- Na razie będziesz mieszkał tutaj - Tony wskazał na jedne z drzwi - Na tym piętrze mieszkam tylko ja bo rozciąga się tutaj laboratorium. Czasami możesz jedynie spotkać tutaj Bruce'a więc nie masz się czym przejmować. Mój pokój jest naprzeciw - wskazał drzwi za nim.
Otworzył drzwi od pokoju chłopaka. Pomieszczenie nie było duże ale wystarczające jak na razie dla nastolatka. Przy ścianie znajdowało się podwójne łóżko, szafa na ubrania, komoda i niewielki stolik z fotelem obok. Na drugiej ścianie były drzwi prowadzące do toalety. Chłopak nieśmiało rozejrzał się po pokoju chowając ręce w kieszeni. Nie wiedział co ze sobą zrobić. Z resztą nie tylko on bo Stark też czuł się conajmniej niezręcznie. Nie miał planu co dalej robić. Sam czuł się na skraju rozpaczy. Dzięki May przestał nałogowo pić, a jego twarz przepełniał tylko prawdziwie szczery uśmiech, dzięki niej zaczął na siebie uważać na misjach...Wszystko jej zawdzięczał, a przede wszystkim to kim się stał. Teraz jedyne na co miał ochotę to upić się do upadłego ale w głębi duszy wiedział, że wtedy by ją zawiódł. Mogłoby się wydawać, że zabrał chłopaka ze sobą żeby uchronić się przed autodestrukcją.
-Zaraz powiem Happy'emu żeby przywiózł ci jakieś ubrania na teraz, a potem pojedziemy na zakupy, zgoda? - w odpowiedzi dostał lekkie kiwnięcie głową - Nie łam się młody. Jakoś to będzie.
Kiedy Tony wyszedł Peter Parker z rękoma w kieszeni bluzy i głową pękającą od myśli usiadł niepewnie na miękkim łóżku. Przed oczami wciąż miał obraz wydarzeń z kamienicy. Najpierw ludzie w jego pokoju, krzyki, ból zadawany mu przez dorosłych mężczyzn. Kiedy twarde pięści uderzały w umięśnione ale nadal chłopięce i delilatne ciało Petera, ten zadawał sobie w głowie pytanie za co? Był wtedy w ich cholernej bazie i widział co robili. Nic więcej. Zdążył uciec ale przyszli za nim. Potem ta broń, laser dosłownie krojący cały budynek na wskroś. Peter dzięki pajęczynie zdążył uciec przed zawaleniem się budynku. A potem...potem wrócił pomóc przebywającym w środku ludziom i zobaczył swoją ciocię May....
- Halo? Młody? - Tony od dobrych trzech minut mówił do chłopaka ale ten zdawał się być w transie, z którego obudził się dopiero gdy geniusz usiadł obok niego - Pogadamy Peter?
- Panie Stark, ja naprawdę nic nie zrobiłem - powiedział zestresowany chłopak, można było powiedzieć, że zaraz wybuchnie płaczem.
- Spokojnie Peter... - Tony nie wiedział co ma zrobić i jak, czuł jedynie, że chłopak się boi co wprawiało go w okropny dyskomfort.
- Niech pan mnie po prostu odwiezie do jakiegoś domu dziecka to będzie wystarczająca kara - po jego słowach wynalazca mocno się zdziwił.
- Myślisz, że chcę cię karać? - pokręcił głową - Powiem to raz żebyś zrozumiał - spojrzał na jego zagubiony wyraz twarzy - Wierzę, że nie chciałeś zrobić nic złego i za nic nie zamierzam cię karać
- To po co mnie tu pan sprowadził?
Nastolatek nie chciał zaufać Tony'emu, którego intencje były naprawdę szczere chodź nie do końca przemyślane. Wcześniej Peter był przepełniony energią. Wszędzie go było pełno i do tego był niezwykle mądry. Tak przedstawiała go Tony'emu ciocia May. Tymczasem siedział obok zamkniętego w sobie, skulonego chłopca.
- Naprawdę wolisz iść do domu dziecka? Po prostu chcę się tobą zająć - wzruszył ramionami - Byłem z twoją ciocią
- Był pan? Gdzie? - mimowoli Tony się uśmiechnął.
- Byliśmy razem - westchnął - May była dla mnie naprawdę bardzo ważna, a Ty byłeś ważny dla niej więc nie pozwolę ci snuć się po jakichś przytułkach.
- Ciocia nic mi nie mówiła - wymamrotał w odpowiedzi.
- Nie chcieliśmy, żeby ktoś wiedział
Tony posmutniał, teraz żałował, że nie chciał być widziany z May ale fala hejtu zalałaby go chociaż zawsze mówił, że on jest nieważny. Powtarzał, że boi się, że ktoś skrzywdzi May. Nie ważne czy byłyby to obelgi w jej stronę, pogróżki czy przemoc. Ta kobieta była jego całym światem. Tony nie pozwoliłby żeby włos spadł z jej ślicznej głowy.
- Panie Stark, Happy czeka przed pańskim pokojem - odezwał się mimo, że mechaniczny to całkiem przyjemny dla ucha głos Jarvisa.
- Dziękuję - rzucił geniusz - Zaraz wracam Peter
Tony wyszedł na korytarz cicho zamykając za sobą drzwi. Happy stał z papierową torbą metr dalej. Jego mina wyrażała tysiące emocji. Po raz pierwszy Tony nie cieszył się na widok grubaska.
-Zanim cokolwiek powiesz wejdźmy do pokoju
Tony sprawnym ruchem nacisnął klamkę wpuszczając mężczyznę do środka i zamknął drzwi.
- Tu masz to o co prosiłeś - Happy wręczył mu do ręki torbę, w której znajdowały się dresy, o które prosił, dla Petera.
- Nie musisz tak na mnie patrzeć - rzucił od niechcenia brunet.
- Właśnie, że muszę - odburknął mu - Sprowadziłeś do wieży małego sadyste
- Naprawdę wierzysz, że to bezbronne dziecko byłoby zdolne wysadzić pół kamienicy? - Tony'emu już nie podobała się ta rozmowa z resztą tak samo jak Happy'emu, który naprawdę nie lubił sprzeciwiać się szefowi chociaż często musiał ustawiać go do pionu.
- Nie wiem w co wierzyć Tony ale wszystko na to wskazuje - westchnął - Wiem, że cierpisz ale on ci nie pomoże. Od tego masz przyjaciół
- Skąd ty możesz wiedzieć? Wszyscy z góry go osądziliście, a tym czasem on siedzi tam na łóżku i boi się ruszyć.Tacy z nas wszystkich superbohaterowie, że straszymy dziecko - mówił geniusz z wywodem, Happy rozumiał słuszność jego słów ale nie umiał zaufać temu chłopakowi. Nie dopóki zagadka nie zostanie rozwiązana.
- Więc jaki masz plan? - zapytał zrezygnowany i wyraźnie zmęczony tą krótką wymianą zdań asystent Iron Man'a.
- Dowiem się prawdy co tam tak naprawdę się wydarzyło - usłyszał beztroską odpowiedź.
- Dobrze ale mam nadzieję, że się nie rozczarujesz - rzucił Happy na odchodne.
Kiedy Tony usłyszał, że drzwi są zamknięte i został sam rzucił ze wściekłością na łóżko torbę wręczoną mu przez Happy'ego. Geniusz zawsze był wytrwały, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Nigdy nie pokazywał słabości, ba, można by myśleć, że ich nie miał no bo jak ktoś kto wiecznie ma na ustach uśmiech może się czymś martwić? Każdy problem przeobrażał w żart i tak samo czyli żartem go rozwiązywał. Z reguły tak było bo mimo wszystko niektóre sprawy wymagały od niego powagi. Tymczasem ten playboy i filantrop miał swoje demony, które nie dawały mu czasami spać, a o których mało kto wiedział. Ostatnio o praktycznie wszystkim co działo się w jego głowie wiedziała May.
Brunet poszedł do łazienki. Zaczęło dochodzić do niego co właściwie się dzisiaj wydarzyło. Nerwowo zaczął opłukiwać twarz zimną wodą, która miał nadzieje zahamuje napływające łzy. Tony nie lubił płakać. Uważał, że Iron Man'owi to nie wypada, że to strata czasu, że nic nie pomoże...A tym czasem nic faktycznie nie mogło mu pomóc. Nie zostało mu żadne wyjście żeby naprawić sytuacje, żaden plan ani wyjście awaryjne. Był w kropce. Zatrzymał lecącą z kranu wodę i spojrzał w zaczerwienione odbicie swojej twarzy. W tamtym momencie zaczął siebie jeszcze bardziej nienawidzić. W głowie kłębiło mu się tysiące pytań czy gdyby zrobił coś więcej teraz nie musiałby przeżywać straty ukochanej. W końcu wziął głęboki wdech. Nie mógł dłużej się nad sobą rozczulać. Wytarł mokrą twarz ręcznikiem, zabrał torbę z łóżka i wrócił do Petera. Otworzył powoli drzwi i ku jemu zaskoczeniu chłopak spał. Tobu uświadomił sobie, że pewnie zaczęły działać środki na uspokojenie podane mu jeszcze w kamienicy przez lekarzy Tarczy.
Podszedł do niego i położył jego nogi na łóżku bo spoczywał na nim tylko tułów chłopaka. Zdjął z niego bluzę i buty. Mimo przyciemnionego oświetlenia dostrzegł mnóstwo siniaków na jego ciele. Dotknął ich delikatnie próbując doszukać się jak one się pojawiły ale nie mógł zgadnąć. Wcale nie chcąc zmartwił się tym faktem ale zapyta go dopiero jutro. Przykrył go kołdrą i tak samo cicho jak wszedł tak i wyszedł.
Tony nie przyjął żadnych leków mimo mnóstwa propozycji. Nie lubił chemii bo starczyło mu już, że ma w sobie reaktor co wiązało się z urazem do wszelkich lekarzy. Po szybkim prysznic próbował zasnąć ale kiedy tylko zamykał oczy zaczęły go dopadać zimne poty, dreszcze i szybsze bicie serca. Już kiedyś to przechodził. Cholerne napady, które przypominały o sobie kiedy chciały i nie odpuszczały. Wtedy sobie z nimi poradził ale teraz nie był pewien czy da radę. Ten pierwszy raz gdy Tony Stark naprawdę nie wie co dalej. Nie pozostało mu nic innego jak zejść piętro na siłownię i wyżyć swoje emocje na worku treningowym.
CZYTASZ
Together Alone
Fiksi PenggemarKiedy May zginęła w strasznych okolicznościach Tony i Peter nie mogli sobie poradzić. Zwłaszcza Peter, na którego spadła cała wina. Obydwoje kochali May więc Tony z tej miłości wziął pod opiekę nastolatka. Nie wierzył w teorię, że to właśnie Peter j...