- Dziękuję panie Stark - wyszczerzył się chłopak.

- Dobra, miałem dać ci to na urodziny ale widzę, że muszę teraz - biznesmen ruszył do szafki zablokowanej kodem, w której trzymał najcenniejsze rzeczy. Wyjął z niej metalową walizkę i podał ją nastolatkowi. 

- Co to? - zapytał z ciekawością.

- No otwórz.

   Chłopak ochoczo położył walizkę na blacie i otworzył zabezpieczenia. Kiedy uniósł klapę do góry niemal zaniemówił. Jego oczom ukazał się nowoczesny i przede wszystkim ulepszony strój Spider-Man'a. Zaniemówił  na chwilę ciągle niedowierzając w to co widzi.

- To dla mnie? - wydukał w końcu biorąc do jednej ręki maskę, a drugą uniósł materiał. 

- No przecież nie dla mnie - zaśmiał się mężczyzna. - Tylko nikomu ani słowa. - puścił mu oczko, ciesząc się reakcją chłopaka. - Muszę też prosić cię o pomoc w jednej sprawie..

 Nie dane było mu jednak dokończyć bo usłyszał dźwięk otwieranych drzwi. Mina Starka spoważniała, gdy do środka wszedł Fury z kobietą ubraną w elegancką garsonkę i koszulę. Włosy miała spięte z tyłu w koka, a na nosie duże okulary. Najbardziej jednak wynalazcy nie podobała się twarda, czarna teczka w jej dłoni.

- Dzień dobry - podał jej dłoń na przywitanie i spojrzał pytająco na czarnoskórego ale ten tylko wzruszył ramionami. - Tony Stark, w czym mogę pomóc?

- Josephina Anderson - przedstawiła się. - Kurator i pracownik socjalny. Przyszłam sprawdzić jak radzi pan sobie z Peterem. - zmierzyła nastolatka wzrokiem od góry do dołu, a następnie i Tony'ego. Chyba nie odpowiadał jej jego lekko zabrudzony t-shirt z logo Black Sabbath co wynikało z jej wysuniętych do czoła brwi.

- Jak widać dobrze - splótł ręce na piersi.

- Możemy porozmawiać na osobności? - zapytała.

- Jasne, zapraszam do mnie - odparł brunet. - Peter możesz tu zostać lub idź do pokoju i dokończymy to później razem. - brunet pokrzepiająco puścił oczko do nastolatka bo widział, że ten miał już zmartwiony wyraz twarzy.

   Tony wyszedł z kobietą z warsztatu, a Nick wraz z Peterem zrobili to dopiero po chwili. Geniusz prowadził czarnowłosą do swojego gabinetu na tym samym piętrze rozmyślając nad celem jej wizyty. Nie stresował się bo w końcu był Tony'm Starkiem, mógł wszystko. Nie podobało mu się jedynie to że ktoś przyszedł go skontrolować. Tego wprost nienawidzi.

- Więc o co chodzi? - zaczął bilioner zajmując jako drugi miejsce przy białym stole.

- Od dzisiaj jestem pańską kuratorką. Będę sprawdzać czy aby na pewno zapewnia pan stosowną opiekę Peterowi.

- Rozumiem pojęcie pani pracy ale zastanawiam się dlaczego od razu opieka kuratora?

- Ponieważ jest pan niewiarygodny jako odpowiedzialny opiekun chłopca.

- Chyba pani sobie żartuje - parsknął Tony.

- Nie jest tajemnicą, że jest pan autodestrukcyjnym alkoholikiem i lekkoduchem. Pragnę tylko przypomnieć, że ma pan teraz pod swoją opieką dziecko, które straciło właśnie ostatniego członka rodziny i takie zachowanie jest niedopuszczalne. Pieniądze to nie wszystko panie Stark. - głos kobiety był tak surowy i pewny siebie, że Tony musiał mocno trzymać emocje na wodzy.

-  Zajmuję się Peterem najlepiej jak umiem. Ma wszystko czego potrzebuje. - burknął chcąc jak najszybciej pozbyć się tej kobiety, która najwyraźniej nie była jego fanką.

- Będę chciała innym razem z nim porozmawiać. Na bieżąco będę również kontrolować jego sytuacje w szkole. Panu zalecam umówienie Petera na wizytę z psychologiem bo z tego co wiem w ogóle pan o tym nie pomyślał. To wszystko z mojej strony. Do widzenia.

 Tony po wysłuchaniu monologu kobiety uśmiechnął się sztucznie i odprowadził ją wzrokiem do drzwi. Sam otrząsnął się z tego co usłyszał dopiero po chwili. Dowiedział się od Jarvis'a gdzie jest Peter i sekundę później szedł do jego pokoju. Nie zamierzał mówić chłopakowi o rozmowie z kobietą bo wiedział, że wtedy czułby za dużą presję. Zapukał do jego drzwi ale nie usłyszał odpowiedzi.

- Peter? - zapytał. - To ja.

- Możemy pogadać później panie Stark? - usłyszał lekko załamany głos nastolatka.

- Wszystko gra? - zapytał ale nie usłyszał odpowiedzi więc wszedł bez pytania do środka.

   Peter siedział na łóżku z głową spuszczoną w podłogę. Mimo to było widać, że płakał, a do tego jego ręce się trzęsły. Stark wystraszył się tego widoku bo zwyczajnie nie wiedział co powinien zrobić. Nie lubił takich sytuacji. Uklęknął jednak przy chłopaku z troską na niego popatrzył.

- Co się stało Peter? - zapytał wymagając odpowiedzi. 

- Sam nie wiem. Jak pan wyszedł przyszedłem tutaj i zacząłem się zastanawiać czy ona będzie chciała porozmawiać też ze mną i tak samo wyszło... - chłopak lekko się zarumienił. Wstyd było mu płakać przy Tony'm. Chciał go naśladować, a przecież Stark zawsze jest twardy.

- To pewnie atak paniki. Spokojnie młody. Ta kobieta...

- Domyślam się co chciała - wtrącił się. - Dawniej też czasami też przychodziły do mnie i do cioci pracownice opieki społecznej. Będę się starał panie Stark. Nie chcę żeby mnie  od pana zabrali.

- Nie zabiorą Peter. Obiecuję ci. - uśmiechnął się  do niego. - I mam na imię Tony. Ile razy mam ci mówić. - rozczochrał chłopakowi włosy.

- A co chciał mi pan powiedzieć  w warsztacie? - zapytał nastolatek, któremu humor powoli się poprawiał.

- Kojarzysz Thanosa? 

Together AloneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz