12. Nie proś

601 49 23
                                    

- Jarvis, gdzie jest Peter? 

 Zapytał luźno miliarder kiedy nie zastał nastolatka w pokoju. Dzisiaj chłopak miał wrócić sam ze szkoły twierdząc, że jest umówiony. Tony'emu nie zrobiło to różnicy ale minęły już prawie cztery godziny odkąd skończył lekcje.

- Jeszcze nie wrócił sir - usłyszał mechaniczny głos.

  Wyjął z kieszeni telefon i wybrał numer Petera. Odebrał dopiero po trzecim sygnale.

- Tak panie Stark? - wysapał w słuchawkę.

- Biegasz? - parsknął brunet. - Dzwonię żeby się upewnić, że wszystko w porządku bo długo cię nie ma.

- Tak - coś zaszeleściło w słuchawce. - Jednak nie Panie Stark.

- Coś się stało? - zaciekawił się miliarder.

- Ja wczoraj widziałem na ulicy tych ludzi, którzy wysadzili kamienicę - głos mu się trząsł. - Podsłuchałem ich rozmowę i.... 

- I za nimi poszedłeś? - dokończył za niego Stark wchodząc szybkim krokiem do warsztatu. - Gdzie jesteś?

- Nie wiem bo zamknąłem się przypadkiem w ciężarówce, którą prowadzą.

- Zaraz namierzę twój numer. Uważaj na siebie. 

     Kiedy tylko zbroja pokryła ciało wynalazcy wyleciał w powietrze z ogromną prędkością. Jarvis zdążył już namierzyć telefon nastolatka. Znajdował się dwadzieścia minut drogi stąd i szybko się oddalał jednak Iron Man się tym nie przejął. Przyspieszył i z satysfakcją patrzył na pomniejszający się dystans. W głowie jednak miał tylko to żeby Peterowi nic się nie stało.

 Tymczasem nastolatek stąpał z nogi na nogę w ciężarówce i oglądał broń jaka była w niej przewożona. Taka sama rozwaliła kamienice. Była niebezpieczna i przede wszystkim nie z tego świata. Próbował się wydostać już na wszelkie sposoby z przyczepy w której go zamknęli i nie zauważyli tylko dlatego, że schował się za półką. Na dodatek nie opanował do końca korzystania z kostiumu od Tony'ego co sprawiało mu kłopot i bardziej stresowało chociaż adrenalina dawała o sobie znać. Tym bardziej, że pojazd właśnie się zatrzymał i zgasili silnik.

 Stanął twarzą do drzwi czekając aż mężczyźni je otworzą. Kiedy to się stało wystrzelił pajęczynę prosto w ich oczy pozbawiając ich na sekundę widoczności. Jeden z nich przeklął pod nosem nie wiedząc co się wydarzyło. W tym czasie Peter zdążył wyskoczyć uwieszając się na pajęczynie na suficie i przeskoczył na dach innej ciężarówki. Zamarł gdy okazało się że jest tam więcej osób. Grupa mężczyzn stojących w różnych miejscach ogromnej hali, w której pewnie produkowali  te broń, najpierw spojrzała ze zdziwieniem na zamaskowanego Petera ale w  końcu zareagowali wyjmując pierwsze  lepsze pistolety i rakiety, których dziwne promienie celowały w nastolatka. 

 Peter zmienił miejsce przylepiając się do jednej z balustrad podtrzymujących dach. Stamtąd celował pajęczyną w pistolety i wyrywał je z ich rąk. Przeskakiwał ze słupa na słup wyrzucając kolejną artylerie sieci w pociski, które na szczęście zawsze trafiały krok za nim. 

- Cholera - krzyknął jeden z handlarzy bronią. - Trzeba go uziemić. 

 Peter wyrwał kolejny z pocisków  z rąk jednego z nich i chciał przeskoczyć ale w tym samym czasie metalowa klatka uderzyła w jego dłoń i przywarła do ściany uniemożliwiając mu ruch. Kolejna trafiła w drugą rękę pozbawiając go jakiejkolwiek możliwości wyrwania się z uścisku.

- Kim ty jesteś dzieciaku? - zwrócił się w jego kierunku mężczyzna w średnim wieku.

- Czy to ważne? Załatw go i tyle. Widział za dużo. - odezwał się inny, brodaty mężczyzna. - Z resztą sam to zrobię. - pewnym krokiem zbliżył się do nastolatka celując pistoletem w jego głowę. 

  - Nie błagam, ja zrobię wszystko... - odezwał się Spider - Man.

 Nie musiał jednak więcej prosić bo w tym samym czasie znikąd pojawił się Iron Man. 

 Tony uderzył mocą z reaktora w brodacza powalając go na ziemię. Jarvis szybko upewnił go, że broń jaką posiada przeciwnik jest za silna do walki w pojedynkę. Agenci Tarczy mieli zjawić się dopiero za jakiś czas więc postanowił działać skutecznie odbijając lasery z miotaczy jakie w niego celowały dodatkowo osłaniając zwisającego za nim Petera. Połączenie mocy reaktora z kosmiczną energią powodowało jednak zbyt wielkie odbicie promieni, które niszczyły cały budynek.

- Jarvis, namierz wrogów i życz im miłego snu - mruknął Tony.

- Tak jest sir.

  W tym samym czasie z przedramion zbroi wyleciały malutkie pociski trafiając dokładnie każdego z mężczyzn. Wszyscy momentalnie osunęli się na ziemię. Stark skierował laser w klatki na dłoniach Petera i rozwalił je nie robiąc mu krzywdy. 

- Wszyscy śpią. Biorę chłopaka i się wycofuję. - mruknął brunet do słuchawki.  - Chcę kilka tych zabawek do warsztatu.

 Nacisnął na reaktor i zaraz stanął przed chłopakiem ubrany w rzeczy w jakich wyleciał z siedziby. Peter ściągnął z twarzy maskę i zawstydzony spojrzał na mężczyznę. Tony głęboko westchnął i pokręcił głową. 

- Myślałem, że jesteś odpowiedzialniejszy. Chodźmy stąd zanim ktoś cię zobaczy.

  Peter bez słowa ruszył za Starkiem za wrota budynku. Tam wsiedli do samochodu, którym Happy zdążył już przyjechać aby ich odwieźć do siedziby. 

Podróż minęła im bez słowa.  Cisza była tak krępująca, że nawet Happy bał się cokolwiek powiedzieć. Nigdy nie widział swojego szefa tak przejętego i onieśmielało go to. 

 Dopiero kiedy dotarli na miejsce i wjechali na swoje piętro Peter nie wytrzymał napięcia. Tony milczał bo wiedział, że gdy emocje go ogarną może nie wytrzymać. A emocje wręcz się w nim gotowały.

- Przepraszam panie Stark - rzucił kiedy mieli rozejść się do swoich pokoi. - Ja nie chciałem się tam zamknąć.

- Domyślam się że nie chciałeś - wynalazca spojrzał na niego. - A gdybym nie zadzwonił ty też byś tego nie zrobił. - uniósł brew.

- Myślałem, że dam radę.

- Dałeś radę wpakować się w niezłe kłopoty - burknął. - A gdybym nie zdążył przylecieć na czas? Brakowało dosłownie kilku sekund zanim ten mężczyzna nacisnął na spust. - zacisnął szczękę. 

Chłopak spuścił wzrok w podłogę.

- Jeśli chcesz być Avengersem musisz nauczyć się działać w zespole. - dodał miliarder. - I nigdy nie proś o litość. 

  Spojrzeli po sobie z przelotnym uśmiechem. Peter ciągle miał na sobie kostium, oprócz maski, która zwisała z jego dłoni. Wyglądał jak jedno wielkie nieszczęście dlatego Tony nie umiał dłużej się gniewać. 

- Po prostu bardzo się o ciebie martwię Peter i nie rób więcej takich numerów - westchnął. -  Mimo to spisałeś się cholernie dobrze. Zamkniemy tych cwaniaczków.

 Peter odetchnął z ulgą, a na jego twarz wpełzł uśmiech. Tony jednak nie chciał tak łatwo dawać za wygraną bo wiedział ile konsekwencji pójdzie za zachowaniem Petera. Rozmowa z Nickiem i jeśli kuratorka się o tym dowie będzie źle. 

 Geniusz specjalnie przybrał surowy wyraz twarzy i wszedł do swojego pokoju. 

Together AloneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz