13. Michelle

606 32 32
                                    

- Wyobrażałaś sobie kiedyś Tony'ego w takim wydaniu? 

    Steve Rogers z uniesionymi brwiami i zmarszczonym czołem wszedł do kuchni kierując te słowa do rudej piękności czytającej gazetę. Ta wydawała się być jednak niewzruszona.

- Takim, znaczy jakim? - zapytała tym beznamiętnym głosem, który potrafił doprowadzać do szaleństwa. Steve'a doprowadził.

- Jest opiekuńczy, spokojny - usiadł przy niej - cichy, nie pije, nie imprezuje tylko praktycznie cały swój czas poświęca Peterowi. Ciebie to nie dziwi?

- Dziwi mnie jedynie twoje podejście do tego - odłożyła czasopismo. - Chyba dla wszystkich jest lepiej, że Tony wreszcie wydoroślał.

- Po prostu mnie to dziwi - Kapitan wzruszył ramionami.

- A mnie nie. To syn jedynej kobiety jaką pokochał. Stracił ją więc chroni to co było dla niej najważniejsze czyli Petera. - zastanowiła się. - Nie zapominajmy też o ojcu Starka.

- Howardzie? - blondyn założył ręce na piersi.

- Właśnie - mruknęła. - Obydwoje dobrze wiemy, że Tony robi wszystko żeby nie pójść w jego ślady. Chce być dla Petera prawdziwym ojcem. Wiesz ta więź i w ogóle.

- Howard był dobrym ojcem - stwierdził w odpowiedzi.

- Zależy z jakiego punktu widzenia na to patrzysz - skwitowała. - Chodźmy już, mamy dużo pracy.


    W tym czasie Peter stał na szkolnym korytarzu, w kącie, ze swoim jedynym przyjacielem Nedem. Znał go od zawsze. I zawsze trzymali się tylko we dwoje. Nie przeszkadzał im brak zainteresowania od swoich rówieśników, raczej to, że zawsze byli wyrzutkami. Teraz jednak wszystko zmieniło się o całe trzysta sześćdziesiąt stopni. Można powiedzieć, że teraz Peter był obiektem pożądania w szkole więc tym bardziej Ned nie mógł zrozumieć dlaczego ukrywają się po kątach.

- Bo nie chce być w centrum uwagi! - powtórzył po raz któryś Peter. 

- Wszystkie laski się za tobą oglądają. Co najmniej trzy prosiły mnie o twój numer. - Ned ciągle wytrzeszczał oczy w niedowierzaniu i ekscytacji.

- One nie lecą na mnie tylko na pana Starka - wywrócił oczami. - Nie chcę nagle stawać się szkolną gwiazdą bo mieszkam z Iron Man'em i chodzę w najdroższych ciuchach.

- Kompletnie cię nie rozumiem - stwierdził czarnowłosy. - Zasługujesz na szacunek innych i dobrze o tym wiemy.

 Jakby czytali sobie w myślach ruszyli w kierunku stołówki gdy na korytarzu opustoszało. Chcieli dotrzeć do pomieszczenia jako ostatni, niezauważeni. To znaczy, Peter chciał.

- Ty mi wystarczysz - uśmiechnął się blondyn.

 Na miejscu, po zabraniu tacek z posiłkami, usiedli przy jedynym wolnym stoliku jaki został. Był podłużny i na jego końcu siedziała Michelle. Jedyna dziewczyna, która aktualnie miała Parkera totalnie gdzieś, kiedy ten nie mógł oderwać od niej wzroku.

- A więc MJ? - Ned poruszył wymownie brwiami. - Na pewno tylko udaje niedostępną. 

   Obrócili się w jej kierunku ale w odpowiedzi dostali tylko środkowy palec.

- Chyba jednak nie - Peter spuścił wzrok cały zaczerwieniony.

- A w ogóle to pracujesz nad czymś razem ze Starkiem? Znasz jakieś plany Avengers? - zaczął od nowa wypytywać Ned gryząc bułkę.

-Panem Starkiem. - poprawił go. - Nie, to znaczy można tak powiedzieć - stwierdził. - Pomagam mu nad opracowaniem nowej technologii, która mogłaby śledzić kroki Thanosa przez śledzenie kamieni nieskończoności - wzruszył ramionami. - Bardziej stoję obok bezczynnie wiedząc, że pan Stark doskonale poradziłby sobie sam i trzyma mnie tam z litości. 

Together AloneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz