- O czym ty mówisz Peter? - Tony zapytał łagodnym głosem ale w środku coś się w nim gotowało kiedy zjeżdżał na pobocze drogi.
- Jestem problemem - chłopak umiejętnie unikał spojrzenia miliardera.
- Nie mów tak, nie jesteś - brunet mówił z przekonaniem w głosie ale nastolatek nie chciał wierzyć.
- Nie mogę.. Wy jesteście dobrzy, a ja nie
Chłopak zacisnął mocno usta. Widać było jak w jego oczach zbierają się łzy ale z całych sił trzymał je w sobie. Chciał być twardy. Każdy chce być.
- Słuchaj, to co się tam stało to nie jest twoja wina...
- Skąd pan może wiedzieć? - zapytał z wyrzutem.
- Bo to czuje Peter - westchnął - ale jeśli chcesz możesz mi opowiedzieć co tam się wydarzyło
- Boję się - Tony znowu wypuścił z siebie powietrze, tak bardzo chciał wszystkiego co najlepsze dla tego chłopaka ale nie wiedział co powinien robić i mówić. Wymagało to od niego więcej cierpliwości niż myślał.
- Mnie nie musisz się bać. Nie jestem tutaj żeby cię oceniać czy sądzić. Chcę się z tobą zaprzyjaźnić i przyrzekam, że nikomu nie powiem jeśli nie będziesz chciał. - Tony położył jedną dłoń na piersi, a drugą uniósł w geście obietnicy.
- Okej...Nastolatek cicho westchnął i niepewnie zaczął tłumaczyć swojemu opiekunowi wszystko co pamiętał z tamtego dnia i wszystko co było przed. Czasami się zatrzymywał upewniając się czy ma dalej mówić, a wtedy Tony ze stoickim spokojem dawał chłopakowi znak, że tak i że wszystko dobrze.
Tony przeżył naprawdę wiele w swoim życiu. Nie był stary ale to nic nie zmienia. Od małego jego rodzice, zwłaszcza ojciec, dawał mu w kość. Anthony nigdy nie czuł się doceniany ani kochany. Zawsze brakowało mu tej czułości i bliskości na jaką od swoich rodziców mogli liczyć jego koledzy. W pewnym sensie dzięki temu jest tym kim jest. Chcąc zaimponować ojcu wspinał się na szczeble kariery i tylko dlatego jest tu gdzie jest. Potem przejęcie firmy, porwanie, zbroja...Mało rzeczy mogło go zdziwić ale bardzo dużo wzruszało. Chociażby historia, którą opowiedział mu Peter.- Więc chcesz powiedzieć, że ci mężczyźni ścigali cię bo nakryłeś ich z tą kosmiczną bronią? - nastolatek pokiwał głową - I że chcieli cię zabić ale broń przedzieliła budynek na pół? - chłopak znowu pokiwał głową - Żyjesz tylko dlatego, że zdążyłeś uciec na kawałku pajęczyny - skwitował Tony - Nie ma w tym żadnej twojej winy. Nic nie zrobiłeś.
- Gdybym przestał bawić się w bohatera nigdy by się to nie wydarzyło - obruszył się.
- Tyle, że Ty jesteś bohaterem Peter. Dzięki tobie Tarcza dowiedziała się o istnieniu grupy tych gnojków i z łatwością ich namierzy - pochwalił go z nieudawanym zachwytem ale widział, że wcale nie poprawiło mu to humoru.
- I dlatego teraz jestem sądzony za rozsadzenie budynku i zabicie May? - nagła bezpośredniość chłopca zdziwiła mężczyznę.
- Dlatego chcę zobaczyć miny tych pajaców kiedy udowodnimy, że jesteś niewinny - mina blondyna nadal była nieciekawa - Ufasz mi?
- Nie znam panaKrótka i zwięzła odpowiedź zdziwiła miliardera i nie próbował się z tym kryć. Westchnął głęboko wypuszczając z płuc całe dostępne powietrze z płuc ale w sposób oznaczający zrozumienie, a nie irytację. Chłopak przecież w żadnym stopniu go nie denerwował. Wiedział co on czuje aż za dobrze i nie miał mu za złe jego zachowania. Siedzieli obaj jeszcze przez chwilę w luksusowym samochodzie, obaj z podkrążonymi oczami, smutkiem i zmęczeniem wymalowanym na twarzy. Niespodziewanie młodszy z nich wyszedł z pojazdu. Tony na początku chciał dać mu chwilę samotności ale widząc, że się oddala również wstał. Patrzył jak chłopak idzie w stronę mostu, który niedawno wykluczono z ruchu i powolnym krokiem podążał za nim. Dołączył do niego dopiero po chwili, gdy ten stał oparty o barierki mostu z twarzą spuszczoną w dół gdzie płynęła rzeka.
- Peter... - Tony spostrzegł, że policzki chłopaka są mokre - Nie płacz - westchnął - Pogadaj ze mną, co?
W odpowiedzi dostał tylko przeczące kręcenie głową.
- Mogę tylko domyślać się co czujesz ale chcę wiedzieć co zrobić żebyś czuł się lepiej.
- Ja po prostu nie wiem co mam robić panie Stark - szepnął łamiącym się głosem - Czasami myślę, że wszystko jest w porządku jestem z panem i w ogóle ale potem pomyślę, że ona mogłaby być obok ale nigdy już jej nie zobaczę - wzrok chłopaka ciągle wlepiony był w tafle wody - Ona zastępowała mi rodziców, których nigdy nie miałem. Wiedziała o mnie dosłownie wszystko. Zawsze wiedziała co robić, gdzie zadzwonić lub jak doradzić. A kiedy się śmiała wszyscy wokół też się śmiali. Moi znajomi ją lubili bardziej ode mnie, zawsze gdy ktoś u mnie był robiła ogromny talerz kanapek, od których można było się uzależnić. Tylko ona potrafiła mnie tak przytulić, że zapominałem o moich głupich zmartwieniach. Teraz żałuję, że tak rzadko sam ją przytulałem... - blondyn ostatnie zdanie dodał ledwo słyszalnie. W jego oczach zbierało się coraz więcej łez, których za nic nie chciał pokazać światu, a od których ściskało mu gardło. Ból jak czuł mimo wszystko rozrywał go od środka.
Wyzywał w duchu ten podły los. Za to, że zabrał mu wszystkich. Za to, że jest kim jest i że zrobił co zrobił. Krzyczał w sercu, że jego ciocia była za młoda żeby umrzeć. Czuł się za wszystko winny. Jeszcze gorszym uczuciem było, że nie zdążył się z nią pożegnać. Ostatnie słowa jakie z nią zamienił były gdzieś w pośpiechu kiedy wychodził z domu nie zwracając uwagi co ona mówi chociaż pewnie kazała mu być ostrożnym. Zawsze mu to powtarzała. Był na siebie tak strasznie zły za to że tak często się z nią kłócił, że jej nie doceniał i nie mówił jak bardzo kocha. Wszystko co miał w planach na przyszłość było tylko po to żeby May była z niego dumna chociaż nigdy by tego nie przyznał. Teraz nie widział sensu w niczym. Bo komu będzie mógł się zwierzyć z głupiej kłótni z kolegą lub z tego jak nauczyciel się na niego uparł? Małe rzeczy, a jednak ona zawsze słuchała ich z niedowierzaniem. A teraz? Przecież pana Starka nie będzie to obchodzić. On ma za dużo spraw na głowie. Ma co prawda jednego przyjaciela ale to też nie to samo. Nie miał zupełnie nikogo. Był samotny.
- Peter, to że teraz nie ma jej tu z nami nie znaczy, że ona zniknęła - zaczął nieśmiało Tony - Tak naprawdę May zawsze będzie przy tobie mimo, że jej nie widzisz. Zapewniam, że nigdy cię nie zostawi z resztą tak samo jak ja.
Tony położył dłoń na ramieniu chłopca sprawiając, że ten obrócił się w jego stronę i delikatnie przytulił do torsu mężczyzny. Brunetowi łamało się serce patrząc na przekrwione oczy chłopca. Objął go mocno jakby próbował tym gestem przelać na niego resztę swojej nadziei.
Hej skarby, po pierwsze to muszę przeprosić za to, że tak długo nie było rozdziału bo gdzieś tam na początku pisałam, że będą często no ale muszę przyznać, że technikum wysysa ze mnie całą energię więc rozdziały pewnie będą pewnie pojawiały się co weekend ale za to będą dłuższe 💕
Mam nadzieję, że wam się spodoba bo mam wrażenie, że wyszedł troszkę nudny ale wzięłam go trochę osobiście i zbyt emocjonalnie i tak już wyszło, od następnego pojawi się już więcej "akcji", a teraz życzę dobrej nocki! .❤
CZYTASZ
Together Alone
FanfictionKiedy May zginęła w strasznych okolicznościach Tony i Peter nie mogli sobie poradzić. Zwłaszcza Peter, na którego spadła cała wina. Obydwoje kochali May więc Tony z tej miłości wziął pod opiekę nastolatka. Nie wierzył w teorię, że to właśnie Peter j...