- Peter, proszę odbierz ten telefon albo on zaraz wybuchnie - rzucił Sam. - Powiedz chociaż gdzie jesteś.
Peter od wyjścia z siedziby spędzał czas u Sama. Nocował u niego i dochodził już wieczór następnego dnia. Normalnie Tony już dawno namierzył by jego komórkę ale nastolatek już dosyć dobrze go znając uniemożliwił mu to doskonale wiedząc jak.
Sam z kolei nie poznawał swojego przyjaciela. Temu dzieciakowi nigdy nie zamykały się usta, a tymczasem leżał od rana na łóżku zamieniając zaledwie kilka słów z Samem, a ten widział, że Peter jest w rozsypce ale nie wiedział jak mu pomóc.
Z kolei nastolatek sam nie wiedział co go bardziej boli. Od dłuższego czasu nie radził sobie z emocjami przez depresję, którą stwierdzono u niego kilka dni temu. Czuł, że nie może zabraniać Tony'emu spotykania się z innymi kobietami ale widząc go z tamtą blondynką pomyślał, że Stark wcale nie kochał May, że okłamywał jego ciocię, że okłamał jego...
Telefon znowu zaczął brzęczeć. Peter zdawał się tego nie zauważać skupiając swój wzrok na ścianie. Głowa pękała mu od myśli nakierowanych na jeden oczywiście temat. Tak strasznie tęsknił za May. Ciągle miał wrażenie jakby była na jakimś wyjeździe, że niedługo wróci i wszystko będzie jak dawniej. Tylko, że wcale nie jest bo właśnie uświadomił sobie, że ona już nie wróci. Nigdy więcej nie zobaczy jej uśmiechu, a jej ciepłe dłonie nie ułożą mu grzywki.
- Koniec - warknął Sam stając nad Parkerem. - Ktoś do ciebie wydzwania i cholernie się martwi, a ty masz to totalnie gdzieś. Wiem, że czujesz się najgorzej jak tylko się da i że najchętniej zniknąłbyś z powierzchni ziemi bo znam to uczucie. Odbierz ten cholerny telefon i powiedz, że jak tylko wyjdziesz z emocjonalnego dołka w jakim się znajdujesz i pozbierasz do kupy to oddzwonisz. - mówił pewnym siebie głosem i zarazem przejętym
- Nie chcę rozmawiać z panem Starkiem - odburknął obracając się na drugi bok.
- W takim razie ja odbiorę - stwierdził Sam.
- Nie ma takiej opcji - zerwał się gdy czarnowłosy miał już w ręce jego telefon.
- Nic na siłę Peter ale on się martwi. Niech tylko wie, że żyjesz.
Peter wywrócił oczami głęboko przy tym wzdychając. Zebrał się w sobie i w końcu przyłożył telefon do ucha.
- Peter? No w końcu, martwiłem się... - od razu odezwał się Tony. - Nic ci nie jest? Gdzie jesteś?
Sam po cichu wyszedł z pokoju zostawiając chłopaka samego.
- Jestem u Sama - odparł.
- Przyjadę po ciebie...
- Nie - przerwał mu. - Nie chcę na razie wracać. - z całych sił próbował kontrolować emocje.
- Przepraszam cię za to co widziałeś. Powinienem ci powiedzieć ale nie jestem ani przykładem dobrego przyjaciela, człowieka a już na pewno nie rodzica. - westchnął.
- Żartuje pan sobie? - chłopaka puściły emocje. - Jest pan najlepszym co mogło mnie jeszcze spotkać. Nikt nie dał mi tyle nadziei i nie pokazał jak żyć. Po prostu...po prostu czasami mam wrażenie, że nie jestem wystarczająco dobry. Ludzie myślą, że wszystko w porządku bo przytakuję i się uśmiecham. Jestem na każde ich zawołanie, a kiedy ja potrzebuje kogoś obok siebie to nikogo nie ma , nikt nie może po prostu być.
Peterowi głos się załamał i nie był już w stanie zaprzestać łez napływających mu do oczu coraz mocniej i szybciej.
- Peter...ty płaczesz? - niepewnie zapytał Stark.
- Ciągle myślę, że każdy kto ze mną rozmawia robi to z litości albo przy okazji. Po prostu chciałbym żeby ktoś czasami pomyślał o mnie sam z siebie i starał się o przyjaźń ze mną. Wiem, że to absurdalne i kompletnie bez sensu bo robię z siebie ofiarę ale ciągle mam tylko takie myśli w mojej głowie. Żadnych innych oprócz tych o May...
Peter złapał głęboki wdech i rozpłakał się na dobre. Coś w nim pękło mimo, że strasznie starał się tak nie czuć, nie mógł z tym nic zrobić. Te uczucia siedziały w nim głęboko i już.
- Przyjadę po ciebie... - szepnął Tony.
Nastolatek rzucił telefon na łóżko i usiadł obok niego. Włożył palce między włosy i odpłynął w świat swoich myśli.
Nie zdążyła minąć sekunda odkąd Peter zakończył rozmowę, a Tony już był w swoim Audi i jechał pod adres Sama, który wcześniej kazał Jarvisowi znaleźć. Nie chciał pokazać ale martwił się o stan psychiczny nastolatka. O nikogo się nigdy tak nie martwił, tym bardziej, że to on skrzywdził tak Petera.
Kilkanaście minut później Sam otworzył Tony'emu drzwi. Chłopak otworzył szeroko buzię ze zdziwienia widząc kogoś takiego u progu swoich drzwi. Nie był w stanie się odezwać więc wskazał tylko palcem pokój gdzie przebywał Peter.
- Strasznie cię przepraszam - rzucił od razu geniusz i ukleknął przy chłopaku. - Przepraszam, że przeze mnie tak się czujesz. Nie miałem w zamiarze cię skrzywdzić. Trochę wypiłem, nie znałem tej kobiety i jest mi strasznie wstyd bo nie powinieneś mieć takiego przykładu.
Powiedział na jednym tchu i zamilknął. Peter ciągle siedział ze spuszczoną głową, okazał wszystkie swoje uczucia.- Coś jest ze mną nie tak panie Stark - szepnął w końcu. - Chyba potrzebuję pomocy.
- Jestem tutaj zawsze dla ciebie - mężczyzna najpierw delikatnie dotknął ramienia chłopaka, a potem objął go całego, jednocześnie zdając sobie sprawę, że Peter będzie się tak czuł jeszcze wiele razy i że prawdziwe kłopoty dopiero nadchodzą.
CZYTASZ
Together Alone
FanficKiedy May zginęła w strasznych okolicznościach Tony i Peter nie mogli sobie poradzić. Zwłaszcza Peter, na którego spadła cała wina. Obydwoje kochali May więc Tony z tej miłości wziął pod opiekę nastolatka. Nie wierzył w teorię, że to właśnie Peter j...