6. Szczerość to podstawa

753 63 3
                                    

- Tony?
Kapitan niczym duch stanął obok wynalazcy, który jeszcze mocno zaspany delikatnie podskoczył na głos przyjaciela.
- Kawy? -  zapytał brunet zapełniając sobie kubek czarnym napojem z dzbanka.

Tak. To była kolejna noc podczas której Tony nie zmrużył oka. Posiedział trochę z Peterem ale temu udało sie szybko zasnąć, więc resztę nocy był skazany na siebie, czego bardzo nie lubił. Nie, że Tony nie lubił samotności, on nie lubił siebie. Nie lubił swojej głupiej, nadmiernej pewności siebie, tego jak się nad sobą rozczula, swoich żartów a już najbardziej nie cierpiał bycia "geniuszem". Sam siebie nie uważał za geniusza. Twierdził, że po prostu ma dużo pomysłów i tyle. Dlatego tak rzadko pojawiał się w firmie czy na przeróżnych wystawach swoich najnowszych urządzeń. On je tworzył sam dla siebie, właśnie w takie noce kiedy nie mógł zasnąć zaszywał się w swoim warsztacie i tam do samego rana potrafił wynaleźć rzeczy oparte na najnowszej technologii, których naukowcy nie byliby w stanie nawet opisać. Jego asystentka nalegała, żeby robić wystawy i przedstawiać prototypy. Tony'emu było to obojętne czy będzie to stało na pięknie zdobionych półkach czy leżało gdzieś na podłodze warsztatu więc nie protestował co do jej pomysłów.

- Nie dziękuję - odparł ubrany w dresy blondyn - Pomyślałem, że zamiast znów nosić Peterowi jedzenie do pokoju, może zaprosisz go tutaj i zje z nami? - zaproponował nieśmiało, a wręcz jakby bał się reakcji bruneta.
  Minęły trzy dni od pogrzebu May i przez te parę dni Tony mało z kim rozmawiał. Jak co rano brał sobie kubek kawy i talerz tego co akurat było w kuchni do jedzenia Peterowi, który nie rozmawiał z nikim. Nawet z Tony'm rozmawiał o wiele mniej niż wcześniej.
- Chciałbym ale nie mogę się z nim dogadać - westchnął.
- Mogę być szczery? - rzucił Rogers obwiniającym tonem.
- Pewnie - wzruszył ramionami geniusz ciekaw co Steve ma do powiedzenia.
- W tym momencie jesteś dla tego chłopaka jedynym przykładem i oparciem, a nie udawajmy nie wyglądasz najlepiej - przerwał unosząc brew i mierząc wzrokiem jego kilkudniowy zarost, podkrążone oczy, i ubrudzone od smaru ubrania - Jeśli masz pomóc jemu sie pozbierać najpierw sam musisz to zrobić. Wiem, że to trudne ale niestety życie toczy się dalej. Ale pamiętaj, że  na nas też zawsze możesz liczyć.

  Tony pokiwał głową na słowa Steve'a nic nie odpowiadając chociaż wziął sobie te słowa do serca i mimo, że mu tego nigdy nie przyzna to wiedział, że Kapitan miał rację. Ruszył z kubkiem kawy do windy i po chwili był już w swoim pokoju. Dopił gorzki płyn i poszed£ doprowadzić się do porządku. Wykąpał się, ogolił, ułożył te tak bardzo denerwujące go włosy i nawet nałożył jakiś krem na te podkrążone oczy.
-  Jarvis, czy Peter jeszcze śpi? - zapytał wiążąc krawat.
-  Nie Sir
- Okej dzięki.
  Kiedy narzucił na siebie marynarkę i upewnił, że wygląda tak żeby Stevie był z niego dumny poszedł do pokoju Petera i zapukał dnośnie w drzwi.
- Peter? To ja Tony.
- Proszę - usłyszał głos chłopaka.
  W środku zobaczył, że  siedzi przy biurku i piszę coś w zeszycie ale zamknął go kiedy tylko Tony przekroczył próg drzwi.
- Wstawaj idziemy na dół na śniadanie -  uśmiechnął się szeroko.
- Ale...
- Żadnych "ale" Peter - pokręcił głową - Chodź.
 
Wyciągnął w końcu chłopca z pokoju i zaraz byli znów w windzie jadąc na sam dół  do kuchni. W międzyczasie Peter próbował powiedzieć Tony'emu, że wstydzi się jeść śniadanie z drużyną Avengers ale stres przed postawieniem się miliarderowi okazał się większy więc stał i milczał przebierając z nogi na nogę.
-  Nie stresuj się, oni nie są wcale tacy źli - rzucił Tony widząc stres na jego twarzy.

W kuchni było już tłoczno i głośno. Natasha próbowała pomóc Clintowi w kuchni, Steve siłował się na rękę z Bruce'm, Thor oglądał magnesy na lodówce i zjawił się nawet Scott, który był dopiero sprawdzany czy nadaje się do roli Avengersa ale nikomu nie przeszkadzał i chyba każdy go nawet lubił. Iron Man lubił te poranki gdy wszyscy byli w siedziebie, a ich rytuałem były wspólne śniadania. Każdy był teraz taki beztroski i nie przejmował się co przyniesie dzień.
  Tony był wdzięczny, że przywitali Petera z uśmiechem nie wzbudzając jakiejś sensacji z jego powodu tylko dali mu swobodę w przebywaniu z nimi. Nawet Clint chyba zmienił podejście bo widać było niepewny uśmiech na jego twarzy.
  Peter uświadomił sobie, że niepotrzebnie się stresował. Siedział przy stole z prawdziwymi superbohaterami, którzy ciągle śmiali się i opowiadali różne historie. Parker słuchał ich z nieduawaną ciekawością i mimo, że niechętnie włączał się w rozmowę to nikomu to nie przeszkadzało. Nikt nie chciał na siłę poprawiać humoru dwójce tak niestabilnie psychicznych ludzi więc po prostu byli sobą. Nawet Tony, chociaż nie mógł przełknąć ani kęsa tego co zrobił Clint i Natasha, bo głównie oni pełnili samowolny dyżur w kuchni, uśmiechał się raz po raz.

  Kiedy skończyli jeść, w dobrych humorach każdy rozszedł się do szarości codziennych obowiązków. Tony jednak nie pozwolił znowu zaszyć się nastolatkowi w pokoju i uparł się na pojechanie na zakupy żeby urządzić tymczasowy pokój chłopaka. Tony nie chcąc znowu peszyć Petera obecnością kierowcy sam usiadł za kierownicą. Dokładnie tak. Tony czuł, że każdy obcy człowiek koło Petera burzy cienką linię zaufania między nimi.
Jechali kilka minut, w ciągu których Tony starał się zagadać w jakiś sposób chlopaka ale oprócz cichych mruknięć do niczego to nie prowadziło więc wynalazca odpuścił.
-  Panie Stark? -  zagadnął nagle chłopak.
-  Tak Peter?
- Chyba będzie lepiej jeśli jednak odeślę mnie pan do tego domu dziecka -  mruknął.
Słychać było pisk gwałtownego zahamowania opon samochodu Tony'ego. Słowa chłopaka tak go zdziwiły, że nie zauważył czerwonego światła ale w porę się zatrzymał i po chwili zjechał na bok aby zmierzyć chłopaka pytającym wzrokiem.

Together AloneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz